Udostępnij:

Dodano:

01.11.2024 13:58

8 ARKUSZ. 10/2024

ÓSMY ARKUSZ ODRY

 

KU WYOBRAŹNI 

 

Setna rocznica wydania Manifestu surrealizmu to dobra okazja, by zatrzymać się i zastanowić nad tradycjami surrealistycznymi w polskiej literaturze. W październikowym numerze 8. Arkusza chcemy zastanowić się nad tym, co młoda poezja może wynieść ze światowych i rodzimych inspiracji surrealizmem, a także jaki ma do niego stosunek? Choć surrealizm czerpiący z gry z nieświadomym i psychoanalizy wydaje się na pierwszy rzut oka kierunkiem artystycznym nastawionym na jednostkowe doświadczenie i afekt, często zapomina się o jego pierwotnie silnie politycznym podłożu. W najnowszym numerze zapytaliśmy zatem Rafała Gawina, Agnieszkę Waligórę i Wojciecha Kopcia o to, co z tradycji surrealistycznej przetrwało w najnowszej poezji, co rozumiemy przez polityczność wyobraźni, a wreszcie czym jest sam surrealizm dla polskiej poezji. Oprócz głosów krytycznych prezentujemy wiersze Przemysława Suchaneckiego, Sary Akram i Julii Tkacz. A na sam koniec zapraszamy na przegląd poezji dwudziestowiecznych chilijskich surrealistów w tłumaczeniu Adriana Krysiaka.

 

Redakcja Ósmego Arkusza 

fot. Anna Hauser

 

ANKIETA

 

  1. Czy coś przetrwało z surrealizmu w najnowszej/najmłodszej poezji?
  2. Co jest polityczne w wyobraźni?
  3. Czym są tradycje surrealistyczne w polskiej poezji?

 

Rafał Gawin

 

  1. Obrazowanie. Język. Metafory. Sposób myślenia o wierszu, albo sposób na brak tego myślenia; precyzja jest tutaj niebinarna. I, teraz, muszę się zdemaskować: nie zamierzam opiewać ani ganić żadnych szalamunistów. Niech korzystają z okazji, że ktoś chce im poświęcać łamy i szukać dla nich punktów stycznych, co staje się pretekstem do kilku recenzji więcej, które już z racji wykorzystania więcej niż jednej książki w danym tekście stają się wręcz esejami krytycznoliterackimi.

Tak, Joanna Łępicka. Tak, Julek Rosiński. Tak, Szymon Kowalski. Tak, też, Wojciech Kopeć, choć najbardziej w debiucie. Właśnie: może to kwestia debiutu, a potem z szalamunizmu się wyrasta? A z surrealizmu?

Nie da się wyrosnąć z czegoś, co ma realny wpływ na kształtowanie czy wręcz wychowanie, niezależnie od okoliczności. To trochę jak z chrześcijaństwem. Polski ateizm wyrasta z takiego właśnie Boga. Moralność, etyka, również, ponieważ zbyt długo wałkowano je na modłę jedynej słusznej religii. Do surrealizmu nikt, oczywiście, nie zmuszał; jednak tak wsiąkł w postrzeganie wiersza jako takiego, że nie można się z tego wyleczyć.

A bardziej szczegółowo? Zalibarek zadebiutował Pakameronem, książką na swój sposób osobną i wsobną, niemodną, bo poza Šalamunem i innymi krakowskimi duchami, które zostały w szkole. Ale w stulecie Manifestu, nawet ze specjalnym logiem i ze świadomością surrealistycznych przepływów od 1924 roku. Wręcz konserwatywnie trzymając się tradycji, by w ostatnim poemacie od niej uciec. Tyle, możliwe, zostało z surrealizmu poza sztukami plastycznymi, jeśli szukać świadomych realizacji, które unikają watowskich i ważykowskich rozwiązań w imię pewnego, intencjonalnego rozumienia polityczności jako kategorii „naturalnie” i słusznie wierszowi i wyobraźni narzuconej.

 

  1. Wszystko. Wszystko jest polityczne. To jest komunizm, niestety. Pewnie ma chodzić o jakieś wyobrażenia idealnego systemu. Tylko takim systemem może być na przykład ten, który będzie oparty wyłącznie o wyobraźnię. Albo o język. Ni chuja idei po latach. Ni chuja suridei. Chcieliście mieć zaangażowanie w poezji i krytyce, to teraz zmierzcie się z siłą, która je zniszczy. Taka magia surrealizmu, który się czai za każdym rogiem, gdzie kiedyś wiersz polityczny uprawiał emigrację wewnętrzną, cichą manifestację „my” zamiast „ja”. Teraz popełnia zbiorowe samobójstwo: między metaforami nie ma miejsca na protesty, choć w samych metaforach tego miejsca jest za dużo na wszystko. „Wszystko” i „nic” to byty wrogie wierszowi jako takiemu, nie dajmy się im zawłaszczyć. A jednak surwszystko i surnic. Lejcie wodę, w nic się nie przemieni, dopóki tego sami nie nazwiecie, w intencji tekstu, w wielopodmiotowości wiersza, który nie wie, co mówi, bo jego polifoniczność wzajemnie zagłusza głosy za i przeciw. Protest ewoluuje w pro-test, i znowu sprawdzamy siłę języka i wyobraźni, ich potencjalność i nienazwaną, żeby nie zapeszyć, wszystkożerność. Nie umrzemy z głodu, ale nie wywalczymy realizacji swoich postulatów. Co najwyżej ich surrealizację, do następnej modnej szufladki, rozpoznania na trzy osoby autorskie, dwa teksty i może jeden nudny doktorat.

Nie wiem, czy jednak nie zmodyfikowałbym tego pytania, by brzmiało: co jest wyobraźniowego w polityce? Chodzi o to, żeby mieć wizje, o kategorię wizyjności? Brakuje tego, i w ogóle nie piję do upadku nurtu ośmielonej wyobraźni, błąkania się po metaforach sierot po Honecie, Kobierskim czy Majzlu, którzy wyruszyli w inne, odpowiednio prozatorskie i przestrzenne, wędrówki.

