Wiersze z pocztówek – styczeń 2017
Katarzyna Ślączka
ptasie pióra jak relikwie jesieni
kiedy wróciłam było już za późno
chłodny świt zatarł kontury przedmiotów
sprawił że sny wsiąkły w pościel zamiast zostać
pod powiekami cedrowych skrzyń
ukryły się skarby
mapy miejsc które dawno przestały oddychać –
kim jest ta dziewczynka na zdjęciu
ma spierzchnięte od mrozu usta
i lisie oczy widzące coś
w zlepku brzasków poza kadrem
cichną kosy
jakby celowo każąc mi patrzeć
na tę samą śmierć od początku
lustrzany trakt
jeszcze wczoraj byłam zupełnie gdzie indziej.
po czym cię teraz rozpoznam?
czy sto lat to długo, jeśli nie liczyć nocy?
w miękkości tych pytań wyczuwam strach.
przecież każdy widnokrąg kończy się lasem,
do którego trzeba dotrzeć po odblaskach.*
skupiska świateł na rzece są drogą,
miejscem, gdzie przystaję
obserwować kruki.
jest w nich coś śmiertelnie poważnego,
co sprawia, że chce mi się śmiać
z samotności.
* Ci, którzy idą przez drewniany lub stalowy most, mogą przechodzić tam i z powrotem – wysoko ponad rzeką (…). Kto przechodzi po odblaskach, po cieniach, po odbiciach, po zapachu czeremchy nad wodą – ten już nie wraca. Nikt nie wie, czy dotarł, czy też nie. Pozostaje po nich jedynie okrzyk nad wodą – radości lub przerażenia.
Do człowieka nie prowadzi żadna kładka, żaden most.
Do człowieka można dotrzeć tylko po odblaskach.
I. Ziedonis – Epifanie
czerwona niteczka
śnieg zasypał ślady za oknem
gdzie jesteś leśny chłopczyku
już noc
z nudów ceruję wróblom powieki
ich skrzydła jak wykarczowane drzewa
leżą obok
zastanawiam się od jak dawna tu śpię
czy wciąż pachniesz porankami
nakrapianymi karminem
ciepło ptaków spływa mi po nadgarstkach
Przydrożne bary końca świata
Niedługo w szklance z wychłodzoną herbatą zaczną pływać owady.
Wygłodniałe koty odejdą, by zdziczeć.
Opuściliśmy to miejsce w pośpiechu. Bez pożegnania,
jakby tylko na chwilę.
Latem, gdy śmierć zakażała lękiem.
I nawet jeśli nocami uczyliśmy się zasypiać, przed świtem
paląc opium w ogrodzie,
brakowało już rozmów, od których nie ropiałyby oczy.
Uznajmy więc, że wszystko co ważne jest nieoczywiste.
Być może wędrówka to nadal tylko wieczorny spacer po kuchni,
ciche kroki na patio, gdy nie można zasnąć.
Ale co jeśli – by ruszyć w drogę – musimy
wziąć lotniskowe światła za drogowskazy. Morskie latarnie,
dzięki którym możliwy będzie powrót do domu.
w przeźroczu
widziałam wczoraj na śniegu
bielszym niż niedzielne kołnierzyki
wypłowiałe włosy matki
grudzień pachniał sadzą i mrozem
gdy lisy wyjadały ze mnie zmysły
cichutko ułożyłam się obok
_________________________________________
teraz masz kolor gotującego się mleka
a ja nie wiem co zrobić by
zachować to ciepło
Bartosz Niewart
.
zwierzęta znikają jak zmarli i w ciemności dają mięso i mleko
rozstawione kąty domu ściany jak uszy płochliwych zwierząt tak bardzo tęsknię do stada które przychodzi i słucha
niech opowieść o chlebie i wodzie przetrwa naszą opowieść o głodzie i pragnieniu
.
chłopaki idą … idą krzycząc ,,kurwa kurwa” kochani nadwrażliwcy już walczą z systemem i nie mają szans system to oni sami dwadzieścia lat później pochodzimy od wychowawcy pochodzimy od podwychowawcy porządek przechodzi z głowy do głowy dziedziczne niewysłowienie
grupa przyciąga każda grupa przyciąga po prostu – jest nas więcej i możemy to udowodnić do szkoły się idzie do zawodu do wojska tam albo łaskoczą albo biją albo się tupie albo śpiewa szykuje się miłość w stylu ,,przyrzekam” twarze toporne rany po ewolucji
.
milczenie jest pierwszą rozmową pierwszy człowiek milczał i jadł krwawił i zapamiętywał poruszał ustami i przybierał na wadze wyciągał rękę żeby dotknąć ziemi albo żeby dotknąć horyzontu i nie był mądrzejszy jak człowiek drugiej rozmowy jak człowiek rozmowy trzeciej i nie czuł samotności ani pustki poeta bez tylu spotkań nagi kiwał głową jak dziecko nie znajdując słów uśmiechnięty jakby szedł za czyimś śmiechem
to było jak zabawa dziecka z ogniem dziecka z dzieckiem
.
