Udostępnij:

Dodano:

28.02.2025 12:00

8 ARKUSZ. 2/2025

ÓSMY ARKUSZ ODRY

 

CZY JESZCZE BĘDZIE CZAS?

 

W najnowszym numerze 8. Arkusza zagadnienia, takie jak czas oddawany w zamian za wynagrodzenie, niekontrolowany upływ czasu czy tymczasowe zawieszenie znanego sobie porządku zostają splecione z wątkami schronienia, przymusu czy kontroli. Ujęcia tych problemów z wielu perspektyw i przy użyciu różnych strategii poetyckich znaleźć można w wierszach Ilony Witkowskiej, Jakuba Sęczyka, Oli Kołodziejek, Grzegorza Marcinkowskiego i Filipa Matwiejczuka Na końcu numeru z kolei Alicja Bagińska recenzuje najnowszy tom Anny Adamowicz. Zapraszamy więc do zastanowienia się nad tym, jak czas funkcjonuje we współczesnej poezji i życzymy dobrze spędzonego czasu nad lekturą numeru.

 

Redakcja Ósmego Arkusza 

grafika  Paweł Król

 

 

Ilona Witkowska

 

pospolita niechęć do słuchania własnego głosu

 

smak cebuli na jabłku: nóż, który kroił cebulę, a potem jabłko: moja matka

w kuchni, latem; ręce mojej matki – młodsze o rok

wraz z całym światem –

 

 

uwaga, podróżni, zegary wskazują fałszywy czas

 

jedni zapalają świecę, widząc, że nadchodzę

inni zamykają okna, licząc, że ich ominę

 

jestem w was, prawie u celu

 

 

jeśli lato będzie miało miejsce (tyle lat w tak krótkim czasie)

 

najważniejsze jest zawsze sianie zamieszania

Grzegorz Wróblewski

 

porozmawiajmy o piraniach

 

dziewczynka zadławiła się chłopcem,

ratował ją helikopter

 

nad drzwiami denata wisiał krzyż,

na nim figurka mężczyzny w wieku lat około trzydziestu

 

a teraz

 

nie jedna

lecz dwie

kaszlące krwią kobiety

 

(wszyscy są źli w tej historii)

 

 

Sielanka z walczącymi psami i słupem wysokiego napięcia

 

Wiktorowi

 

U nas na wsi opija się śmierci. Zgony. Wypadki. Nieszczęścia, generalnie.

Najwięcej piliśmy za Kubusiem, trzy dni, po różnych domach, jak skoczył z dachu Waryńskiego, dzień po swoich dwudziestych urodzinach, przez tę kurwę bez duszy, co przyjechała z Warszawy, bo tam narobiła bałaganu. A nawet nie umarł – do dzisiaj leży podpięty do maszyn, serce mu bije.

Kilka dni temu z kolei zawinął się Waluś – musiało się tak skończyć – alko plus energetyki, wątroba się poddała, albo serce. I teraz Piotrek, co to był pewien, że umrze pierwszy, musi wytrzeźwieć, pogrzeb wyprawić. Został sam, chodzi po wsi, od krawężnika do krawężnika, trzęsie się i płacze.

Ale najwięcej za Walusiem płacze Wiktor. To on zadzwonił po Straż, bo dawno Bartka nie widział. Myśmy akurat z Zośką paliły papierosa w bramie, a tu strażacy, policja. Myślałyśmy, że się w domu zatrzasnął po prostu, pijany. Jeszcze Paweł do nas dołączył, co ma dawną bibliotekę, bo go zwabiła iluminacja Straży. Wydawało nam się, że wyszedł Bartek ze strażakami, odetchnęliśmy z ulgą, że nikt nie umarł – ale to musiał być duch jego, bo Waluś jednak nie żył.

To żeśmy za nim pili i tańczyli w świniarni całą noc.

Waluś, prawem zmarłego pijaka, wziął na siebie wszystkie nasze kace, więc następnego dnia czuliśmy się znakomicie, cały świat nas wzruszał i podobał się nam, jakbyśmy byli w raju.

 

 

Jakub Sęczyk

 

Nachodźstwo 

 

z Platona

 

A kiedy przyszły i zjawił się po raz pierwszy,

taki nas zachwyt szalony ogarnął, że nic nie jedliśmy

i nic nie piliśmy, a śpiewali, nie zdając z niczego sprawy.

 

 

Cieplarnia

 

z Maurice’a Maeterlinka

 

Oto rewers i przestronny pejzaż,

ciało, ziemia,

bezmiar wśród rusztowań.

O, bezmiarze robót,

oddziel mnie i pięknie rozwiń.

 

Oto pęd i nadgorliwy woźny,

oto chłodne dłonie,

ruch powietrza.

 

Oto obły rewers,

równoległy pejzaż.

 

 

Lazurowe wybrzeża

 

O tak! Byliby o wiele bardziej

szczęśliwi, gdyby pracowali mniej,

myślę.