 

  1. Zbigniew Bieńkowski, zdecydowanie, to w końcu sprawa wyobraźni; choć raczej zaliczyłbym go do tradycji (poza uczelniami) zapomnianych, przemilczanych, w jakiś sposób wykorzystywanych w kilku literackich ośrodkach (na przykład Instytut Mikołowski ośmielił się wydać jego eseje). Jego poematy to, moim skromnym, esencja surrealizmu – widać, jak bardzo był zanurzony we francuszczyźnie, jak czuł automatyzm i konieczność odwołań do dzieciństwa, by nie wylać go z kąpielą w nudnym realizmie poetyckich pozorów (na przekór kiczom końca).

Jarosław Markiewicz, zaraz obok, tylko z innych pozycji, niż chcą akolici Rafała Wawrzyńczyka. Polityczność, na obrzeżach Nowej Fali, zupełnie mnie tu nie interesuje. Biorę sposób prowadzenia wiersza, inkrustowania go wizyjnymi metaforami przekuwanymi na sensy. Pewien, swoisty, rytm wyobraźni, kształtujący się w jej strumieniu. Czyli rusztowanie, paradoksalnie utrzymujące wiersz podczas kolejnych remontów interpretacji. Popłynąłem? Nie bardziej niż autor Stadionu słonecznego.

Czesław Miłosz? Jest obecny w każdej polskiej tradycji, ponieważ jest Czesławem Miłoszem. Rok setnej rocznicy powstania surrealizmu ogłasza się Rokiem Czesława Miłosza na terenie całej Rzeczpospolitej. Przypadek?

Wat, Ważyk i Czechowicz występują nawet w internetowych ściągach dla szkół średnich; dwóch pierwszych dotyczy dobry dotyk mody, nad trzecim pracuje pół poetyckiego Lublina, nie tylko z racji nagrody jego imienia. Tradycje to ludzie, którzy byli wcześniej. Chyba, że jak Piotr Gajda debiutowali późno. Możemy się skupiać na najmłodszych przedstawicielach „Iglicy”, „Trytytki” i „Stonera Polskiego” jako, mniej lub bardziej skutecznie zarażających, nosicielach tych tradycji.

Dodałbym, niezależnie od intencji autorki, Lucynę Skompską. Nie tylko dlatego, że Markiewicz lubił ją publikować. Dopóki płonie to wręcz manifest oddania poetyki surrealizmowi: z wszelkimi wybuchami, iluminacjami i, naturalnie, pożarami. W następnych książkach poetka stopniowo przechodziła na pozycje logiczne, nie tracąc jednak predylekcji do szalonych, wręcz automatycznych metafor – Ani rozmiaru ani skali jest tego doskonałym przykładem, co możecie łatwo sprawdzić.

Szkoła MLB? Robert Rybicki one man show? Te zjawiska zostały już opisane.

Uwaga na marginesie, dla poszkodowanych szkołą nowojorską (jakże, przecież, z surrealizmu czerpiącą): Piotr Sommer nie jest na pewno twórcą surrealistycznym. Jego wyobraźnia, również językowa, nosi znamiona ograniczeń. „Dom stoi jak się patrzy i jak się nie patrzy” to tylko retoryczna zmyłka – tam nigdy nie było żadnego domu; papier, jak teraz ekran, wszystko przyjmie.

 

 

Agnieszka Waligóra

 

  1. Surrealizm wydaje mi się nie tylko poetyką żywą w najnowszej poezji, ale wręcz jednym z najważniejszych dziś nurtów. Często sięgamy teraz do jego nowoczesnych, politycznych źródeł – historycznie surrealizm z jednej strony pokazywał wypaczenie odczarowanego przez kapitalizm i technologizację świata, z drugiej próbował je w jakiś sposób odrodzić, z trzeciej zaś stanowił pewnego typu strategię walki przeciwko takiemu stanowi rzeczy. Dzisiejszy powrót do poetyk surrealistycznych czy ich rozwinięcie zawdzięczamy więc nie tylko poetom i poetkom, ale też między innymi wpływowej myśli badaczy i krytyków. Tu najważniejszym wydaje mi się Dawid Kujawa, który podniósł utopijną wizję surrealizmu jako rodzaju twórczości zdolnego do stworzenia enklawy swobody w zawłaszczonym przez kapitał świecie. Refleksja ta zdaje się silnie oddziaływać na młodych twórców i twórczynie – za jedną z jej najważniejszych inspiracji uznać możemy także bardzo modną schizoanalizę Gillesa Deleuze’a i Felixa Guattariego, która nie tylko wykazuje, jakie stany psychosomatyczne generuje w nas alienujący i zarazem zwielokratniający rzeczywistość kapitalizm, ale i pozwala je twórczo wyzyskać w postaci formy oporu. Jednocześnie warto jednak zauważyć, że surrealizm może mieć rozmaite odsłony i trudno mówić o jednej perspektywie surrealistycznej. Oznaczać on może bowiem twórczość šalamunistyczną, wyzwalającą wyobraźnię językową z ram racjonalnych – taka wizja zdaje się obecnie najczęstsza – ale też na przykład podejścia światotwórcze, skupione na tworzeniu alternatywnych przestrzeni literackich. W różnych odcieniach surrealizm dostrzegam dziś m. in. u Filipa Matwiejczuka, Joanny Łępickiej czy Wojciecha Kopcia; ze starszych autorów i autorek wymieniłabym, poza oczywiście Miłoszem Biedrzyckim, Annę Matysiak i Tamarę Bołdak-Janowską – ich niezwykła imaginacja wciąż domaga się naszej uwagi.

