Udostępnij:

Dodano:

30.08.2025 10:20

8 ARKUSZ. 7-8/2025

ÓSMY ARKUSZ ODRY

 

TERYTORIA OPRESJI

 

Doświadczamy jej niemal wszędzie. Zarówno czynnie, jak i biernie. Niestety, stanowi ona powtarzający się element naszej codzienności, obecny w skali mikro i makro. Opresja. To właśnie jej przyglądamy się z różnych perspektyw w najnowszym numerze Ósmego Arkusza Odry, poszukując nowych znaczeń i odniesień. W tym kontekście prezentujemy fragment przygotowywanej do druku książki prozatorskiej Piotra Makowskiego oraz wiersze Agaty Afeltowicz, Juliana Kazberuka, Czarka Ciszaka, Jakuba Beliny-Brzozowskiego i Romy Makluka. Ich teksty podejmują temat opresji z różnych, indywidualnych perspektyw: od przemocy wobec istot nie-ludzkich po dekonstrukcję imperialistycznego myślenia. Całość dopełnia recenzja Kai Kędzioł dotycząca „gazetomu” Konrada Góry, w którym z niemal dokumentalną precyzją odtwarzane są historie ze skipów, czeskich skłotów, lat szkolnych, szemranych knajp i eleganckich salonów. Zapraszamy.

 

Redakcja Ósmego Arkusza 

 

Ilustracja Paweł Król

Piotr Makowski

Otarcia (fragment)

38

Andrzej szeroko uśmiecha się do kamery. Strzeżone osiedle, winda, porządek, zamykane na klucz wiaty śmietnikowe, na parkingu rząd fur. Monice się powodzi, dobrze, zazdro. Może Andrzejowi też powiedzie się. Oto mieszkanie, w którym można żyć, z którego nie chce się wychodzić, a salon jest na tyle duży, że można skakać na skakance i robić pompki, i powiesić drążek taki pro na ścianie, a nie w futrynie. Andrzej widzi na małym ekranie domofonu twarz Moniki, jej wypełnione usta, makijaż. Monika nic nie mówi, puszcza Andrzejowi całusa, ekran po chwili cały zamienia się w usta. Andrzej wchodzi przez otwarte drzwi i wjeżdża windą na górę, w windzie podnosi jeszcze bluzę od razu z T-shirtem i spina mięśnie brzucha, dobre światło.

Od wejścia: całują się. On to podpatrzył, ona to podpatrzyła, przez lata wiele się nauczyli, teraz robią własną wersję. Niemal strącają przedmioty, zaczynają się rozbierać, idąc, lądują w sypialni. Przyniosłem wino, Andrzej uwalnia się, łapie z pół metra dystansu do twarzy Moniki, patrzy jej na usta. Ja też mam, otwórz, ale jestem napalona na ciebie.

Na wpół rozebrani przechodzą do dużego salonu z aneksem, Andrzej podchodzi do wyspy, przy której zostawił plecak. Wyciąga wino i chowa je do lodówki, z lodówki bierze schłodzoną już butelkę na zakrętkę, otwiera. Monika podaje kieliszki, Andrzej nalewa, wypijają. Puścić coś? Tak, pewnie – i Monika włącza telewizor, kanał muzyczny, którego Andrzej nie zna, leci jakieś elektro. Siadają na hokerach, piją wino. To po-roz-ma-wiaj-my, mówi Monika. I od razu: jak twój dzień? Andrzej zagra w tę grę, poniedziałek, mówi, wiadomo. Robo, trening, jestem, mówi. A jak twój? Trening, praca, trening, jesteś, mówi Monika. Chodźmy do sypialni. Andrzej proponuje, żeby jeszcze chwilę posiedzieli, pogadajmy, mamy cały wieczór, całą noc, mówi. Dolewa wina, więcej sobie niż jej, bierze długi łyk, butelka się kończy, to spore kieliszki. Andrzej otwiera następną, nalewa więcej sobie niż jej, z telewizora dalej leci szajs, to w ogóle nie daje basu.

Monika nalega na sypialnię, wykonuje gesty. Ale może być kanapa, może być podłoga, puszcza oko, Andrzej proponuje papier-kamień-nożyce, Monika nie łapie żartu, zbliża twarz do twarzy Andrzeja. Zaczynają się całować, całują się mocno, macają się mocno. Lądują w sypialni, seks jak w pornosie; niby amatorka, a jednak profesjonalne ruchy. Monika wstaje do toalety, Andrzej idzie do lodówki, wyciąga otwarty gin, rozgląda się za tonikiem, ale go nie znajduje. Nalewa gin do szklanki, sporo, uzupełnia sokiem pomarańczowym, wypija na raz. Wracają do sypialni. Kładą się obok siebie, ściany są fioletowe. Fiolet to kolor do seksu, mówi Monika. Andrzejowi to mieszkanie się podoba, ale ściany są paskudne. Wyłączysz telewizor, kochanie? Andrzej mówi, że jasne, ko-cha-nie, wstaje, w kuchni jeszcze pije gin prosto z butelki. Kiedy wraca, Monika gapi się w telefon, podnosi na niego wzrok, klepie trzy razy materac prawą dłonią.