 

Myślę też o wszystkich

podłogach, o płynach do podłóg, o

zapachu marsylskiego mydła, o

obrotowych końcówkach mopów.

Tak, byliby o wiele bardziej.

 

I jeszcze tylko posprzątać,

dokładnie po wszystkich

posprzątać.

 

 

Pływ

 

z Jamesa Schuylera

 

Kiedy wyszedłem pod koniec marca,

jedynie przebiśniegi i krokusy

rozkwitały.

 

 

W dymie o zapachu przejrzałych ananasów

 

z WWO

 

Jeszcze będzie hajs,

jeszcze będzie czas,

zrozum, będziemy bogaci.

 

 

Wychodźstwo

 

z Plotyna

 

I tak, nic się nie poruszało.

 

Oto pozostaje w samotności

oraz bez ruchu, bo nie odchyla się

ani wokół siebie wiruje.

 

Podobnie jak ktoś wstąpi

we wnętrze.

 

Przylgnąć doszczętnie

w niedostępnym wnętrzu –

 

wyjście.

Jeżeli zaś patrzeć inaczej –

próżnia i pustka.

 

I tak nic się nie poruszało.

 

Źródła

W wierszu Nachodźstwo wykorzystałem fragment Fajdrosa Platona w przekładzie Władysława Witwickiego (Warszawa 2011). Jak również:

W Pływie The Diary of James Schuyler, oprac. Nathan Kernan (Santa Rosa 1997), tłumaczenie własne.

W dymie o zapachu przejrzałych ananasów – WWO, Jędrek, Sokół, Jeszcze będzie czas (Warszawa 2000).

W Wychodźstwie – Plotyn, Eneady, przeł. Adam Krokiewicz (Warszawa 1959).

 

 

Ola Kołodziejek

 

jak czytałam wiatr

omijałam japońskie domki.
tak gięłam kark
jak łodyga
jak nigdy dotąd

 

wtem krajobraz zawinął
gdzie ciut bałam się
gwałtownych porywów
a biblioteczka w moim pierwszym pokoju
ledwie unosiła wiatr
– tyle go było.
całe dnie kartkowałam wiatr
aż stał się tłusty
śliski i ociężały

działo się
gdy w japońskich domkach
wybijała pora chłodnych ziół.
gdy odciski palców na skórkach
śliwek gadały językami
a światełko w miętowym rowerze
sygnalizowało końcową scenę

– w scenariuszu nazywaliśmy ją
„pudełkową”

gdy wszyscy wciąż żyli
tak zupełnie
jak teraz

 

 

ażur

na naszej ulicy przystanął obcy.

graniczy z rdzawą pergolą, która porusza
ciałem jak barokowa wyobraźnia

 

ledwie was na imieninowy bukiet

– mówi – ale na waszych głowach
da się ugotować noc. takie tu mamy
planetarium

oraz przekazywane z ust do ust
dziewczynki. na naszej ulicy
były takie dwie

pisały listy o smaku berlińskiego dworca
w pudełku zapałek trzymały

dom, równo podzielony. z elementarza wiedziały
że rwać, znaczy
więdnąć

obcy nie zostaje na naszej ulicy
na naszej ulicy budują się ciemność
i rdza
z prawej za sąsiadkę bierzemy tropikalną
szklarnię, z lewej
dwie pudełkowe wille
z ażurową kładką

 

luksus

 

wojna? brak
czegoś takiego między nami.

jadę do ciebie każdego dnia
państwo bez zasieków
niezaludnione, otwarte.

 

myśli stykają się nam, tak powstają
nowe światy
leniwie wydeptują drogi
– sierpniowe owady
krótkotrwałe i dość szczęśliwe.

w palcach odkrywamy ujścia rzek
dziko piszczymy nie nanosząc ich na mapy
wolne od pokus
nadawania dzieciom imion

w zamian dostajemy jeszcze więcej światła
które nie daje się tak łatwo zamieszkać

jedna z nas
fantazjuje o luksusie
nie czekania
na czyjkolwiek powrót

 

 

Grzegorz Marcinkowski

 

Rodzenie

 

Byłbym sługą, pojemnikiem na łaskę.

Na stepach pączkują supermarkety.

Swawolne witraże połykają film.

 

Wprowadzamy się do napowietrznych rezydencji.

Mamy nowe roślinne powłoki. Wymieniamy płyny

Pomiędzy jedną sesją a drugą. Na kanapach,

Na miękkich poduszkach dyskutujemy

O nieważkości. Byłbym wygaszaczem ekranu,

 

Fabułą z ruchomym dnem. Prorocy mają

Wolne, zajadają kebaby na szklanych tarasach.

Nasz przywódca, ściśnięty jak pięść, mocuje

 

Się w snach z wyższą koniecznością.

Byłbym prawidłem, matrycą dla pospiesznie

Zszywanych idei. Rodzę róże z kryształu,

Z ciekłej i podatnej masy lepię nowe gatunki

Zwierząt. Siedzimy na tarasie kawiarni.

Obserwujemy pochody. W lustrach obumiera śmiech.