posypują nas brudzą
kurz albo krople wody zbierają się na twarzy topola wydmuchuje nam w twarz swoje płuca gdy twarz nie pracuje warstwa rośnie
zaniedbanie jest najlżejszą śmiercią i zaskakuje jak coś znanego opisane własnymi słowami
.
zaprasza mnie do siebie i zamyka za mną drzwi oprowadza po swoim strasznym domu jak kolejną dziewczynę tam w tym worku mokrym od łez w błocie i ciemności tam ludzie rosną głowa wypycha głowę
leżę bez twarzy jak embrion nie doświadczam ani świata ani autora to jest prawo pierwszego reakcja na pierwsze zło żółw spaceruje po plecach istota wolnośniąca chodzi mi o błysk światła o kogoś ze świeczką o jakieś okno o to gdzie jestem
.
kreda obrysowuje ciało na wiele sposobów księżyca ubywa albo przybywa
otwór w którym znikają zwierzęta otwory przez które rosną paznokcie
ktoś opowiada zbieramy się w półkole najpierw ktoś potem półkole księżyca przybywa albo ubywa jesteśmy zaciekawieni
tak samo gdy ktoś krzyknie stajemy szybko w szeregu jesteśmy wystraszeni
idziesz
gdy idziesz rozbiegamy się po cichu gdy się zatrzymujesz jesteśmy drzewem kamieniem kijem
gdy leżysz podchodzimy wolno niczego o tobie nie wiemy zaciskamy krąg
.
wielki zielony owad siedzi na szynie
a kolejka gdańsk gdynia już jedzie i nie zdąży nie ma mowy nie zdąży uciec siedzi i jest skazany niczego zrobić nie można wypada przyjąć i obudzić się odchorować i przyjąć każde obudzenie nieuchronność na granicy niewinności powinniśmy tylko uciekać za nic nie odpowiadać i uciekać ale komu by się chciało uciekać w tym klimacie buty są ważniejsze od wolności zdecydowaliśmy się na ludzki kształt na przywiązanie historia – jedyny ruch jaki jest pod ręką kafka od pierwszego pokolenia pomoc wciąż odkładana na później w swoim czasie zdrowy rozsądek nie ma nic do rzeczy wróg jest wrogiem niczego nie wyjaśnia i zmartwychwstaje
i wiadomość o śmierci prześciga samą śmierć
.
gdy jest woda jest ktoś kto spaceruje nad wodą ktoś kto dotyka wody i kładzie się na brzegu horyzont rozlewa się wtedy płasko jak ocean jest przejście od pięknej strony twarzy w drugą stronę i w odbijaniu się w wodzie i w przychodzeniu nad wodę jest most piękna i czysta jest woda i można się zanurzyć w wodzie i można pisać po wodzie i pisze każdy dłużnik i każdy chlebodawca pisze i każdy kto chce zapomnieć pisze i zapomina i nie odwraca się woda to znaczy bardzo wiele ale całe ciało musi płynąć i być jak szkło położone na szkle
.
idzie przede mną kobieta w rubensowskim wieku i tak samo jak koń biegnę za wozem kochanego ciała nigdy za wiele jeszcze mnie kokietuje liceum mauzoleum
kręci kółka i ja ze śmiechem kręcę się w kółko i mówię że się pogubiłem powtarzam za nią i tak mną kręci
skomplikowana historia labiryntu okrągła historia koła nitka na okrągło
.
zabroniona kąpiel w deszczu wspólna kąpiel gdzieś w parku
deszczowa piosenka ruch wychodzi z muszli jak dźwięk
po drodze są płaszcze buty parasol deszcz w małe naczynia mała historia wody
potrzebuję wnętrza twoich ust inaczej odpłynę
.
mówię ci – kupuj tylko nasze nie obce spod buta hohenzollernów w naszych opakowaniach wszystko jest nasze w nowych opakowaniach wszystko jest zdrowsze to samo jest zdrowsze to samo trwalsze sylwetka dziewczyny naturalnej wielkości nie oszukuje piękną ekspedientkę można złapać za nogę uszczypnąć pocałować kopie są lepsze od oryginału tylko dla przerażonych brakuje wrażeń
wolę zachowania naturalne najbardziej czytelne puenty czyż nie wymyśliła nas pani prostota czy elegancja to już nie czasem podkoszulek i majtki bokserki
nawet zwykła fikcja jest potrzebna nawet najgorsza władza jest potrzebna inaczej rzeczywistość mogłaby rosnąć stać się niczyja moglibyśmy wychodzić jedno za drugim i być coraz dalej a spróbuj wytrzymać chociaż kilka chwil poza sklepem bo kiedy chleb jest tani a bułka słodka
.
po ulicy jeździ tomasz albo andrzej to są imiona apostołów i angielskie napisy z katalogu firm ale co z tego ja nie znam obcego tak jak nie znam angielskiego na ulicy są kosmici z koszyczkami i święconką wrócić skąd przybyliśmy nawet jeżeli tam niczego nie ma
nie ma przestrzeni w podglądającym nie ma poezji w opowiadającym
budowa ust do ciastka mięsa jajka