 

  1. Idąc za tropem mojej wcześniejszej wypowiedzi – wszystko. Wyobraźnia pomaga nam bowiem zwizualizować albo zbudować światy alternatywne, na podstawie których dostrzegamy, co i jak można zmienić w naszej rzeczywistości, lub po prostu umożliwia nam ucieczkę od tego, czego doświadczamy – to także stanowi wyrazisty polityczny gest. Lubię jednak nieco zawężać myślenie o wyobraźni: choć rozumiem przekonanie, że każdy wymarzony czy wyśniony mikrokosmos w jakiś sposób rozszerza nasze uniwersum, przesada zdaje się zaciemniać faktyczne możliwości takiego podejścia. Doceniam tu wagę radykalnych gestów, lecz ich nadmiar przerodzić się może w chaos nieskonkretyzowanych wizji. Stąd częściej doceniam takie twórczości i takie formuły wyobraźni, które w pewien sposób rozszerzają to, co już istnieje, lub tworzą nowe stany rzeczy w obrębie możliwości, które już posiadamy. Takie myślenie jest zresztą istotne dla krytyki marksistowskiej, gdzie ważna była refleksja, że sztuka powinna portretować świat taki, jakim powinien on być, a nie takim, jaki jest – zawsze wynikając jednak z warunków materialnych. Nie zapominałabym także o tym, co o wyobraźni mówił Immanuel Kant – jakkolwiek nie jest to dziś najmodniejszy filozof, w jego systemie wyobraźnia ma specjalną rolę i być może warto byłoby się jej dogłębnie przyjrzeć. Pozwala nam ona bowiem w ramach wolnego, nieskrępowanego działania używać ludzkich możliwości do autonomicznej kreacji; w tym sensie wyobraźnia jest racjonalna, bo współpracuje z naszym tradycyjnym, dyskursywnym postrzeganiem i jednocześnie je przekracza, uzupełniając i rozszerzając władze poznawcze. Trzeba jednak zaznaczyć, że cała filozofia Kanta miała na celu wyznaczenie granic, poza którymi rozum nie działa. Wyobraźnia nie ma podobnych ograniczeń i warto postrzegać ją właśnie w taki sposób, ale gdyby w materialnych wytworach nadać jej pewne ramy, szukałaby takich przestrzeni, które można w jakiś sposób odnieść do naszego usytuowania lub postawić jako na poły utopijny, na poły zaś uchwytny cel. Wydaje się, że taka myśl przyświecała całej szkole frankfurckiej, na przykład Walterowi Benjaminowi.

 

  1. Częściowo wskazałam je w odpowiedzi na pierwsze pytanie; rozwijając ową kwestię podkreśliłabym ponownie, że istnieje wiele możliwych tradycji i poetyk surrealistycznych oraz takich nurtów, które blisko się z nimi łączą. Wśród nich podkreśliłabym wagę oniryzmu, czyli sięgania do marzeń sennych – historycznie w tym szeregu mieszczą się m. in. Bruno Schulz czy Józef Czechowicz. Na przykładzie dzisiejszej twórczości poszłabym dalej i wskazała na to, jak sen jest portretowany w poetyckiej krytyce kapitalizmu, który stara się reglamentować nasz czas na odpoczynek i kontrolować jego długość i jakość – takie wątki pojawiają się u Marcina Czerkasowa czy Filipa Matwiejczuka. Z drugiej strony posiadamy też tradycję Rimbaudowską – Arthur Rimbaud ze swoją skłonnością do budowania światów z języka wydaje się jednym z prekursorów modernistycznego surrealizmu. Poszukałabym więc nietypowych przejawów owego nurtu w projekcie Andrzeja Sosnowskiego jako tego, kto prawdopodobnie najwyraziściej ze współczesnych poetów czerpał z tekstów francuskiego pisarza. Podążając dalej ścieżką inspiracji autora Sezonu na Helu, a konkretnie wątkiem niemieckiej filozofii klasycznej, zapytałabym nieco przekornie o surrealizm lirycznych ujęć systemów filozoficznych – jak się wydaje, tego typu konteksty mają Wiersze o pojęciach Agnieszki Wolny-Hamkało. Ostatecznie jednak najważniejszym punktem odniesienia dla naszej dzisiejszej wyobraźni surrealistycznej wydaje mi się – obok wspomnianego wcześniej Miłosza Biedrzyckiego – twórczość Roberta Rybickiego. Stanowi ona nieskończone źródło inspiracji surrealistycznych i okołosurrealistycznych, często sięga też do tych tradycji, które poprzedzały i fundowały nowoczesną sztukę – zwróciłabym uwagę m. in. na motywy spirytystyczne i to, w jaki sposób powiązane są z zagadnieniami politycznymi i społecznymi. Wielka jest wyobraźnia poetycka Ryby i często znakomicie lokująca się we wskazanym przeze mnie splocie realnego i surrealnego – zapewne w najbliższych latach będziemy dostrzegali to coraz wyraźniej.

 

 

Wojciech Kopeć

 

  1. Całkiem sporo, ale z zastrzeżeniem, że trudno mówić o poetykach, które odwoływałyby się do jednego konkretnego historycznego prądu awangardy. Mieliśmy mały renesans surrealizmu i dadaizmu jakoś 7-8 lat temu (powstanie „Stonera Polskiego”, Nowa Faza, czy od strony naukowej – seria Awangarda/Rewizje), ale podobnie jak w przypadku pierwszych polskich ruchów futurystycznych były to raczej swojskie adaptacje, przetworzenia, mieszanki. Raczej poszukujący ferment niż jeden konkretny „-izm”.