39

Mua, buziaki dla Andrzeja na dzień dobry – Monika jest głośna, Andrzej otwiera oczy. Wstawaj, śpiochu – Monika ma już makijaż, idzie jeszcze zrobić włosy. Andrzej jest obolały, ma kapcia w gębie, spał źle. Podnosi się z łóżka i wchodzi do salonu. Zabiera plecak do łazienki i wchodzi pod prysznic, przygląda się siniakom na mokrym brzuchu i udach. Wyciska żel na dłoń, boli go penis. Pod prysznic wślizguje się Monika, od razu się do Andrzeja przyciska, podkręca wodę na cieplejszą, gorąca woda, gorąca Monika. Andrzej nie ma już wyjścia, próbują uprawiać seks, ale woda jest jednak za gorąca, pozycja niewygodna, Andrzej nie umył jeszcze zębów, ma lekkiego kaca i boli go penis. Już pamięta.

W nocy obudził się i zobaczył, jak Monika go ssie, mocno, mechanicznie, do bólu. Monika przysysa usta do jego podbrzusza, Monika robi malinki na wnętrzach jego ud, Monika siada na nim i z całej siły paznokcie wbija w jego nogi, drapie go po klatce, góra-dół, góra-dół. Andrzej mówi: nie! Monika nie przestaje, góra-dół, góra-dół. Andrzej poddaje się, łapie jej sztuczne cycki, ale ona zabiera jego dłonie i nadgarstki przyciska do pościeli, Monika dominuje. Zaczyna głośniej dyszeć, góra-dół, góra-dół, Andrzej nie czuje już bólu, zaczyna również łapać rytm, góra-dół, góra-dół, uwalnia jedną rękę i jeszcze przyspiesza nią ruch Moniki, szybciej, tylko szybciej, koniec. Monika wychodzi do toalety, Andrzej naciąga z powrotem bokserki z kostek i od razu zasypia.

Chyba musimy się zbierać, mówi teraz. Zdążymy, odpowiada Monika. Andrzej próbuje być stanowczy, gorąca woda spływa mu po plecach. Próbuje jeszcze całować Monikę, ona nie daje za wygraną, mocno operuje ręką, aż dostrzega grymas bólu na twarzy Andrzeja. Tak, dokończ tutaj i widzimy się na kawie, mówi.

Andrzej myje zęby. Co prawda nie wypił przed snem zestawu aspiryna-orsalit-glukoza, ale to nie dlatego ciało go boli. Trochę nie wie, co ma o tym myśleć, w głowie pojawia mu się kilka słów, kilka określeń, ale żadnego do siebie nie dopuszcza. Zakłada czyste bokserki i i T-shirt, wychodzi z łazienki i czuje zapach kawy z kapsułki. Dzięki, mówi, bierze filiżankę. Pęka mi głowa, mówi. Monika:

Jakie masz plany na dziś?

Ja lecę zaraz na rurę, potem do salonu, mam dziś komplet.

Potem na trening i wieczorem widzimy się?

Dobre było to wino, które przyniosłeś. Weź dziś też.

Podobało mi się wieczorem, podobało mi się w nocy. Go-rą-cy!

Widziałam w necie śmieszny poradnik o seksie pod prysznicem. Poszukam potem, przyda ci się, ha-ha! Safety first!

Pij szybciej, musimy wychodzić. Może zostawić ci klucze?

Dobra, to dopij sobie spokojnie, a potem zgarniesz mnie z rury i od razu przyjedziemy tutaj?

Andrzej mówi, że nie wie, o której skończy siłkę i ma dziś jeszcze EEG, więc lepiej, żeby wyszli razem. Monika mówi, że okej, więc chwilę krzątają się i wychodzą, Andrzej zakłada bluzę dopiero w windzie, ale na zewnątrz od razu ściąga, będzie upał. Monika całuje go mocno, zanim wsiądzie do ubera, nie proponuje, żeby podjechał z nią chociaż kawałek. Ale to dobrze, Andrzej ma chwilę, żeby pomyśleć, zachodzi do sklepu po izotonik i przeciwból, do biura idzie z buta, posiedzi tylko chwilę, na drugą część dnia wziął wolne, bo EEG, a może od razu pójść też do lekarza? Kurwa, zapomniałem książeczki z chaty, zajdę po drodze. Zachodzi po drodze.

