Udostępnij:

Wiersze wybrane w kwietniu 2020

Monika Borowiak, Jakub Strumień, Paweł Marciniak

 

 

 

 

Monika Borowiak

 

 

lekcja

 

nie spać z byle kim. wyniesiony z domu order

szacunku dla siebie. masz ochotę go zerwać n razy

pokazać swoje kształtne piersi komuś przypadkowo

ale nie. dałaś sobie wcisnąć ten kit że nie może

być dobrze tylko ciału

 

człowiek w przekroju

 

nitki oplotły twarz. ręce jak w rękawiczkach z papieru. kolagenu brak

siwe włosy już nie gdzieniegdzie. ale żeby i w brwiach

na zewnątrz się dzieje. w środku żadne uva i uvb, ani genetyczna ścieżka

w dół. ciągle fantastik. piękniejsza nie byłaś.

 

kulturalna młodzież ustępuje ci miejsca w tramwaju. o co kaman

w środku bierzesz 3 piętra po dwa stopnie. żadnej rdzy ani zgrzytów w kolanach

30 latek mógłby być twoim dzieckiem a podoba ci się jako facet. wciąż chcesz dojechać

na madagaskar i pójść w tango w buenos. ciągle nie wiesz dużo. ciekawi cię wszystko

 

wewnątrz biegasz po łące naga i radosna. śpiewasz

na żywo w kombinezonie z wiotczejącej skóry. człapiesz

kto uwierzy w taką prawdę

 

 

rozmowy prawdziwe

 

to była krótka rozmowa o wigilii. małego dziecka i rodzica

o dodatkowym talerzu i po co jest na stole

było o pięknej deklaracji. przyjęcia zbłąkanego przybysza

 

dziecko chciało wiedzieć czy pijak spod sklepu też może nim być

 

 

 

miejsce święte

 

pielgrzymki w naszym domu to codzienność

 

odkąd dzieci zaczęły chodzić pielgrzymują

do łóżka rodziców. nocą. raz, kilka razy

w ciągu nocy. schodzą się ze swoich małych krajów

na piętrze. z zamkniętymi oczami idą po schodach

nocne Majki, Szymony i Dawidy. z walizkami snów

i przeżyć dziennych. szukają miejsca prawdziwego

które przyjmie ich modlitwę o bliskość

 

pośród fal kołdry znajdują sanktuarium

 

 

 

rozmawiajcie z dziećmi o wszystkim

 

synek kilkuletni a już mi obiecał po pogrzebie babci

że mnie pochowa w ogrodzie. żebym była blisko

mam tylko wybrać drzewo

pod nim powiedział posieje niezapominajki

 

nikt nie wymyślił tego lepiej

 

 

 

człowiek spotyka człowieka

 

przyjaciel za oceanem czuje się fatalnie. kanada

pachnąca żywicą wcale nią nie pachnie z bliska

nie płynę na ratunek. atlantyk za daleko.

wklepuję otuchę w maila

 

w globalnej wiosce mamy do siebie dalej

zbliżyliśmy się za to znacznie do monitora

uczucia przelaliśmy na emotikony

rozmawiamy dużo. z całym światem

 

średnik myślnik prawy nawias

ja wiem ty wiesz

człowiek spotyka człowieka

 

 

 

 

Jakub Strumień

 

 

Dostawca pizzy

 

 

Jakby wiózł

co najmniej jakąś

twarz czy inną

krew.

 

 

 

Snu

 

zbrojne ramię. Są

spacyfikowani. Mają mieć

(za swoje) swój dzień, swój pomnik, swój

kącik.

 

Symboliczne wiązanki, przysłowiowe znicze.

Minuta ciszy – chyba nikogo

nie zbawi. W reklamie

(słyszę) to, co mam

 

usłyszeć, więc mówię:

kurwa, toż każda jest darmowa,

więc oszczędź sobie

 

walki o mnie, to znaczy mógłbyś

(sobie) darować. Zachowaj

(co tam masz) na potem.

 

 

 

Szara strefa

 

 

Cień

człowieka, na oko

rówieśnik, ale w okularach,

w kurtce bez ramion, z czapką

 

w kieszeni, w referacie urodzeń

i zgonów, gdzie panie od zgonów

cofają go do urodzeń i

trzeba czekać na korytarzu.

 

Co jeszcze

mogę powiedzieć

w moim głośnym domu?