Z surrealizmem często utożsamiany jest obecny chociażby u Patryka Kosendy weird, oniryzm zwłaszcza wczesnego Romana Honeta czy ekstatyczna (ale bardziej w duchu dajmy na to Ginsberga niż francuskiego surrealizmu) poetyka Joanny Łępickiej. I rzeczywiście jakieś elementy surrealne da się tam odnaleźć, ale tylko dlatego, że sam termin „surrealizm” zupełnie rozcieńczył się przez sto lat swojego istnienia i dziś może znaczyć bardzo wiele. Jeśli sięgać po historyczne praktyki, to pewnie blisko nich uda się zlokalizować poezję Justyny Bargielskiej (zwłaszcza wspaniałe operacje na czasie, który surrealiści chcieli unieważnić jako organizujący reżim pracy), Bianki Rolando (z bardzo istotną dla niej, zwłaszcza ostatnio, tradycją baśni), Przemysława Suchaneckiego (w całych ciągach zestawień nieprzystających do siebie przedmiotów), kwartet Iglicy (mocna jukstapozycja i fascynacja starociami i ruinami u Kowalskiego czy Polak). O ile u Suchaneckiego zetkniemy się z ciekawymi przedstawieniami transplemienności, wyobrażeniami o wspólnych dobrach ponad granicami historii, gatunków czy narodowości, o tyle w poezji orbitującej wokół Iglicy zdecydowanie brakuje – bądź nie jest aż tak istotny jak był dla historycznego surrealizmu – politycznych postulatów. Z tego samego powodu wiersze Bargielskiej i wcześniej wspomnianego Honeta może i „ośmielają wyobraźnię”, ale nie wychodzą one poza granice osobniczego, indywidualnego podmiotu. Bianka Rolando to jeszcze zupełnie inna poetyka – tam postulatywności niewiele, za to jest groteska, romantyczno-baśniowe parcie ku przygodzie, operacje na uciętych kończynach, głowach, często obskurna gotyckość – wszystko w czym lubowali się szczególnie surrealiści.

Natomiast jeśli miałbym wskazywać na autorów, którzy zupełnie świadomie nawiązują, dialogizują z przedwojennym surrealizmem (przede wszystkim powołując się w swoich tekstach na konkretne nazwiska), to byłby to Jakub Kornhauser i Robert Rybicki. W Dziewięciu dniach w ścianie dostajemy cały pakiet narzędzi skierowanych przeciwko bretonowskiej „bestii nawyku” – ciągłe wykolejanie składni, dezorientowanie czytelnika, pracowanie na starociach i tradycyjnych, konserwatywnych społecznie uniwersach (dla Francuzów było to mieszczaństwo, dla nas jest to przede wszystkim kultura dworkowa). Drugi pracuje z kolei na poetyce surrealnego manifestu, nicuje racjonalność, ośmiesza inteligencję (zwłaszcza figurę profesora) i instytucje kumulujące wiedzę oraz pamięć (uniwersytety).

 

  1. Przychodzą mi do głowy dwie możliwości – projektowanie utopii oraz wykrzywianie rzeczywistości poprzez łączenie elementów na pozór nie mających ze sobą wiele wspólnego, a ukazujących jakąś szczególną politycznie łączność cech, przedmiotów, fenomenów (wszelkiego rodzaju konstelacje, „dziwaczne” zestawienia). Wyobraźnia może być polityczna w próbach przemyślenia na nowo projektów emancypacyjnych, modernizujących (wszelkie futurologie, manifesty mile widziane), ale też w „odpodobnianiu” tego, co znaturalizowane, przezroczyste (błazeństwo u Adama Kaczanowskiego, rozbieranie liberalnego języka u Tomasza Bąka).

 

  1. W Polsce surrealizmu jako ruchu nie było, awangarda rozwijała się przede wszystkim w kierunku konstruktywizmu (Peiper, Przyboś). Jeśli gdzieś szukać elementów nadrealnych to raczej u futurystów (chociażby piecyk Wata), później może incydentalnie Gałczyński (Bal u Salomona ponoć pisany w gorączce, niemalże automatycznie), niektórzy wskazywali na Czechowicza czy późniejszych powojennych katastrofistów (Stanisław Czycz, Kazimierz Ratoń). Wszystko to raczej marginesy twórczości uznanych poetów niż główna inspiracja albo surrealizm rozumiany bardzo szeroko (podczas gdy to tradycja romantyczna była istotniejsza choćby dla polskich katastrofistów). Ale jest też kilka tomów – które czytałem, szukając kilka lat temu na użytek własny tradycji surrealistycznej w Polsce – rzeczywiście czerpiących bezwstydnie i świadomie z tego nurtu. Pierwszy tom Juliana Kornhausera, odkryty niedawno Jarosław Markiewicz czy debiut Jerzego Kronholda – wszystkie tomy gdzieś zaczepione wokół Nowej Fali. Kornhauser to w końcu też bardzo ważny łącznik z jugosłowiańską awangardą (nie zapominajmy, że Belgrad był drugim po Paryżu centrum literackiego surrealizmu w Europie). Dalej na pewno MLB, także przecież jugosłowiański łącznik. Tak czy inaczej, ile byśmy nie wymienili autorów, których jakoś próbowano połączyć z surrealizmem – był to raczej margines. Inne tradycje gospodarowały u nas rozbuchaną wyobraźnię – na czele z mistycznym romantyzmem, historiozoficznym katastrofizmem, schulzowskim oniryzmem, gombrowiczowską groteską, aż po poezję ośmielonej wyobraźni.

 

 

Przemysław Suchanecki

 

W oczach naszych sióstr

 

W oczach naszych sióstr drżą krople odlotu,

ściółka jest zwilżona i wiruje nad nią to, co spada ze szczytów,

a przepaście ze śpiewu kładą w nich zmęczenie.

W tym czasie, w ciągu pięciu gęstych godzin, grano filmy.

A gdy pomogli im zamknąć, wybuchła radość,

tańczyli i strzelali w nic, zupełnie jakby to było

nocne morze, sen niewidomego, głodny utraty

oznaczenia, warstw. Pięć śmiesznych godzin

na obrysowanie tańczącej postaci, na zapomniane podkreślenie,

na starego rolnika na niewiadomym traktorze,

wychodzącego do nas, gdy mówisz mi o czułych obrazach.

 

Gra się nie kończy na serii peronów,

łopocących kurtkach, ryku dwóch tuzinów,

byciu prowadzoną w miejsce, gdzie wcześniej nie byłaś,

zapomnisz tę drogę dokładnie dlatego.

Widziałem tę drogę, kurz na niej i ciebie,

nikły punkcik, co żarzy się zapisem w nerwach skóry,

w rozluźnionych mięśniach i w wewnętrznym uchu,

potem pod kaskadą i obok placu zgody.