40

Kolejność z dupy. Najpierw powinien zrobić EEG, a później pójść do sportowego, ale Andrzej ma wrażenie, że lekarz musi go obejrzeć dzisiaj, teraz, natychmiast – obdukcja. Dzwoni i łapie termin, to nie jest takie trudne.

Zgodnie z zaleceniami przed EEG nie powinien pić kawy, a poprzedniego dnia alkoholu, ale to zostawia sobie na później, bo teraz lekarz każe mu się rozebrać do majtek i stanąć pod ścianą, zmierzymy i zważymy pana. Lekarz przygląda się śladom po nocy na ciele Andrzeja, uśmiecha się porozumiewawczo, puszcza oko? Andrzej przed chwilą jeszcze zakłopotany, przed chwilą jeszcze w jakiś sposób niepewny i szukający potwierdzenia, siniaki i otarcia traktuje nagle jak trofea, nosi je; napina i rozluźnia wszystkie mięśnie. Sportowy notuje wzrost, mówi, ze urosło się panu, wstał pan z kolan, ha-ha. Andrzej wchodzi na wagę, siedemdziesiąt osiem i trzy. Później jeszcze wywiad, osłuchanie, ciśnienie, echo serca. Pan wróci z badaniem głowy, to podbijemy, proszę wejść poza kolejką, jak tylko ktoś opuści gabinet. Andrzej mówi, że okej i że wróci najpóźniej za dwie, trzy godziny. Lekarz już teraz częściowo uzupełnia książeczkę, podaje ją Andrzejowi przez biurko, Andrzej podaje z powrotem dwieście złotych.

41

Dobra, to jest ten moment. Andrzej idzie, Andrzej dzwoni do matki, powinien był w sobotę, ale znów nie dał rady, ten telefon nigdy nie jest dla niego łatwy, jak każdy zresztą. Przepraszam, mówi, tak, u niego wszystko w porządku, cieszy się, że u niej też. Tak, uważam na siebie, będę na siebie uważał, na pewno nie dam nikomu zrobić mi krzywdy, nic mi nie będzie, mamo.

Agata Afeltowicz

 

Zwierzęta

Tata znalazł w pokrzywach jeża i wrócił pokłuty.

Moje pierwsze domowe zwierzątko tupało głośno całą noc, ale do mnie nie podeszło.

Nie możemy go zatrzymać – usłyszałam – byłby tu nieszczęśliwy.

Zwierzęta potrzebują wolności, nie ludzi.

Śpij spokojne.

Kotki dwa.

Jesienią jeże spłoną cichutko wśród wypalanych pokrzyw.

Nikogo już nie pokłują.

Newsletter od Ekostraży wyląduje w spamie.

Myśliwi strzelają do kaczek, uśmiechając się radośnie.

Rumienią się ze wstydu słodkie, pieczone jabłka.

Niedługo się spotkają.

Ostatnio, po farbowaniu,

fryzjerka poleciła mi szczotkę z włosia dzika.

Będę ładniej wyglądać na zdjęciach, wszystko się pięknie ułoży.

Zwierzęta nie krwawią,

one puszczają farbę.

Potrzymajmy jeszcze dziesięć minut.

Będzie Pani zachwycona.

Myśliwi dostają instrukcje,

jak układać martwe zwierzęta do fotografii.

Mają wyglądać, jakby spały.

Kotki dwa. Dziki dwa.

Dzieci usypiają kołysanki o zwierzętach.

Zwierzęta usypiają dorośli.

Śpią tak słodko przez całą wieczność,

że weterynarze popełniają samobójstwa ze wzruszenia.

Hotel Paradise

 

Mój kot morduje mysz na balkonie.

Zmieniam TVN 24 na Player, gdy on łamie jej kark.

Rozrywka od zawsze przeplatała się z rozpaczą.

Najważniejsze to ustalić, w której strefie kibica jesteś.

Jeśli myszy – płaczesz. Jeśli kota – klaszczesz.

W strefie Gazy kolejne ofiary.

Zniszczono szpital dziecięcy.

Konwój z pomocą humanitarną został ostrzelany.

W Hotelu Paradise dziś wieczorem quiz z wiedzy ogólnej,

wszyscy widzowie czekają na pogrom.

Uczestniczka o imieniu Sandra

nerwowo konturuje twarz przed lustrem.

Wypytuje koleżanki o datę wybuchu

drugiej wojny światowej.

Padają różne propozycje.

W tych czasach niczego

nie można być pewnym.

Niech będzie, że 1959.

Kto nie ryzykuje, nie pije szampana.

Laura pożyczy jej błyszczyk.

Wszyscy chcemy czuć się potrzebni,

więc i ja dosypuję kotu suchej karmy.