 

 

Przepych

 

Szwy są tym, co widzi po wyjściu z pudełka.

Woń starych walizek; skąd to znamy?

Niosą nas w skórze, owijają nami pale.

Pukiel włosów na pustym łóżku.

 

Walczy o miejsce w przedziale,

Chrzci małe ekraniki. Czyje

Wargi tak dobrze wyrażają

Tlen? Obwinia nas o to.

 

Winimy się za to. Na końcu

Tunelu jest fosa. Karty wstępu.

Dobre, pożywne upadki.

W poprzek lodu krzywizna.

 

Składają nas w małych kartonach.

Zima zatrzaskuje przecznice.

Wynosimy pudła na mróz.

Ręce mamy sine.

 

Śmierć w basenie, znaleziony

Pukiel włosów. Wychodzi

Z pudełka, w oczach ma szwy.

Odkłada brzeg i widzi.

 

 

Z góry

 

Nieobecność ulicy przyciąga mnie.

Długo tkwię pod bramą, czekam.

Nie wiem na co, ani na kogo.

 

Zaraz spadnie na mnie cień,

Od czego zniknę, ale skończę

Myśl. Za chwilę przejdzie bramą

Ktoś, kogo poznam.

 

Mam plamy na rękach. Kurz w krtani.

Nie pamiętam upadku, który by mnie przywiódł

Siłą rozpędu. Mechaniczną siłą która wstrząsa

Rynnami I chodnikami. Która dobywa krew z ciał.

 

Która krzesze błagania w suchych ustach.

Konieczność jest siłą spoczynku. Zmieniam

Pozycje, utrzymuję ciężar.

Bramą zniknie ktoś kogo znam.

 

 

Filip Matwiejczuk

 

Paradiso

 

Paradiso to mniej więcej Paradiso

wszystkiego, co nieznośne i niegodne

 

zaufania. Zachowania ludzkie, głupie

i szpetne – to coś jakby Paradiso

 

pogubienia, smutku, nieudolności. Język

korzyści czuję w swoich ustach, nie

 

wiedząc, czy to mój, czy cudzy (to coś

jakby Paradiso). Szpetota ludzkich zachowań

 

doskonale uwidacznia się w samotności

i realizuje w materialnej stabilności.

 

Paradiso czyni mięsem, Paradiso dręczy

i zniewala. Dręczy mnie napływ

 

Mrocznych informacji. Paradiso

przenika kości, przenika tkanki,

 

przekłuwa mózg. Mówić językiem

nie własnych korzyści, tego domaga

 

się Paradiso, przyjemności niejasnych

z przestrzeni straconych, z przestrzeni

 

użycia. To mniej więcej Paradiso, raj

użycia, korzyści, ciał drących, odruchów,

 

neuronów i hormonów. Paradiso sprawia,

że ciało staje się materiałem, Paradiso

 

jest chętne ci pomóc, jest chętne cię

lubić. Nikt nie chce cię skrzywdzić w Paradiso.

 

 

Wejście do Paradiso

 

A właściwie wyjście z domu. To

miejsce, w którym się bierze bez

zgody, a właściwie jej granica

niepokojąco zaciera się z odmową.

 

Ludzie po prostu biorą i zawsze,

wszyscy chcą, choć przy każdej

zgodzie czai się cień odmowy.

Właśnie dlatego Paradiso to

 

miejsce niejasnych zasad i relacji.

Tu motorem wszystkiego są

przemoc, krzywda i zniewolenie.

Tu prowadzi łańcuch impulsów,

 

otacza klarowną strukturę domu,

odrywając jego kolejne elementy.

Paradiso nie może być domem,

Paradiso niepokoi i dyscyplinuje.

 

Paradiso krzywdzi słabszych.

 

 

Kwiat w Paradiso

 

Kolejny kwiat koloru karmazyn

kwitnie na końcu krainy

Paradiso. Pęcznieje. U podstawy

powstaje pusta bulwa. W pień

drzewa się wrzyna, słychać

wrzask. To zwierzę w klatce –

ginie wraz z rozwojem kwiatu,

z rozwojem kraju jakim jest

kraina Paradiso. Kwiat pęcznieje

na całej powierzchni, ocieka

płynem koloru purpury, pnie

się do góry coraz prędzej,

roślina koloru pomarańczy o

kwiecie karmazynowym pęcznieje

i rośnie kwiat Paradiso;

zwierzę umiera po cichu…

 

 

Alicja Bagińska

 

być drzewkiem, dać się przywiązać. Stłuc. Kręgosłup Tytanii Skrzydło Anny Adamowicz. 