 

Snujemy się jak nieumarli po tych samych ścieżkach,

coś się nam tłucze w zasłoniętych uszach,

w mózgu tych arterii chwytamy harmonię

niesłyszaną już ośmiu lat.

 

 

Patrzę na litery

 

Patrzę na czerwone litery neonu

informujące mnie o kantorze za szklanymi drzwiami,

gdzie powinien być jeszcze drugi człowiek

i poważna ilość powietrza, w którym rósł sad

pełen owoców presji, egzekwowanej bez litości jak

wymieniam sól na sok, tracę przy tym trzy wdechy, niczym sobie nie świecę,

a żeby wrócić potrzebuję potrzeć zimnym palcem wytarty fragment brązu.

 

Wdychałem wcześniej dym, na okrętach i dachach,

pod tym sufitem, który zawsze nas chronił, był nam czystą zasadą,

planem trasy, wytyczonym przez mistrzów alchemii,

oni wyjedzą z nas całą pustkę, która pozostała nam, aby czuć,

drylują społeczne złoża na platformach wiszących tuż nad naszym pierwszym słowem o zmroku,

piją nasze soki, wdychają parę, dotykają nas, gdy się kochamy na kanapach w blokach

i kamienicach,

przesłaniają światło pieszczące nasze rozklejone ciała spod abażurów,

jest w nich coś natrętnego, ale czekają na nas.

 

 

Kozacy

 

Futro z Zaporoża to twój skarb,

bywalcu zjeżdżający z filara, to twój pogrzeb,

moja klika wrzeszczy w przedziałach, udrażnia kanały błotem,

a moja zdolność jest wyskokiem pstrąga na słońce na oczach trekkerów.

Cisza jest niebezpieczna, gdy jesteś zwierzęciem zanurzonym w głębokim tańcu,

gdy zza sennej balustrady majaczą wielkie smutne oczy, które tak kochasz,

albo rozmowa jak przez śnieg, przerwana, niesłyszalna, pocięta,

trzeba zawyć o wyschniętym ruchu, o tym jak nogi niosą cię mocno

przez dekady gór, przez morza kruków, wariacje stron,

lśniące szklane kulki, w których brodzisz czasem po kolana,

a gdy kołaczą, nikną doniesienia, plotki, zbiorowe emocje, inkantacje,

w których mógłbyś znaleźć wskazówkę, ale prędzej dodatkowy hałas, prędzej trzask,

konną szarżę i trudną woltyżerkę w biegu.

W rzędzie trudniej się opanować, zatem po co chodzisz?

Aby zacisnąć w piersi twój hejterski skarb należy wykonać tysiąc skoków

w gabinecie depresji, paranoi, zależności, wyparcia mrozu,

który siedzi w każdym z nas, tej palącej kaźni,

co splata nam ręce w geście wskazywania wad,

które sami nosimy w trójnasób.

Dlaczego zatem chodzisz?

Po co tak kroczyć od parkietu w Kurdwanowie do klepisk Zaporoża?

Po co odwracać wzrok, gdy w setkach kolorów pisze się historia świata?

 

 

Sara Akram

 

magnum opos i anarchia [fragment]

 

I

to było miasto płonących śmietników, ich dymne cienie łuszczyły się na ciemnym niebie; to było miasto pełne oposów bez ogonów o zrośniętych oczach i dłużących się nocy; sypanego plastiku i pióropuszkowych oposów

(mięso oposa transportuje się w Nowej Zelandii do Malezji, Tajwanu i Chin,

gdzie uchodzi za przysmak i nazywa się „kiwi bear”)

 

II

to było miasto płonących notesów, zasieków i zgniecionych puszek, butelek bezzwrotnych, ćwiczeń z segregacji; miasto wyrobników perskich dywanów; prototypów, zamienników; podstawione Shenzen; sypkie Shenzen w Delcie Rzeki Perłowej

oposy na rusztowaniach poganiają wygrzebywaczy śmieci

 

III

to było miasto płonących wersji beta stojących w ogonku po aktualizacje czekających

na zapłatę kosmiczne wyrównanie rachunków

 

IV

to było miasto płonących krosien i płaczek piszących piosenki

o dziewczynach z tumblra; podtopione Shenzen powleczone białym

makiem i pistacjami

 

V

TW: matrioszka w pustym śmietniku

 

VI

rodzaj nawoływania w miejscu bez echa rodzaj nawoływania: mantra

martwych i ciekłych; szkielet delfina na plaży

 

VII

to było miasto narwali o pękniętych źrenicach; mieć w sobie

wers gładki i przyjemny nosić w sobie wodę; po wyżłach ciekła sól polizać wodę

 

VIII

to było miasto ognistych marsupiali drzew migdałowca hebiańskich dronów

kryształowych heliksów

 

IX

przejść w poprzek mieć w sobie sól i wodę niech to będzie sidło

które zakładasz sama

 

X

odpowiadać i pytać jednocześnie

opowiadać oposy jak anarchistyczne memy opowiadać uwieszony

u języka aksamitny fraktal

 

XI

stowarzyszyć umarłe nanoboty opowiadać

segregację tak jak opowiada się euklidesową geometrię

 

XII

skolonizować marsz tysiąca rapsodii o nierównościach społecznych i ekonomicznych

 

XIII

skalibrować wiersz jak martwą tundrę u

puścić język wolno obnosić się z nim

 

XIV

skolonizować głód i równonoc

skolonizować wszystkie wiersze dla Ukrainy

skolonizować wszystkie zero wierszy dla Gazy

 

 

Julia Tkacz

 

Pisałam lepsze wiersze o śmierci gdy nikt jeszcze nie umarł

 

Do wszystkich (a przynajmniej do większości z nich) posiadam ładowarki.