Niech ma.

Wiem, komu kibicuję i nie chcę spać sama.

Na równoległych kanałach tej samej korporacji medialnej

dwa światy rywalizują o oglądalność.

Unoszą się opary gazu bojowego.

unoszą się opary perfum.

Ola się boi, ale będzie dzielna.

Muhamed jest dzielny, ale się boi.

Dziś rajskie rozdanie.

Ktoś odejdzie, ktoś zostanie.

Dzieci w Afryce głodują nieprzerwanie od kiedy

nie dojadłam ziemniaków w przedszkolu.

Bociany już lecą w tamtą stronę.

Zbrodniarze czasów pokoju karmią ptaki chlebem.

Ekolodzy apelują, żeby ludzie dali sobie spokój

z czynieniem dobra, bo im to nie wychodzi.

Pieczywo puchnie w ptasich żołądkach i rozrywa je od środka, jak bomby.

Tymczasem, mądre albatrosy potrafią utrzymać się w locie

nawet przez sześć lat, unikając lądu.

To dlatego ich przeżywalność jest tak wysoka.

Z Hotelu Paradise odpada kolejna uczestniczka.

Od kuli ginie dziewiętnastoletni Muhammad.

W dzieciństwie nie lubił marchewki i marzył

o zostaniu kierowcą rajdowym.

Snajper trafił.

Sandra nie.

Jednak niezmiennie 1939.

Połowa widzów się śmieje.

Połowa jej współczuje.

Remis.

Matka Muhammada nie ma telewizora.

Taki mamy raj.

Julian Kazberuk

 

Browser

Masyw powietrza został

rozchylony ciepłem.

– Kiedyś opisałem tak oddech,

teraz – po czterech godzinach wertowania.

pieką jedynie oczy. Warto.

Dowiedziałem się za to,

że nawet jeśli rozpędzą istotę ludzką

w Wielkim Zderzaczu Hadronów,

to do kupy potrafią ją zebrać

tylko dwa i pół dnia w tygodniu.

Wykręcał się i wił palec

na martwych numerach:

albo przesilenie, albo przesiedlenie,

a może: albo dygnitarz, albo korytarz.

 

Budda chodziłby w Birkenstockach

Praca szuka człowieka, a on

co trzeci rok ma ten sam dzień.

– Mieć żonę i ambicje na wnuczęta.

Dwa zajęte kolana.

Jaźń już dawno zaplątała się w katalogi.

A one jak po kursie dalekowschodnim

wprowadzają snem

w sansarę.

Medytowałem w hindi,

Odsypiałem z włóczęgami słowa:

wskrzesić absynt to jak

osiągnąć przez ośmioraką ścieżkę

sześć pobitych garnków.

Trzy obgryzione paznokcie,

cztery paczki Vinted zamienić na

sandał.

B-Looper

Dywan geometrii wielopłaszczyznowej,

nie był już lawą, tylko piekłem.

Już nie tylko piekłem, ale wyrokiem.

Dzieciństwem biegnącym za człowiekiem.

Jakby można było ukryć się

w odwróceniu głowy, schować

w psim ujadaniu.

Pielgrzymki synaps

Myślałem, że mnie zabraknie z tyłu,

a tam przecież nikogo nie ma.

W niedalekiej perspektywie

Beskid Niski albo jakieś

rozbrykane szaleństwo fal.

Kordialnie to sobie dziś można

wrócić nad biurko,

którego normalność dnia

jest naprawdę dzikim kolażem.

Mieszają się drinki i zmartwienia

z której strony da się to dobrze złapać.

żeby zadowolić – i siebie.

Hekatomba

Został nadany siódmy dan

w chyleniu się w pas,

status nabyty po rozprawie to:

desktopowy yogin.

Te pantofle krzyczą,

gdy suną przez Wadżrajanę

przedrostków na wizytówce.

Te lata sunęły w furii,

a przecież mogłem tylko patrzeć

jak spadają w nicość czasu,

Ich pęd mija nawet przemijanie.

Ten głupi, czarny wór

nie dowie się co oznacza

tak naprawdę „pora dżdżysta”.