 

Stłuc, zbić, strzaskać. Rozłamać na części, zostawić siniaki. Sam tytuł czwartej książki Anny Adamowicz, Stłuc. Kręgosłup Tytanii Skrzydło od razu wskazuje na rozbijanie czegoś na kawałki i fizyczną przemoc; bo stłuc można coś, np. porcelanową filiżankę, albo kogoś, np. „na kwaśne jabłko”. Oba te znaczenia nakładają się na siebie na przykład wtedy, kiedy autorka opisuje kręgosłup jako kruchy przedmiot – sznur pereł lub szklanych paciorków „rozerwany zręcznym gestem” i „drobną serią wprawnych ruchów nanizany z powrotem” (s. 6) przez lekarzy. Tematem książki jest doświadczenie leczenia skoliozy – bycie unieruchomioną w szpitalnym łóżku, wkładaną w gorset ortopedyczny i prostowaną tytanowymi śrubami. Skutkiem tego procesu jest przeistoczenie się podmiotki w tytułową Tytanię – jej istnienie jest efektem przymusowej transgresji, znaczącej zmiany w materii tworzącej „ja”, po której podmiotka nie czuje się już do końca sobą. Zmiany, która została jej narzucona z góry, tak samo jak cały proces leczenia, który został tu opisany jako ciąg bolesnych ingerencji w ciało, przypominających bycie kruszoną i składaną na nowo.

Ale tytułowe „stłuc” daje się czytać obosiecznie, tzn. jako odnoszące się zarówno do doświadczenia bycia leczoną, jak i do potencjalnego rozbicia przemocowych metod leczenia opisanych w książce. Czyli z jednej strony stłuc kręgosłup i złożyć go od nowa, z drugiej – stłuc mechanizmy, które stworzyły Tytanię, stłuc frustrację, „towarzyszkę choroby” (s. 6) skoliotycznych dziewczynek. Stłuc to, co pomnaża cierpienie i odejmuje sprawczość, czyli procedury medyczne. Sama choroba nie jest bowiem przedstawiana jako coś, co powoduje ból, jest raczej punktem wyjścia do podjęcia leczenia. To metody uzdrawiania (a więc coś, co w zasadzie powinno prowadzić do ograniczenia bólu) są źródłem cierpień podmiotki i innych skoliotycznych dziewcząt.

„Zaczynamy się zatem zastanawiać – pisze w swojej recenzji Agnieszka Waligóra – czy skolioza to kolejny wymysł nowoczesnej medykalizacji, jak powiedziałby to Michel Foucault? Czy krzywe kręgosłupy trzeba prostować i czy powinno to sprawiać tyle cierpienia?”. Stłuc… rzeczywiście skłania nas do stawiania sobie takich pytań, nawet jeśli wierzymy w słuszność prostowania skoliotycznych kręgosłupów. A to dlatego, że nie jest tylko zapisem traum związanych z procesem leczenia, ale próbą wpisania swoich przeżyć w szeroki kontekst historyczno-kulturowo-społeczny. Adamowicz szuka powodów stosowania określonych metod leczenia, dzięki czemu udaje jej się lepiej zrozumieć palimpsestowy charakter zależności, które wpływały na nią, gdy była pacjentką. Sam termin ‘ortopedia’ jest związany z określonym modelem myślenia i wiąże się z formułowaną kilka stuleci temu misją „prostowania” skoliotycznych dzieci.

 

ortopedia         trauma wiedziona od
ortos = wolny od zniekształceń
pais = dziecko

wykrzywione drzewko
objęte sznurami ciągnącymi do drążka (s. 7)

 

Na okładce rozprawy L’orthopédie, ou L’art de prévenir et de corriger dans les enfants, les difformités du corps (Ortopedia albo sztuka zapobiegania i korygowania deformacji ciała u dzieci) z 1741 roku, znajdowała się ilustracja z krzywym drzewkiem przywiązanym do prostego drążka. Drzewko Andry’ego (autora tejże rozprawy) do dziś funkcjonuje jako symbol ortopedii, więc nie tylko miało formacyjną rolę na samym początku tej dyscypliny, ale wciąż jest uznawane za aktualną, nośną metaforę pracy ortopedy. „Uwalnianie od zniekształceń” brzmi oczywiście bardzo szlachetnie, wszystkie podjęte działania mają na celu pomóc choremu, ale łatwo wyczuć problematyczność tej metafory – żywe dziecko jest tu traktowane trochę jak element przyrody. Na innej ilustracji dołączonej do książki Andry’ego możemy z kolei zobaczyć mężczyznę podnoszącego dziewczynkę za szyję; dziewczynka wygląda na przestraszoną i wyciąga ręce w geście protestu, ale jej protest nie ma tu najwyraźniej żadnego znaczenia.