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⣀⣀⣀⣀⣀⠀⠀⠀⠀⠀⠀

⠀⠀⠀⠀⣿⠀⠀⢸⣿⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠸⠿⠿⠿⠿⠿⠀⠀⠀⠀⠀⠀

⠀⠀⢠⣤⣿⣤⣤⣼⣿⣤⠀⠀⠀⠀⠀⠀⢸⣿⣿⣿⣿⣿⣿⣿⣿⣿⠀⠀⠀⠀

⠀⠀⠀⠀⣤⣤⣤⣤⡄⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⢸⣿⣿⣿⣿⣿⣿⣿⣿⣿⠀⠀⠀⠀

⠀⠀⠀⠀⣿⣿⣿⣿⡇⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⢸⣿⣿⣿⣿⣿⣿⣿⣿⣿⠀⠀⠀⠀

⠀⠀⠀⠀⠘⠿⠿⠟⠁⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⢸⠛⠛⠛⠛⠛⠛⠛⠛⢻⠀⠀⠀⠀

⠀⠀⠀⠀⠀⢰⣶⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⢸⣀⣀⣀⣀⣀⣀⣀⣀⣸⠀⠀⠀⠀

⠀⠀⠀⠀⠀⢸⣿⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⢸⠉⠉⠉⠉⠉⠉⠉⠉⢹⠀⠀⠀⠀

⠀⠀⠀⠀⠀⢸⣿⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⢸⣀⣀⣀⣀⣀⣀⣀⣀⣸⠀⠀⠀⠀

⠀⠀⠀⠀⠀⢸⣿⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⢸⠉⠉⠉⠉⠉⠉⠉⠉⢹⠀⠀⠀⠀

⠀⠀⠀⠀⠀⢸⣿⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⢸⣤⣤⣤⣤⣤⣤⣤⣤⣼⠀⠀⠀⠀

⠀⠀⠀⠀⠀⠸⣿⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⢠⡄⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠹⣦⣀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⢀⣠⡿⠁⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠈⠙⠛⠶⠶⢶⣶⣶⡶⠶⠞⠛⠉⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀

 

 

Papcio

 

Co wyście zrobiły, krwinki? Czyja to krew na mnie chlapie? Czuję ją, rozdziela się już i koaguluje. Jest umami. Strzępy zostały mi między zębami. A, ten dziad i ta prababka, aktor i farmaceutka. Na nazwisko miał Limoncello. I moja mama została handlowcem, myślałam, że menadżerką. Limoncello w teatrze grał rolę ojców albo bogaczy, i zabijał, zabijał wszystko. Och Limoncello, nie zabij ty mnie! Utrata tego ciała byłaby moją personalną porażką. 400 lat na nie czekałam. Limoncello zabijał, zabijał wszystko, czarownice, chłopki, żony a córki zabijał całując je głęboko by martwe chodziły po ziemi jak trupy. Nie myjąc zębów, puszczałyśmy w ruch pracujące bakterie wypełniając się życiem.

Spadł ze skał. Pech chciał, stałam na otaczających klif kamieniach i patrząc w niebo nakładałam ochronną pomadkę: lanolina, mięta, piach.

 

 

Obiecanki cacanki a umarłemu kadzidło

 

Wchodzę do kościoła a w nim Jezus. Jezus na krzyżu. Jezus na szkle. Jezus w glinie.

Jezus-papier-mache. Jezus-mąka. Jezus-wosk.

Jezus-kukła strzeżony przez harcerki dwie. Jezus-książka. Jezus-piosenka.

On odpuszcza grzechy, wy te grzechy to sobie zapomnijcie już.

Jezus na liściu. Jezus na drzewie. Jezus-pomidor. Jezus w tosterze.

Ten biały, przystojny mężczyzna to dobry chłopak, złoty chłopak, męski w męskim towarzystwie.

Patriota. Amerykanin. Dinozaurom też wybaczył grzechy.

Gdy zestarzały się, zrobił im pod ziemią cmentarz. Jezu, jezu.

 

 

Justinna’s just about gone

 

Złotka sreberka biżuter, piękny przedsiębiorca a bardziej biznesmen.

Wstawaj ptaszku, już świta.

Miska grochu tobie należyta, wstawaj już, tak jak słońce wstało. Jeszcze tobie mało, zjedz chleb, wypij kakao, załóż spodnie świeże, chłodne, niech dom cię już wypluje na ulicę, złoży w kieszeń torowicy i zapomni. Kto ciebie odnajdzie w Krakowie bądź na niemieckiej granicy, ulica podobna ulicy, portfel i telefon zostały w samochodzie, zaraz ktoś je stamtąd wyciągnie i zabierze.

Leżę obok ciebie, tak blisko twojej twarzy, jakbyśmy były razem w dokładnie ten sam sposób. A jednak to ty naprawdę leżysz, gdy ja leżąc tylko współodczuwam.

 

 

PRZEGLĄD SURREALISTYCZNEJ POEZJI CHILIJSKIEJ W TŁUMACZENIU ADRIANA KRYSIAKA 

 

Braulio Arenas

 

Tyle księżyców

 

Tyle księżyców na czysto

pręgi i więcej pręg tygrysy i więcej tygrysów

oraz hotel na dogodny sen

 

Słowa i więcej snów pocałunki i więcej pocałunków

co pozostanie z tego księżyca

co pozostanie z tej wody tego pragnienia tego

szkła

 

Okno przeznaczone dla ciebie

abyś się wsparła bardziej doskonała

swą urodą robisz to

co inni czynią z niebem

 

 

Nie znam powodu…

 

Nie znam powodu

Nie znam kąpieli horyzontu

Ani miejsca

Czy popiersia.

 

Tak słaby

Jak upierzenie słońca

Albo cierpliwość

Która drąży szczury.

 

Życie

Kobiety

Życie

Kobiety.

 

 

Enrique Gómez Correa

 

Oko mędrca

 

To dzięki temu światłu i tylko dzięki temu światłu

Ona pochyla głowę

Chyba że ogień pochłonął już całe jej ciało

Jej język i oczy

Upraszczają powietrze.

 

Z drugiej strony mury wąż

Morskie oko uderzające w kwiat

Czy oko to płomień pochłaniający ciało

Identyczne niebezpieczeństwu pamięci.

 

Jednocześnie szare ptaki

Toczą się przez pierś

Czego dotyka jej ręka przemienia się w oko

I są to czyste spojrzenia liżące stopy.