Cezary Ciszak

 

xięga nod(d)

jestem epizodem na ścianie wulgarnym napisem kodem

przeklęta jest ziemia z mojego powodu

jestem babilonem na tronie siedzę w złocie ze wzwodem

jestem chujem na murze daj rękę powróżę

na poboczu stoję wielki wóz roję

w koło krążę nocą i trawi mnie ogień

jestem cipą w ramie gdy ognia nie staje

miałam braci pomarli siostry z innej baśni niosą jak zmarli

jestem wieżą babel mieszam wam języki – kabel

wędruję przez bezład pustynię widzę jak wszystko gnije

jestem kanaanem z chama pierdoli mnie święta ściana

pobratymców mych przed wiekami wieszali za czary

biegnę przeklęta po skażonej zonie w kraju nod(d)

jestem krzywa faza na salonach skaza/zmaza

miałam jeść gdy rzuciłam pawia – trawa ciepłaróżalawa

////////////// płynę \\\\\\\\\\\\ płynę z Sidar do jamy Dagar

jestem ukrainą/palestyną na mojej ziemi dzieci giną

wudu song

na początku był maron zwinięty tysiące razy

leżałem pod ziemią w obłędną noc chociaż chciałem

spać dalej otoczył kosmos zwichniętym ciałem gwiazdy

umieścił na ścianie białej na ziemi wił się po żebrach

w tętnice wszył koryta rzek nerwy ukryte w liściach

dostrzegłem i odczytał kamienie dotykające

wyjątkowo nerwowy lud oszalałego rybaka:

jak wiele można zrobić z niczego błąkając bez celu

na ulicy z własnym cieniem trzymając węgiel w ustach

jeśli jesteśmy głodni jesteśmy głodni razem

jeśli jesteśmy nadzy jesteśmy nadzy razem

zwierzęta wchodzą we mnie i składają jaja

jak kury do pokoju łazić po podłodze z betonu

gdzie hoduję chrabąszcze na truciznę z odchodów

gdzie tańczy dziecko w miasteczku doków tam

wędrujemy oszołomieni i połykamy języki na dnie morza

składamy ciało z ducha z ducha lud

Kaja Kędzioł

Drugie echo wściekłego współczucia: Konrad Góra i polityka pamięci

 

Najnowsza publikacja Konrada Góry, określana przez autora „gazetomem”, to 111 utworów mieszczących się w trzech prasowych kolumnach, plakatach i marginesowych dopiskach na wielkich arkuszach szarego papieru. Tytułowe wiersze, próby i tytuły utracone prozą, eksperymentem i zaniechaniem – pomimo wabiącej pokusy czytania „plotkarskiego”, opartego na tabloidowych kategoriach i przez pryzmat brukowców – układają się w momentami ironiczną, ale nieustannie zniuansowaną opowieść o wykluczeniu, społecznej oraz technologicznej opresji, politycznym uwikłaniu i próbie uzyskiwania sprawczości w świecie zdominowanym przez chaos i przemoc.

Podmiot liryczny, w którym nie sposób nie dopatrzeć się samego autora (na co wskazuje chociażby samo otwarcie tomu w postaci cytowania komentarzy opublikowanych na Facebooku pod wierszami umieszczonymi w publikacji), przedstawia się jako buntownik – nieustannie kwestionujący zastaną rzeczywistość – oraz jako krytyk i komentator alternatywnych perspektyw politycznych (Wdałem się zza lady w tryby czystej / Awantury przy okazji spotkania / O lewicowym wyjściu z anarchizmu). Co przy tym istotne, wiersze Góry nie kończą się na dobrze znanej w poezji zaangażowanej krytyce statusu quo, a zamiast tego starają się także dzielić wizją tworzenia hegemonii alternatywnej wobec liberalnego, zindustrializowanego świata, w którym w zasadzie wszystko zostało już utowarowione oraz przyporządkowane strukturze dominacji i sił. W taki właśnie sposób podmiot liryczny obiecuje czytelnikowi: na taśmie huawei wyprawię ci / nieznaną wcześniej / metodę komunikacji (…) w aplikacji temu dowiodę / sposobu odejścia z żałoby do / wyrazu różnojedności.

Problem jednak polega na tym, że rzeczony status quo nie pozwala o sobie zapomnieć, a wszystkie próby ucieczki wciąż odbywają się wobec niego – a dokładniej: pod jego spojrzeniem. W ten sposób wcześniejsze brawurowe pieśni muszą zmienić się w Song złamanego człowieka, w którym nie ma innego wyjścia niż przyznanie się przed samym sobą, że nie lubię już Ziemi / nie mogę na nią patrzeć / nie umiem wytrzymać jej wzroku.

 

To, co znajdziemy na łamach tomiku Góry, dowodzi, że od tego spojrzenia nie sposób się uwolnić, jego totalność obejmuje całą naszą codzienność, przewija się w osobistych historiach i relacjach. Rządzi naszym językiem, śmiercią i cielesnością, a także determinuje procesy dotyczące pamięci. W efekcie każdy wiersz staje się walką o tych, których zapomniano – również dlatego, że nigdy nie chciano ich dostrzegać. W końcu słyszy się tylko słowa klucze / i zawsze przeszkadza że ktoś stoi w drzwiach. Antyestetycznie brutalne i opierające się na dekonstrukcji konwencjonalnego języka poetyckiego, wypowiadane przez Górę utwory są niewygodne, radykalne i bezkompromisowe. Jednak docierające do nas Drugie echo wściekłych lat dźwięczy tonem bezsprzecznie humanistycznym i – paradoksalnie – wrażliwym.