W wierszu „Panowie” Adamowicz nakreśla jeszcze wcześniejsze dzieje prostowania krzywych kręgosłupów:

 

Ambroise Paré zleca kucie zbroi
chroniącej przed wężem przyczajonym w plecach
z dłoni wyrasta mu kleszczyk

 

Francis Glisson konstruuje pętlę
służącą wyciąganiu kręgosłupa za głowę
z ust wyrasta m włókno

 

Nicolas Andry pilnie pisze książkę
tłumaczącą ludowi istotę deformacji
ze skroni wyrasta mu drzewko (s. 22)

 

Ambroise Paré to francuski chirurg z XVI wieku, który za najskuteczniejszą metodę leczenia kręgosłupa uważał unieruchomienie go, np. w gorsecie. Francis Glisson to angielski anatom i fizjolog z XVII wieku, na jego cześć nazwano przyrząd do wyciągu szyjnego, którego celem jest rozciągnięcie kręgów szyjnych. Nicolas Andry to wspomniany wcześniej autor książki L’orthopédie. Istotnym elementem tej historii jest niesienie medycznego postępu pod strzechy, tłumaczenie istoty deformacji ludowi, który sam nie jest w stanie zrozumieć powagi sytuacji i zadbać o własny dobrostan. Zwielokrotniony gest pochylania się nad słabszym i głupszym, patrzenie z góry na zabobony i krzywizny, i poczucie, że jest się zdolnym do poprawiania świata, tzn. do formowania go według prawideł rozumu, porządku i harmonii.

Historia ortopedii to przede wszystkim historia zdawania sobie sprawy, że ciało jest materią, z której można wytworzyć określoną formę. To „sztuka korygowania deformacji”, siłowego zmuszania ciała do poddania się zdrowej symetrii. W Stłuc… wielokrotnie pojawia się analogia między wykonywaniem zabiegu medycznego a tworzenia dzieła sztuki. W wierszu „gorsetowanie” zakładanie gorsetu ortopedycznego zostało opisane jako moment, w którym ciało staje się „rusztowaniem rzeźby” i zespala się z zasychającymi w białą skorupę warstwami gipsu. To samo porównanie pojawia się również w wierszu „ostatni raz gorsetowanie”: „nie no stary czy ja ci wyglądam na Galateę / że mnie upychasz w gorset jak w rzeźbę”.

Tu zestawienie gorsetu z rzeźbą jest jeszcze ciekawsze, bo ciało nie jest już rusztowaniem, czyli jakąś konstrukcją pomocniczą przy tworzeniu rzeźby, jest czymś na siłę upychanym do środka. Tutaj rzeźba powstaje najpierw, nie jest czymś tworzonym przy okazji przeprowadzania zabiegu, tylko nadrzędnym celem. Jeszcze wyraźniejsza analogia między leczeniem i tworzeniem dzieła sztuki pojawia się w wierszu „wyciąg czaszkowo-udowy”:

 

  1. potrzebne narzędzia 1. potrzebna narzędzia
    2. złożenie krosen malarskich 2. znieczulenie ogólne
    3. sprawdź właściwy kąt                                            3. torakotomia i dyscektomia
    4. rozłożenie płótna malarskiego                                4. drenaż jamy opłucnej
    5. naciągnięcie płótna na krosna malarskie                5. instrumentarium wyciągowe
    6. staranne złożenie narożników płótna                                 6. pozyskaj pacjenta do współpracy
    7. odcięcie nadmiaru płótna                                       7. stopniowe zwiększanie obciążenia
    8. wbij kliny młotkiem                                                           8. czekaj

 

Nakładanie płótna na blejtram zostało tu zestawione z zabiegiem, który polega na rozciąganiu kręgosłupa poprzez przymocowanie ciężarków do śrub umieszczonych w czaszce i kościach udowych pacjenta. Szczerze mówiąc brzmi jak jakaś forma tortur, osoba leżąca na takim wyciągu jest rozciągana trochę jak na średniowiecznym madejowym łożu, tyle że w sposób kontrolowany. Jej kręgosłup jest mechanicznie rozciągany, tak samo jak płótno naciągane na krosna malarskie. Ta analogia naświetla jeszcze jeden interesujący wątek – lekarze postrzegają kręgosłup jako krzywy przedmiot zamknięty w środku ciała. Idealnym rozwiązaniem byłoby być może wyjęcie go na zewnątrz? Pacjent jest w tej sytuacji trochę kłopotliwą okolicznością, ciasnym splotem tkanek kurczowo trzymających się wykrzywionych kręgów. Jest nadbudową na swoim kręgosłupie i utrudnia bezpośrednie dostanie się do niego. Szósty punkt instrukcji przygotowywania wyciągu, „pozyskaj pacjenta do współpracy” ciekawie wyostrza nieobecność pacjenta na pozostałych etapach zabiegu i pokazuje pewien paradoks. Pacjent jest tu jednocześnie obiektem, na którym wykonuje się zabieg i kimś w rodzaju asystenta. Musi biernie poddawać się zabiegom, które są przeprowadzane na jego ciele i aktywnie stosować się do otrzymywanych zaleceń. Jest więc jednocześnie odizolowany od samego siebie i zmuszony do posłuszeństwa.