 

Słyszy siebie i znika

I to jej naga wyobraźnia

Która kruszy każdy z moich palców

Szybka jest

Lecz jeśli w głębi płomienia znajdzie się mężczyzna

To z konieczności stracimy kobietę.

 

 

Córy pamięci

 

Odrywa dłoń od zwłok

Pocałunek wznosi się na tron dżungli

Jej miłość jej migająca miłość

Jej sen o skrobi, kamforze, pojezierzu, gwałcie

I jeszcze ta zimna dłoń, we fragmentach

Płynna

Ale wciąż jej miłość

I wtedy

Wtedy jej źrenice trądem obdarzone

Będą zawsze błogosławić jej ciało

Ponieważ jest zachwycająca.

 

 

Jorge Cáceres

 

Odaliska i magnolie

 

Chcę, by gałęzie pękały w lesie

Gdy opada kobieca pończocha

Jak pajęcza sieć wychodząca z ramy

Między dwiema czarnymi liniami wznoszącymi się z terenu

Dwa kryształowe flakony w onyksowym kręgu

Spoczywające w centrum gąbki

Gdy ta ma ochotę się roześmiać.

 

Widziałem tkacza wełny przy końcu tego muru

Ptak palący między nami dwojgiem

A ręki, którą wybieram, już tam nie ma

W ostoi ostatnich barw

Docierających jak krzyk

Ostatnich przedmiotów z kukurydzy

Klatka przestała tańczyć na nosie kanarka

Bo ostatnie chmury nie palą listowia

Wyczekuję najchłodniejszej godziny

Ponieważ tam mieszkam

Kiedy kropla soli pęka na krawędzi drzwi

Wtedy dla mnie spada.

 

 

Listy

 

Listy dobrej pogody z koralu

nie są już tymi samymi listami wichrów

Na czole jezior w gardzieli delt

Ptaki powtórzone tysiąc razy w pryzmacie

Nieskończone upierzenie konieczny uśmiech

W tęsknocie za dniem wielkiej powodzi

Kołyszącego się na niebie świeżej trawy

Kiedy złodzieje gniazd wpadają w sieci wzgórza.

 

Prośba małego bobra

Tkwiącego w piramidzie z górskiego kryształu

Dla ślepców przemierzających targi soli

Aż nadto mają pułapek.

 

 

Teófilo Cid

 

Pamięć jest zasobem przypadku

 

Są daty zapomniane przez śmierć

Które skalują pamięć

Które wzbudzają wiry godności

Jak przegląd maków

W fizycznej próżni gniewu

Pożegnanie rozświetlające eskorty

Misje rogówki

Oczy puste na każdy przypadek

Na każdy terror pragnienie poddane smakowi

Są też echa zniszczone

Głosy jak płeć umiłowane

Obradujące w lodowcu zdań

Nieruchome piersi przyciągające ich słowa
Ich słowa z miłości jak ktoś szalony
Jak ktoś wychodzący z ustępującego odrętwienia

I pocałunek oddzielający gniew

Pocałunek oswajający umęczenie

W tych czystych ukochanych ustach na których straży stoję

 

Morze zbawienia wkoło

Wyszło z rzek

Które są we mnie zalążkiem okrucieństwa

Tego, co nazywam miłością

Ciepło pomniejszone przez krajobraz

Chłód okoliczności dla oczu

Ilość piersi zbytecznych dla życia

Pochodna upałów

Które w ciszy przenicowują zdania najrozkoszniejsze

Te o śmierci samotności i poezji

Niczym sokół na dłoni dłoni

Na dłoni stóp na dłoni oczu

 

Cóż za siła jaka westalka w płomieniach

Jak wodna przyszłość płomieni

Światło całe przyszłe wyryte na plecach

Przez oszczędność wysiłku

 

Co mogło wymalować w ryżu jego najwyższe pragnienie

To o wylewaniu pożegnań w samumie żył

Jakie lampy przybyłe z zawczasu

Pogrążają w rozpaczy cały trud

Dominują zakątki westchnień

I somatyczny kabaret wahań

Niczym wizualny zapał oferujący ramię

Właścicielka ryżu wkracza w krajobraz wróżb

Ta którą porównuję do swej godności

Ta bez przeznaczenia
Sztywna z pragnienia.

 

z hiszpańskiego przełożył Adrian Krysiak

 

 

 

AUTORKI I AUTORZY NUMERU:

 

Rafał Gawin – poeta, recenzent, konferansjer, korektor, redaktor i animator kultury. Wydał siedem książek poetyckich, ostatnio Ofertę bezzwrotną. Wiersze prozy i dramaty 2012-2024 (2024) i Zdania bez wypadku i żadnego trybu. Poemat intencjonalny (2024). Tłumaczony na języki, niedawno ponownie ukraiński. Mieszka w Łodzi, gdzie pracuje w Domu Literatury i działa jako skarbnik w oddziale Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

 

Agnieszka Waligóra – literaturoznawczyni, krytyczka i tłumaczka. Zajmuje się głównie polską poezją współczesną oraz metodologią badań literackich. Autorka monografii Nowy autotematyzm? Metarefleksja w poezji polskiej po 1989 roku (2023). Jako krytyczka stale współpracuje z Wydawnictwem WBPiCAK.

 

Wojciech Kopeć – poeta, redaktor czasopisma i wydawnictwa KONTENT, okazjonalnie krytyk. Autor trzech książek poetyckich: przyjmę/oddam/wymienię: (2021), za który został wyróżniony w Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Złoty Środek Poezji” oraz w  Ogólnopolskiej Nagrodzie im. Kazimiery Iłłakowiczówny, jest taki konik (2023), za który otrzymał Nagrodę Literacką Gdynia, Klif, dywiz i sestyna (2024).

 

Przemysław Suchanecki – poeta, tłumacz. Autor czterech książek poetyckich, ostatnio: Na rogu (2023) i Łucznik (2024). Jego wiersze tłumaczone były na język angielski, ukraiński i słoweński. Tłumaczył wiersze Johna Ashbery’ego i Ariany Reines. Mieszka w Krakowie.

