10/2017: ZAKUSY-z Tomaszem Szarotą rozmawia Magdalena Bajer
ZAKUSY
Z profesorem Tomaszem Szarotą z Instytutu Historii PAN, byłym członkiem Kolegium Programowego Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, współtwórcą jego koncepcji, jednym z najwybitniejszych znawców okresu wojny i okupacji, rozmawia Magdalena Bajer.
– Panie profesorze, proszę przypomnieć genezę Muzeum II Wojny Światowej…
– Zanim pani odpowiem, pozwolę sobie przytoczyć słowa profesora Timothy’ego Snydera, wybitnego historyka z uniwersytetu w Yale, o muzeum: Jestem pod silnym wrażeniem tego obiektu. Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, że to jest ewenement muzealny na skalę świata! Nie ma w USA, nie ma na świecie takiego muzeum II wojny światowej. Są muzea narodowe, częściowe, ale takiego całościowego nie ma! Skala tego jest fantastyczna w porównaniu z muzeami w Europie i na świecie! Podobnych ocen jest więcej, niektóre pochodzą z okresu, kiedy ich autorzy znali dopiero projekt muzeum. Teraz wracam do samego początku, tj. do genezy. Otóż, dawno temu (w listopadzie 2007) profesor Paweł Machcewicz opublikował w „Gazecie Wyborczej” artykuł pt. Muzeum zamiast zasieków. Od kilku już lat trwał wówczas spór w związku z koncepcją niemiecką autorstwa Eriki Steinbach, popieraną przez rząd w Berlinie, stworzenia centrum, a nawet muzeum wypędzonych. Żeby przerwać pasmo nieustannych kontrowersji, Machcewicz zaproponował stworzenie polskiego muzeum o szerszej formule. Nie wiem, czy od razu pomyślał o Gdańsku, choć wojna zaczęła się przecież obroną Westerplatte i choć tragicznie zginęli pracownicy poczty gdańskiej. Gdy uzyskał aprobatę premiera Tuska, gdańszczanina, utwierdził się w przekonaniu, że muzeum ma być właśnie w Gdańsku. Myślę, że trzeba tu też powiedzieć o pewnej okoliczności, jaką było powstanie z inicjatywy Lecha Kaczyńskiego Muzeum Powstania Warszawskiego, stanowiącego pewną konkurencję, natury politycznej i psychologicznej, dla inicjatywy Machcewicza.
– Konkurencję w skutkach (niezależnie od intencji) szlachetną…
– Jak się okazało, tak. Jedną z pierwszych decyzji dotyczących Muzeum II Wojny Światowej było powołanie międzynarodowego Kolegium Programowego, co spowodowało, że zamiast muzeum pokazującego wkład Polaków i cierpienia Polaków czy Muzeum Westerplatte, które symbolizowałoby początek wojny, stopniowo ukształtowała się koncepcja czegoś ambitniejszego, czegoś, czego świat dotychczas nie ma. Pomyśleliśmy: Zróbmy muzeum, które będzie dotyczyło II wojny i ukazywało główne problemy wszystkich uczestniczących w niej państw i narodów. Nas stać na to, bo mamy doświadczenie dwóch okupacji, mamy wkład militarny, nie tylko w Europie, wiedzę o przebiegu wojny w Japonii, o włoskim faszyzmie, żeby wymienić tylko niektóre sprawy.
– To ogromnie przerasta pierwotny zamysł, przez co zasługuje na uznanie. Tymczasem słyszymy opinie krytyczne.
– Powoli powstawała koncepcja znacznie ambitniejsza od pierwotnego pomysłu, mianowicie żeby Erice Steinbach i jej ubolewaniom nad wypędzonymi Niemcami przeciwstawić los Polaków. W tym miejscu, zanim będziemy mówić o jej istocie, muszę wyrazić podziw dla samego budynku muzeum, będącego dziełem polskich architektów, którzy wygrali międzynarodowy konkurs organizowany pod przewodnictwem Daniela Libeskinda. Fascynująca jest również scenografia opracowana przez belgijską firmę specjalistyczną. Dobór eksponatów i wykorzystanie najnowszej technologii (zainstalowano aż 200 punktów multimedialnych) dopełniają znakomity poziom całości.
– Od wielu osób, które już widziały Muzeum II Wojny Światowej, słyszę podobne zachwyty, ale w mediach – prawicowych – mnożą się głosy krytyczne.
– Krytyka, a wśród krytyków jest minister kultury i dziedzictwa narodowego, profesor Piotr Gliński, polega na zarzutach, że zrobiono coś gorszego, niż oczekiwali decydenci. Głównie dlatego, że zatracono wyjątkowość losu Polaków w II wojnie światowej i to jest wielki grzech. Krytycy nie chcą pamiętać, że wszystko to, czego ich zdaniem w gdańskim muzeum „brakuje”, znajdzie się w Muzeum Historii Polski, które powstaje na terenie Warszawskiej Cytadeli i ma być gotowe na stulecie odzyskania niepodległości.
– Czy zdaniem pana profesora brakuje czegoś istotnego dla zwiedzających Muzeum II Wojny Światowej – Polaków i cudzoziemców – czegoś, bez czego obraz wojny jest zdeformowany?
– Większość uwag krytycznych, pretensji, że brakuje tego, tamtego, owego… okazuje się nieporozumieniem po rzetelnym obejrzeniu wystawy. Jeżeli np. publicysta Piotr Semka konstatuje, że nie ma tam nic o Dywizjonie 303, to znaczy, że nie wystarcza mu wielkie zdjęcie jednego z lotników z wyczerpującym komentarzem.(…)