Relacja między lekarzem a pacjentem ma tu zresztą ironicznie rodzicielski charakter – „lekarz całuje w czółko” (s. 39), a podmiotka „ciepło” i „czule” myśli o tym, który „w wielkim skupieniu nawleka ciało na strunę” (s. 30) zszywając ranę po operacji (przy czym warto zaznaczyć, że w tym samym wierszu pojawia się fraza „który igłą jak flagrum biczuje moje plecy”). Cały proces leczenia (mimo tego, że wiąże się z nim dodatkowe cierpienie) jest w zasadzie czymś, co jest robione „dla dobra” pacjentki, co skutecznie uniemożliwia jej jakikolwiek sprzeciw. Robienie czegoś dla czyjegoś dobra zawiesza inne dylematy moralne, cel uświęca przecież środki, sumienia są więc czyste. „Stłuc…” bardzo wymownie opowiada nam o cierpieniu, którym okupione są kolejne zabiegi, mające wyprostować kręgosłup i możemy (a nawet powinniśmy) zastanawiać się nad tym, czy za określonymi metodami leczenia kryje się wystarczająco duża konieczność, która jest w stanie nadać temu bólowi sens. Nie powinniśmy jednak kwestionować samej zasadności podejmowania leczenia. Nie sądzę, że skolioza nie została wymyślona przez ortopedów, żeby sprzedawać więcej ortopedii, a szkoda, bo wtedy problem byłby bardzo prosty. W długiej perspektywie nieleczone skrzywienie kręgosłupa może być powodem wielu problemów zdrowotnych, podejmowanie prób wyprostowania go jest więc faktycznie zasadne.

I tak oto stajemy przed niesłychanie istotnym problemem: mechanizmy powodujące znaczne cierpienie nie tak małej grupy osób nie dają się jednoznacznie zaklasyfikować jako systemowa przemoc i nie mają prostego rozwiązania. To klasyczny przykład wylania dziecka z kąpielą, mieszanka całkiem szlachetnych intencji i praktyk zakrawającym o przemoc, ale zaprzestanie leczenia nie rozwiązałoby żadnego problemu, co najwyżej odroczyłoby ból i zmieniło jego powód. Znaczącym wydaje mi się to, że w Stłuc… w ogóle nie pojawia się ani jedna wzmianka o decyzji dotyczącej podjęcia leczenia, nie ma też żadnej postaci zaufanego dorosłego albo rodzica, który troszczyłby się o swoje dziecko w trakcie leczenia. Takie pominięcie wyostrza fakt, że podmiotka jest całkowicie zależna od systemu leczenia, w który została „wrzucona”. To, co się z nią dzieje wynika z przyjętych procedur i metod związanych z wielowątkowym uwikłaniem medycyny w kulturę i historię. Samotność i bezradność są tu dodatkowymi akcentami, które potęgują przemocowy charakter przyjętych metod leczenia. Do bolesnych i uciążliwych zabiegów dochodzi tu jeszcze kruchość dziecięcej/nastoletniej psychiki. Podmiotka Stłuc… jest połamana na kawałki na długo przed tym zanim dotkną ją skalpele i grotowkręty – już od samego początku jest rozkładana na części przez percepcję lekarzy. Jest postrzegana przede wszystkim jako swój kręgosłup, ale z drugiej strony czuje, że jest on czymś poza nią samą; czymś, z czym się nie utożsamia.

 

[…] kręgosłup  to obce ciało    w centrum ciała

 

ciało jest ci                  ością wkłutą w podniebienie
rzęsą pod powieką
włosem w gardle (s. 24)

 

Kręgosłup jest ciałem obcym zamkniętym wewnątrz ciała – niemożliwym do wyjęcia, ale nienależącym do „ja”. W ogóle fakt posiadania ciała jest tu raczej smutną koniecznością i powodem dyskomfortu, ale najwymowniejszym sposobem opisania tego dyskomfortu wciąż pozostają metafory odwołujące się do typowo cielesnych doświadczeń. Można marzyć o tym, żeby wyrzec się ciała, ale to ono jest jedynym sposobem doświadczania, do jakiego mamy dostęp. Trudno stwierdzić, czym w takim razie jest „ja”, może duszą zamkniętą w ciele? A może to tylko bunt przeciwko temu, że jest się postrzeganym jako zbiór części, które można wymieniać i naprawiać, rozciągać i prostować. Poczucie wyobcowania wobec tak rozumianego ciała rośnie, kiedy pomiędzy kręgami pojawiają się tytanowe śruby.

 

nie wiem         jaką drogą ewoluował tytan    który teraz tworzy

implanty
to obce zwierzę
o wielu śrubołapkach

obejmujących
to obce zwierzę
kręgosłup (s. 48)

 

Obcość staje się podwójna – tytanowe implanty są kolejną warstwą obcej materii tkwiącej w podmiotce. To obce zwierzę obejmujące obce zwierzę, oba kryjące się pod skórą, w ciemnościach ciała. O ile obcość kręgosłupa była jakimś wyrazem dystansowania się wobec swojej choroby i niezgody na bycie postrzeganą wyłącznie jako skrzywiony kręgosłup, o tyle w przypadku tytanowych implantów sytuacja wydaje się bardziej skomplikowana. Tytan jest czymś pozaludzkim i robotycznym, jego obecność wewnątrz ciała jest czymś niepokojącym i dziwnym. Najbardziej wyraźnie widać to w wierszu, w którym Adamowicz zastanawia się nad tym, jak możliwe byłoby zmartwychwstanie jej ciała, jeśli jego elementem stał się fragment obcej materii – „oczyma wyobraźni: // blizna się rozsklepia // rana otwarta jak kwiat // wypączkowuje tytan” (s. 46). Tytan nie jest częścią jej ludzkiego ciała, jest czymś wtórnie dodanym, co ostatecznie będzie musiało się od niego oddzielić.