Nie sposób zatem uznać, że gazetowa forma publikacji powinna być interpretowana jako decyzja wyłącznie pragmatyczna, podyktowana przyczynami ekonomicznymi. Przywoływane z reporterską precyzją historie ze skipów, czeskich skłotów, lat szkolnych, szemranych knajp i eleganckich salonów, uwodzą nas swoją brutalnością lub ironią, jednak w połączeniu ze strofami konfesyjnymi, ukazują to, co – moim zdaniem – należy uznać za naczelną intencję autora: wypowiedzenie uniwersalności partykularnych opowieści o opresji, której najbardziej dotkliwą i przerażającą formą jest skazanie na efemeryczność i zapomnienie. To Górze udaje się osiągnąć – podobnie jak we wcześniejszych jego tekstach – poprzez rozbudowane wyliczenia, powtórzenia przypominające mantry, a także – co ciekawe – niezwykle śpiewny charakter „gazetomu” obfitującego w liczne Songi, centralnie skupiającego się wokół wiersza Bimber z brudnej szklanki, który powinniśmy czytać na melodię Whisky in the jar. Wyszarpywanie tych wspomnień z własnej pamięci (zdeterminowanej dodatkowo przez udar) staje się opowieścią o cierpieniu w oczekiwaniu na (nadchodzące) przemijanie, a zarazem próbą uratowania tych, którzy odeszli, od zapomnienia.

Najciekawiej tom czyta się wtedy, gdy we wspomnianej empatii i wrażliwości pojawiają się pęknięcia – wtedy, gdy to podmiot liryczny przyjmuje postać centralną i, jak na przykład w Trzech mitach z tekturowych książek, przekonuje:

Mam najgorzej. Źle wszedłem

W ziemię, słonecznie i miękko,

Odwróciłem obieg, moja pamięć

Codziennie goni mnie na nowo,

Ja muszę mieć najgorzej. To

Moje okno na wyłączność.

 

Cierpienie podmiotu lirycznego przewija się zasadniczo przez wszystkie strony „gazetomu” i objawia się w całej sieci czynników i zdarzeń – między innymi burzliwych relacji, systemowych wykluczeń, ekonomicznych problemów – z których najdotkliwszymi wydaje się przebyty udar, jednoznacznie wpływający na zdolności poznawcze, w szczególności na pamięć i zdolności pisania. Dlatego w tomie pojawia się wiele odniesień autotematycznych, w których, podobnie jak w Wierszu spójnego kłamstwa, Góra przychodzi do czytelników i mówi: przepraszam, ja / też już nie umiem, jest tego za dużo, nie / mam już dużych, nie mam wielkich liter, dzieci lub tak jak w Rozczarowaniu, argumentując brak umiejętności napisania wiersza pod tym tytułem: nigdy go nie napiszę wypadły mi litery.

Z tego cierpienia nie przebija jednak rozpacz, tylko raczej gniew (stąd być może bezsilność przy napisaniu Rozczarowania). Swoimi wierszami Góra przebija się na wylot, pod spód i na odwrót i pozostawia czytelników z banalną, ale w przypadku poezji niekonwencjonalną puentą, kiedy przy melodii November Rain, płynącej z głośnika telefonu o rozbitym wyświetlaczu pozostawia nas z pytaniem:

Ktoś umiera,

Ktoś się miota,

Ktoś postradał cztery złote,

Ktoś rozbija szybę młotkiem?

 

Konrad Góra: W Chinach żeby ogłosić wiersz. Drugie echo wściekłych lat: wiersze, próby i tytuły utracone prozą, eksperymentem i zaniechaniem 2021–2024, wydawnictwo papierwdole– papierwdole przepalony-Papier Ścierny-Katalog Press, Ligota Mała-Krzeczyn-Piszkawa-Kątna-Borowa-zjazd w prawo z autostrady S8 w Długołęce-Wrocław Psie Pole-Wrocław Sołtysowice-Wrocław Kleczków-Ociąż-Trzebicko Dolne-Silna Nowa-Powidz-Kraków Zabłocie-Pardubice-Praha Košíře-Warszawa Praga Północ-Vilnius 2025, s. 26.