 

Sara Akram – poetka, doktorka językoznawstwa, organizatorka wydarzeń poetyckich (Fundacja Heuresis). Wiersze publikowała w czasopismach, zinach, i antologiach. Stypendystka Prezydenta Miasta Lublin (2024). Mieszka i pracuje w Lublinie.

 

Julia Tkacz – poetka, raperka, przyjaciółka. Maluje emo obrazy złych serc i złych kwiatów, ulubiony kolor to fiolet. Wokalistka zespołu PRAWDA. Ulubiony film to Sekretarka z 2002 roku. Napisała Algorytmy nastawione na lokalne wypadki (2023) oraz Piosenkę (2024).

 

Braulio Arenas (1913–1988) – chilijski poeta, dramatopisarz i prozaik, współzałożyciel surrealistycznej grupy Mandrágora. W 1984 uhonorowany Premio Nacional de Literatura.

 

Enrique Gómez Correa (1915–1995) – chilijski poeta, prawnik i dyplomata, współzałożyciel surrealistycznej grupy Mandrágora.

 

Jorge Cáceres (1923–1949) – chilijski poeta, malarz i tancerz, członek surrealistycznej grupy Mandrágora.

 

Teófilo Cid (1914–1964) – chilijski poeta, współzałożyciel surrealistycznej grupy Mandrágora.

 

Adrian Krysiak – z wykształcenia lingwista, z zawodu lektor języków obcych, tłumacz, korektor i redaktor. Zainteresowania: hiszpańsko- i francuskojęzyczna literatura awangardowa i eksperymentalna, metafikcja, sztuka XX-wieczna, teatr absurdu, jazz, flamenco, fado, filmy Bergmana, Tarra, Miguela Gomesa. Mieszka w Poznaniu.

 

 

 

 

Redakcja ÓSMEGO ARKUSZA ODRY:

Krzysztof Śliwka, Sonia Nowacka, Adam Pietryga

Kontakt: osmy.arkusz.odra@gmail.com

Odsłuchaj treść artykułu
Array ( [post_type] => post [posts_per_page] => 8 [post_status] => publish [orderby] => Array ( [meta_value_num] => DESC [date] => DESC ) [meta_key] => sticky_post [ignore_sticky_posts] => 1 [tax_query] => Array ( [0] => Array ( [taxonomy] => category [field] => term_id [terms] => Array ( [0] => 470 ) [operator] => NOT IN ) ) [category__in] => Array ( [0] => 15 ) [category__not_in] => Array ( [0] => 470 ) )

AKTUALNOŚCI

Dodano: 15.11.2024 10:01

Zmarł Olgierd Krzysztof Gubrynowicz

Z żalem zawiadamiamy o odejściu Olgierda Krzysztofa Gubrynowicza. Ceremonia pogrzebowa odbędzie się w czwartek 21.11.2024  na cmentarzu Grabiszyńskim we Wrocławiu o godz. 12.00. Rodzinie składamy wyrazy głębokiego współczucia. Cześć Jego pamięci! pokaż więcej »

Dodano: 12.11.2024 14:08

MIESIĘCZNIK „ODRA” 11/2024

W najnowszym numerze miesięcznika ODRA m.in.: Surdykowski: „Europa” na mieliźnie • Orzechowski o wyborach w Austrii, oraz rozmowy z Safjanem, Góralczykiem i Annusewiczem. pokaż więcej »

Dodano: 11.11.2024 06:00

Spotkanie na temat książki „Miejsce życzliwe. Rzecz o Targu pod Młynem Sułkowice”

22 listopada w Wałbrzychu dobędzie się ostatnie z cyklu spotkań na temat książki „Miejsce życzliwe. Rzecz o Targu pod Młynem Sułkowice" Marty Hożewskiej, opisującej realia jednego z najsłynniejszych targowisk we Wrocławiu. pokaż więcej »

Dodano: 11.11.2024 04:00

„Muzyczne Czwartki” w Jeleniej Górze 2024

„Listopadowe krople deszczu” to koncert kameralny w wykonaniu uczniów i pedagogów PSM I i II stopnia w Jeleniej Górze, który odbędzie się 21 listopada w Galerii Karkonoskiej. Serdecznie zapraszamy. pokaż więcej »

Dodano: 11.11.2024 03:00

„Maria Skłodowska-Curie w mowie obronnej” – PREMIERA

Już 22 listopada zapraszamy do Instytutu im. Jerzego Grotowskiego na premierę najnowszego spektaklu o życiu słynnej noblistki oraz wyzwaniach i dylematach tej wybitnej naukowczyni. Autorką tekstu sztuki jest grecka artystka Efstathia. pokaż więcej »

Dodano: 11.11.2024 02:00

Dzień pamięci i Pojednania

Zapraszamy na uroczystości związane z obchodami 35. Rocznicy Mszy Pojednania w Krzyżowej, które odbędą się 23 listopada we Wrocławiu. W programie obchodów m.in. koncert wokalno-organowy oraz wykład. pokaż więcej »

Dodano: 11.11.2024 02:00

One Love Wrocław Music Festival 2024

Przed nami One Love Wrocław Music Festival 2024! Ponownie zapraszamy na halowy festiwal muzyczny, który w nowej formule łączy koncerty najpopularniejszych polskich artystów z najlepszą selekcją muzyki elektronicznej z naciskiem na drum’n’bass. pokaż więcej »

Dodano: 11.11.2024 01:00

Karolina Jaklewicz. Geometria w stanie napięcia

Wystawa będzie pokazem retrospektywnym obrazów, wybranych ze wszystkich cykli artystki namalowanych pomiędzy 2002 i 2022 rokiem. Towarzyszy jej w pełni ilustrowany, dwujęzyczny katalog, wydany przez OKiS pod redakcją Doroty Monkiewicz z tekstami Leszka Koczanowicza, Luizy Nader, Piotra Lisowskiego i Doroty Monkiewicz. pokaż więcej »

Skip to content

Zapisz się do naszego newslettera

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych (pokaż całość)