Akceptacja ciała z tytanowymi implantami wydaje się więc nieosiągalna. Pewną próbą jest co prawda powołanie do życia Tytanii, ale przecież powodem jej istnienia jest poczucie skrajnego wyobcowania wobec samej siebie i braku jakiejkolwiek kontroli. W wersji z happy endem byłaby jakimś nowym początkiem odnalezionej podmiotowości, ponownym scaleniem się albo przekuciem trudnych doświadczeń w siłę. I być może nawet można by się tego dopatrzeć w „Stłuc…”, ale nigdy nie należałam do optymistek i nie jest mi z tego powodu jakoś szczególnie przykro. Rozbite talerze posklejane złotem (kintsugi) są zapewne bardzo piękne, ale samo pęknięcie jest bardziej interesujące, bo nie da się go odwrócić. Jedynym sposobem na odzyskanie równowagi byłoby posiadanie ciała „bezszwowego / nietkniętego skalpelem / igłą / grotowkrętem” albo „bezkrwawe wyłuskanie kręgosłupa z ciała” (s. 44). Jeśli nie nie można ani cofnąć czasu, ani pozbyć się swoich bolesnych części, pozostajemy skazani na radzeniem sobie z poczuciem rozdarcia.

Pewniejszą drogą do odzyskania podmiotowości jest w Stłuc… twórczość artystyczna. Nie chodzi o to, że „cierpienie uszlachetnia”, ani o to, że choroba staje się inspiracją do tworzenia. Punktami odniesienia w tej kwestii są dla Adamowicz Frida Kahlo i Max Blecher – dwoje artystów, którzy tworzyli mimo wieloletniego przykucia do łóżka. Możliwością obejścia własnych ograniczeń może być więc ich twórcze wyrażenie, a sposobem na brak sprawczości – znalezienie płaszczyzny, na której da się ją reanimować. Twórcze przetworzenie własnych doświadczeń może też być drogą do lepszego zrozumienia tego, co się stało – rzucać nowe światło, odsłaniać zależności i uwarunkowania, wiązać konteksty.

Uważam Stłuc… za bardzo ważny i udany projekt artystyczny, w którym opowiadana historia jest zaledwie pretekstem do poruszenia bardzo wielu elementarnych kwestii takich jak podmiotowość i etyczność. Mamy tu do czynienia nie tyle z opisem doświadczenia choroby kręgosłupa i jej leczenia, ale z pełnowymiarowym studium tej sytuacji. To książka, która przez pryzmat tematu skoliozy mówi nam bardzo wiele o tym, jak systemowe mechanizmy są w stanie determinować życie jednostek. Kręgosłup jest tu „dorodnym pękiem kluczy” (s. 3), który otwiera wątki, jednocześnie pozostając wciąż czymś bardzo konkretnym.

 

Anna Adamowicz: Stłuc. Kręgosłup Tytanii Skrzydło, Warstwy, Wrocław 2024, s.56

AUTORKI I AUTORZY NUMERU:

 

Ilona Witkowska – poetka. Autorka książek splendida realta (2012), Lucyfer zwycięża (2017) i gdzie są moje dzieci? (2021). Współautorka scenariusza do etiudy Jeśli będziesz długo siedzieć w ciszy, przyjdą do ciebie inne zwierzęta w reżyserii Jagody Szelc (Erotica 2022, Netflix, 2020) i jedna z autorek projektu Nieswojość (2019). Mieszka w Sokołowsku.

Jakub Sęczyk – pisze teksty poetyckie, czasem krytyczne. Debiutował arkuszem Katalog ofert w antologii Poetyckie debiuty 2019 (2020). Za Święta pracy (2022) nominowany został do Nagrody Literackiej Prezydenta Białegostoku im. Wiesława Kazaneckiego, Nagrody „Gazety Wyborczej” Warto, a także wyróżniony w 39. Konkursie im. Kazimiery Iłłakowiczówny i Nagrodzie literackiej Browar za debiut. Wkrótce ukaże się jego druga książka poetycka – Kwaśne obole.

Ola Kołodziejek – autorka dwóch książek z wierszami: plan plam (2021) i cudze święta (2024) oraz książki z opowiadaniami druga ręka (2024). Mieszka w Kutnie.

Grzegorz Marcinkowski – poeta, recenzent, pracownik. Autor tomów: Znany motyw oglądania wielokrotnie oglądanych zdjęć (2018) i Letarg (2018), Wtedy (2020). Mieszka w Dąbrowie Górniczej.