 

 

Jakub Belina-Brzozowski

 

to nie jest wojna

ale nie może pan

zobaczyć syna

za dużo się u niego dzieje

jest waleczny

to mogę panu powiedzieć

jest waleczny

to nie jest wojna (II)

ale musimy państwa

u nas zatrzymać

zanim wyjdziecie

musi być czysto

widzi pan tutaj

te małe punkciki?

musimy je zlikwidować

onz

ale szyją rany

pan już nie może

pan nie ma prawa

siadam na zewnątrz

wyrażam dłońmi

zaniepokojenie

syn

ale Anatolij

idzie na front

mówię w radiu:

jesteśmy rówieśnikami

to mogłem być ja

wracam do domu

i na chwilę zapominam

przebierając syna

to strach

mieć syna

sprzysięgły się na niego

wszystkie karabiny

czwartkowe popołudnie na zachodnim brzegu

wojna jest gdzie indziej

tam po drugiej stronie

dlatego Hanan

lat pięćdziesiąt dziewięć

(mąż, syn, czworo wnucząt)

może wyjść wieczorem

do sadu

i po prostu

zbierać oliwki

otrzeć czoło z potu

dostać serię

zginąć

Roma Makluk

 

Czy imperia marzą?

*

Imperia

niczym okresowe cykady

przez 13 lub 17 lat

żyją głęboko pod ziemią

wchłaniając w siebie pyszny

sok resentymentu

żeby gdy nadejdzie właściwy moment

wydostać się z ziemi

i głośno zaśpiewać

w chórze ze swymi kumplami

pieśń wojny i strachu

to bardzo stara pieśń

starsza nawet niż iggy pop

muzyka ludowa słowa ludowe

wykonuje by-go-do-diabła-wzięli

lud

*

co robi imperium sam na sam?

ogląda stare zdjęcia

przegląda stare magazyny i księgi rachunkowe

pozuje w starej odzieży przed zwierciadłem

uderza młotkiem po kaloryferze

tka całun dla wrogów

*

czym zajmuje się imperium w przestrzeni publicznej?

o 6 rano

uruchamia kosiarkę i zaczyna

kosić trawę na parkingu lub na pustym placu

o 2 w nocy

wlatuje do domów przez uchylone okna

i swoim zamętem straszy

zwierzęta i ludzi

o innej porze

na pół przytomne snuje się po śródmiejskich

ulicach i krzyczy coś o globalnym spisku

geopolityce i fundacjach kultury

*

kiedy imperium budzi się pośród nocy

jego serce wali jak magnetofon

*

gdyby zaprosić imperium do ulubionego baru

wtedy na pewno naubliża barmanowi

zwymiotuje na sofę

rozbije sedes

i na koniec spróbuje

wszcząć bójkę z właścicielem

gdyby zapytać imperium

dlaczego to robi

imperium powie

i ty brutusie

*

czy zawody sportowe obchodzą imperium?

nie bardzo

ponieważ sport jest poza polityką

ha-ha

żartuję

*

które imperia są lepsze

stare czy nowe?

na którym krześle sam usiądziesz

a na którym mamę posadzisz

w tym sęk

*

czy imperia marzą?

oczywiście że marzą

o miłości o strachu

o śmierci o wiecznej kopulacji

z nienagannymi koncepcjami

zjednoczenia ekspansji złotego snu

Przełożył Tomasz Pierzchała

 

AUTORKI I AUTORZY NUMERU:

 

Piotr Makowski – autor tomu Soundtrack (2011). Publikował m.in. w „Twórczości”, „Wakacie” i „Wyspie”. Otarcia , z którego pochodzi publikowany powyżej fragment, będą jego debiutem powieściowym.

 

Agata Afeltowicz – slamerka, poetka, improwizatorka sceniczna, psycholożka. Zwyciężczyni 8. Ogólnopolskich Mistrzostw Slamu Poetyckiego (Poznań, 2024). W lutym 2025 roku zadebiutowała tomem wierszy Lyrica. Mieszka we Wrocławiu.

Julian Kazberuk – poeta, prawnik. Współzałożyciel stowarzyszenia „Fundamenty”, promującego działalność artystyczną, działającego w obrębie województwa Podlaskiego. Mieszka pod Białymstokiem.

 

Cezary Ciszak – poeta. Publikował m.in. w „Ricie Baum”, „Zakładzie”, „Cegle”, „Helikopterze” oraz w antologii Przewodnik po zaminowanym terenie 2. Autor książki hyperpoland (2022). Obecnie pracuje nad książką зона комфорта.

 

Kaja Kędzioł – kulturoznawczyni, księgarka, animatorka i czasem kuratorka. Publikowała w „Tlenie Literackim”, „Krytyce Politycznej” i „Pracach Kulturoznawczych”.

 

Jakub Belina-Brzozowski – poeta, pracownik humanitarny. Rusza się po sali, boisku i kartce papieru. Laureat projektu „Połów. Poetyckie debiuty 2024”, którego efektem jest debiutancki tom córka tańczy.