 

 

 

Mikrofony

 

 

Chłód lamperii na okulistyce. Jest co podpierać,

z przerwami na drzwi. Jest jednooki hazardzista

z nosem w kartach lub nad szachami, zaciera ręce

już na samą myśl. Sam – na smartfonie, ale nie

za długo, a jest

 

co pocierać. Chodaki obchodu. Ordynator i siostra

to chyba rodzina. Pszczoła, niby taka wszechwidząca, myślałby kto,

a kto od rana w szybę okna, pod którym

ja, na brzegu łóżka, wchodzę

w pantofle, wychodzę

 

z pantofli. Pszczoła, młotek, karetka na dziedzińcu. Chłopak

wpadł jak zwierzę, mówi kierowca

tira. Nie miał trzynastu lat. Kierowca

– zero, grama, promila. Kierowca-łza. Długopis

do krzyżówek na szafce towarzysza. Wkładają mu

 

w usta tę miłość – do trzech, czterech

mandarynek, czterech pomarańczy. I na każdym kroku

Cyganie, pokolenia w mercedesach znad Eufratu, wpław

Quadalkavir via Zgierz z aleją pałaców, gdzie ojciec docierał

malucha bis, w drodze na północ, w drodze na południe.

 

Twoje słowa

ciepłe

twoim oddechem.

 

 

 

Pop

 

Masz nieużywane ikony?

 

 

rymy

 

na smyczy kogoś kto

odszedł

z nosem przylepionym do szyby wyglądać

jak bokser

 

 

 

Paweł Marciniak

 

 

Podróż współczesna do Aten odbyta

 

krater podniebienia

drążony przez

kroplę

cydru.

wąskie uliczki gdzieś w centrum.

rozproszenie wzięło górę nawet nad

Ryjanem. ochłapem niebios.

ale chuj – lecimy.

 

kiedy moje usta cierpią

beznamiętne palce

rozkruszają pod opuszkami

resztki Akropolu.

skórka zdzierana

z warg z kolumn

z bezdomnych psów.

brak aż tchu.

i nie chcę do ciebie mówić

czarną spękaną wargą.

 

oliwki wydają się za ostre

a baklava za twarda.

no to nie jem.

kamienie pod powiekami

uwierają mnie w muzeach.

no to nie płaczę.

 

porażki Herberta doprowadzają świadomość

na skraj bankructwa.

cierpiący na bezdech

 

triumf.

 

byłem w Atenach.

i co ja kurwa wiem z tych Aten?

 

 

Bagietka, ucho i miód

 

Zdziwiłem się

gdy odkryłem że

noże ceramiczne

nie nadają się do krojenia kciuków.

 

Ale jakże zdziwiłem się

gdy odkryłem że

bagietki do uszu

nie nadają się do czyszczenia uszu.

 

Mięciutka wata szeleści

nieopodal mózgu

rozciąga się nienaturalnie

na ścianach wulkanu.

Pulsująca lawa

bez szans na

oczyszczenie.

 

Ubierałem się na SOR

ale Pan Bóg

kazał mi ubrać się

do Kościoła.

 

W trakcie transsubstantiatio

wyskrobywałem jeszcze miód

spod paznokci.

 

 

Wiersz o bólu głowy

 

w wierszu o bólu głowy

nie chodzi o niedoskonałość.

 

w wierszu o bólu głowy

chodzi o rozmowę z fryzjerką.

 

ona też cierpi na moją śmierć

i jędrne pośladki na kształt Nicki Minaj.

 

razem patrzymy w to samo lustro

jakby nas malował Diego Velázquez.

 

 

 

Oddech

 

All Them Witches Los Orioles The Saxophones Domenique Dumont

cztery kolorowe kwadraty

to przecież tylko

cztery divy upchnięte z gracją

we flexie w mainie jeszcze

przed streamem.

 

ten moment

kiedy okładkę płyty

widzisz w edytorze kodu

w pliku css i tak sobie niczego nie puścisz.

 

to ten sam moment

kiedy integracja Gita z VSC

stresuje cię tak samo jak

nienapisana recenzja książki pokonferencyjnej.

 

i to

ten sam moment

kiedy utkniesz gdzieś na długo

miesiące z powieścią Kinga.

 

moment

kiedy ostatnią rzeczą

do zrobienia jest

wiersz.

 

 

Multikina

 

mógłbym pobić Billa Denbrough

w rywalizacji o Bevvie Marsh.

 

tylko teraz to Jessica Chastain a Bill Denbrough

mógłby łatwo zmienić się w Headwicka

 

albo w Bestię.

 

 

Odsłuchaj treść artykułu
Skip to content

Zapisz się do naszego newslettera

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych (pokaż całość)