Filip Matwiejczuk – poeta, redaktor i krytyk literacki. Autor dwóch książek poetyckich Różaglon (2020) i Pasożyt (2023). W 2020 roku otrzymał Nagrodę Krakowa Miasta Literatury UNESCO. Jego teksty były tłumaczone na język ukraiński, rosyjski, angielski i szwedzki

Alicja Bagińska – pisze teksty krytyczne i wiersze, pracuje w muzeum, mieszka w Warszawie.

 

Redakcja ÓSMEGO ARKUSZA ODRY:

Krzysztof Śliwka, Sonia Nowacka, Adam Pietryga

Kontakt: osmy.arkusz.odra@gmail.com

Projekt

Wydawca

Odsłuchaj treść artykułu
Array ( [post_type] => post [posts_per_page] => 8 [post_status] => publish [orderby] => Array ( [meta_value_num] => DESC [date] => DESC ) [meta_key] => sticky_post [ignore_sticky_posts] => 1 [tax_query] => Array ( [0] => Array ( [taxonomy] => category [field] => term_id [terms] => Array ( [0] => 470 ) [operator] => NOT IN ) ) [category__in] => Array ( [0] => 15 ) [category__not_in] => Array ( [0] => 470 ) )

AKTUALNOŚCI

Dodano: 31.03.2025 13:26

Finisaż wystawy „GLASS WITHOUT BORDERS”

Finisaż wystawy „Glass without borders” w ramach projektu e-Glass Festival w Centrum Dziedzictwa Szkła Krosno połączony z promocją katalogu. Zapraszamy w czwartek, 2 kwietnia o godz. 10.00. pokaż więcej »

Dodano: 17.03.2025 00:20

„Monologi pana H. czytanie performatywne albo stand-up” Henryka Koczana pt. „Bajki ze Stumyślowego Lasu”

Wraz z Klubem Muzyki i Literatury we Wrocławiu zapraszamy na „Monologi pana H. czytanie performatywne albo stand-up” w wykonaniu Henryka Koczana pt. „Bajki ze Stumyślowego Lasu”. Występowi będzie towarzyszyła oprawa muzyczna pokaż więcej »

Dodano: 17.03.2025 00:20

TE WSZYSTKIE RAJE, KOMETY I POLONIE

Wystawa nawiązuje do książki Te wszystkie Raje, Zrywy i Jutrzenki. O małych kinach na Dolnym Śląsku autorstwa Lecha Molińskiego i Jerzego Wypycha. Czwórka artystów – Gerard Lebik, Lech Moliński, Kamila Mróz i Jerzy Wypych – podejmie temat powojennych losów kin poprzez różne media: dźwięk, tekst, instalację i fotografię. pokaż więcej »

Dodano: 17.03.2025 00:10

KARNAWAŁ CASANOVY – weneccy artyści we wrocławskim Ratuszu

Zapraszamy na „Krótką niesamowitą historię weneckiego karnawału”, czyli konferencję i spektakl w strojach z epoki w wykonaniu Compagnia de’Calza „I Antichi”. Podczas wydarzenia, które odbędzie się  8 kwietnia w Sali Wielkiej Ratusza we Wrocławiu będzie można poznać historię najsłynniejszego karnawału na świecie od jego początków do upadku Republiki. pokaż więcej »

Dodano: 15.03.2025 10:10

Nagroda Kulturalna Śląska 2025 dla Jacka Głomba

Dyrektor Teatru im. H. Modrzejewskiej w Legnicy, Jacek Głomb, został laureatem Nagrody Kulturalnej Śląska. Nagroda Kraju Związkowego Dolnej Saksonii przyznawana jest za wybitne działania na rzecz kultywowania i upowszechniania kultury śląskiej oraz współpracy polsko-niemieckiej. pokaż więcej »

Dodano: 15.03.2025 00:30

Jazz Piano Masterclass/ Vardan Ovsepian

Zapraszamy na część otwartą Jazz Piano Masterclass 8 kwietnia na Wydziale Muzyki Jazzowej Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu. Zajęcia poprowadzi Vardan Ovsepian, amerykański kompozytor i pianista, wykładowca California Institute of The Arts. pokaż więcej »

Dodano: 10.03.2025 08:00

25. Summer Guitar Festival. Krzyżowa | Jubileusz Festiwalu!

W tym roku współorganizujemy 25. edycję Summer Guitar Festival, która odbędzie się w terminie 20-27 lipca w Krzyżowej! Wśród gwiazd jubileuszowej edycji festiwalu: Joscho Stephan, Sven Jungbeck, Mateusz Kowalski i Marek Pasieczny. pokaż więcej »

Dodano: 24.02.2025 01:00

42. Ogólnopolski Turniej Małych Form Satyrycznych w Bogatyni

Trwa nabór zgłoszeń do konkursu na tekst satyryczny o nagrodę „Złotego Kosy” oraz konkursu na sceniczną prezentację własnych utworów satyrycznych. Gala finałowa odbędzie się 24 maja na scenie Bogatyńskiego Ośrodka Kultury. pokaż więcej »

Skip to content