Roma Makluk – ukraiński poeta. Studiował na uniwersytecie. Swoją twórczość publikował na licznych portalach internetowych.

Redakcja ÓSMEGO ARKUSZA ODRY:

Krzysztof Śliwka, Kamil Figas

Kontakt: osmy.arkusz.odra@gmail.com

Odsłuchaj treść artykułu
Array ( [post_type] => post [posts_per_page] => 8 [post_status] => publish [orderby] => Array ( [meta_value_num] => DESC [date] => DESC ) [meta_key] => sticky_post [ignore_sticky_posts] => 1 [tax_query] => Array ( [0] => Array ( [taxonomy] => category [field] => term_id [terms] => Array ( [0] => 470 ) [operator] => NOT IN ) ) [category__in] => Array ( [0] => 15 ) [category__not_in] => Array ( [0] => 470 ) )

AKTUALNOŚCI

Dodano: 13.10.2025 11:00

AWARIA TELEFONU OKIS

Uwaga! Z powodu tymczasowej awarii telefonu stacjonarnego OKiS we Wrocławiu prosimy o kontakt z sekretariatem pod nr telefonu: 663 443 844. pokaż więcej »

Dodano: 01.10.2025 04:30

Sztuka współpracy | Forum edukacji kulturalnej Wrocławia i Dolnego Śląska

17 października w Barbarze odbędzie się Wrocławsko-Dolnośląskie Forum Edukacji Kulturalnej.  Dokładnie rok po Kongresie Kultury Wrocławia i Dolnego Śląska ponownie łączymy siły, by kontynuować ważną rozmowę o edukacji kulturalnej, sztuce i kulturze. pokaż więcej »

Dodano: 14.10.2025 09:43

WYSTAWY MARIUSZA ŁABIŃSKIEGO I IGORA WÓJCIKA WE LWOWIE

12 października w Muzeum Szkła we Lwowie otwarto wystawy indywidualne Mariusza Łabińskiego i Igora Wójcika, prezentujące dorobek tych znanych i cenionych polskich artystów, którzy związali swoją twórczość z trudnym i szlachetnym materiałem – szkłem artystycznym.  pokaż więcej »

Dodano: 03.10.2025 00:00

Places for Deliberation. Barbara Kozłowska

Wystawa „Places for Deliberation” jest pierwszą prezentacją twórczości Barbary Kozłowskiej w Słowenii. Zawiera wybór jej najważniejszych prac z prywatnego archiwum, które nadal znajduje się we Wrocławiu. Wystawa jest częścią Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Współczesnej – Miasto Kobiet w Ljubljanie i będzie miała miejsce w Małej galerii Banku Słowenii w terminie 3–30 października. pokaż więcej »

Dodano: 01.10.2025 05:00

SPEKTAKL O RÓŻY LUKSEMBURG W MILICZU

Zapraszamy do Kina Capitol w Miliczu na pokaz spektaklu „Kiedyś Różą byłam, dziś gniję w kanale” w reżyserii Roberta Traczyka o Róży Luksemburg - łączący elementy teatru politycznego, groteski i komiksowej narracji. Spektakl odbędzie się 14 października. pokaż więcej »

Dodano: 01.10.2025 05:00

XIII Festiwalu Niezależnej Kultury Białoruskiej „Jestem!”

XIII Festiwal Niezależnej Kultury Białoruskiej odbędzie się we Wrocławiu w dniach 14–19 października 2025 roku. W programie znalazły się wydarzenia z udziałem twórców i twórczyń z różnych dziedzin – muzyków, artystów wizualnych, aktorów, pisarzy, reżyserów i fotografów. pokaż więcej »

Dodano: 01.10.2025 04:36

JAZZ NA POLANIE JAKUSZYCKIEJ

Zespół młodych wrocławskich muzyków Szkil/Goszczyński Quintet wystąpi 15 października w cyklu Jazz na Polanie Jakuszyckiej. W repertuarze koncertu autorskie aranżacje jazzowych standardów z oryginalnymi kompozycjami liderów – Mateusza Szkila i Jarosława Goszczyńskiego. pokaż więcej »

Dodano: 01.10.2025 04:30

VIII DNI MUZYKI PAPIESKIEJ W KARKONOSZACH. INAUGURACJA I KONGRESU POJEDNANIA I POKOJU IM. ŚW. JADWIGI ŚLĄSKIEJ.

Tegoroczne koncerty Dni Muzyki Papieskiej odbędą się w kościołach regionu w dwóch terminach. Pierwszy - 16 października w kościele pw. św. Jana Chrzciciela ojców pijarów w cieplickim zdroju. Drugi odbędzie się w niedzielę, 19 października w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. pokaż więcej »

Przejdź do treści