5/2017: WALTER BENJAMIN. Myśliciel skupiony na peryferiach
Mateusz Palka
WALTER BENJAMIN
MYŚLICIEL SKUPIONY NA PERYFERIACH
Wymykał się klasyfikacjom. Według swej przyjaciółki, Hannah Arendt, nie był ani filozofem – mimo niezwykłej wnikliwości refleksji nad światem, ani filologiem czy lingwistą – bez względu na przełomowość badań, jakie przeprowadzał w obrębie tekstu i języka. Nie był też teologiem – niezależnie od faktu, jak bardzo ezoteryczne było jego pisanie – ani krytykiem, o czym świadczyć mógłby ogrom recenzji, omówień i esejów, jakie poświęcił literaturze i sztuce. Nie sposób go wreszcie nazwać historykiem czy typowym tłumaczem.
Wywarł jednak potężny wpływ na humanistykę. Przyglądał się temu, co było przez nią dotychczas najczęściej odrzucane i bagatelizowane: reklamie, kiczowi, nudzie, tłumowi, modzie, fotografii, zabawkom, zapomnianym książkom, kolekcjonerstwu, językowi dzieci. Alegorii – uważanej za skrajnie skonwencjonalizowaną – oraz niedocenianym przez filologów niemieckim dramatom żałobnym epoki baroku. Był wnikliwym obserwatorem nowoczesności i fantasmagorycznej kultury masowej. Krytykiem pozoru, fałszywego postępu i mitu. Nie szukał filozoficznego systemu, był skupionym na peryferiach myślicielem fragmentu i konstelacji. Skutecznie potrafił łączyć przeciwstawne z pozoru postawy – żydowskiego mistyka i materialisty. Znakomita część jego twórczości wciąż pozostaje nie przełożona.
Berlińskie dzieciństwo na przełomie wieków
Walter Benjamin przychodzi na świat 15 lipca 1892 roku w Berlinie, w zamożnej żydowskiej rodzinie kupieckiej. W jednym ze swych najbardziej hermetycznych tekstów Agesilaus Santander czterdziestoletni już Benjamin sugeruje, jakoby jego rodzice przewidzieli, że będzie pisarzem i dla ukrycia żydowskiego pochodzenia dali mu dodatkowo dwa tajne imiona. Nie chce ich jednak zdradzać.
Przez prawie dwadzieścia lat waha się, czy nie wyjechać do Palestyny, a wątki filozofii judaistycznej – głównie te związane z mistyką – będą stale obecne w jego myśli. Są jednym z elementów jego wewnętrznego buntu przeciwko rodzinie i kręgom intelektualistów niemiecko-żydowskich. Kolejno zbliża się i oddala od stanowiska syjonistycznego.
Przyjaciele zapamiętali go jako niezwykle sumiennego i cierpliwego chłopca. Do przesady kurtuazyjnego. Po ukończeniu gimnazjum zdaje w Berlinie, w 1912 roku, maturę. Zafascynowany światem dziecięcym, poświęca swemu miastu zbiór refleksyjnych esejów Berlińskie dzieciństwo na przełomie wieków. Nie czuje szczególnego przywiązania do Niemiec jako narodu czy państwa. Kocha raczej miasta – poza Berlinem przede wszystkim Paryż. Do tej „stolicy XIX stulecia”, jak ją nazywa, przyjeżdża po raz pierwszy w 1913 roku i czuje się tam niemal bardziej u siebie niż w rodzinnym mieście. Początkowo uwodzą go europejskość i otwartość francuskiej metropolii. Jednak w późniejszych latach wyraźnie cierpi z powodu niedostatecznie ciepłego przyjęcia go przez paryski świat.
Gershom Scholem, filozof zajmujący się mistycyzmem żydowskim, widzi go po raz pierwszy w 1913 roku w Berlinie. Benjamin występuje jako przedstawiciel stowarzyszenia studentów, dyskutując z syjonistyczną młodzieżą. Nie patrzy na słuchaczy, tylko w daleki punkt na suficie sali konferencyjnej. Mówi tak, że przemówienie można od razu przelać na papier i drukować.
W latach 1912-1915 studiuje filozofię we Fryburgu Bryzgowijskim, uczęszczając tam na wykłady profesora Heinricha Rickerta oraz w Berlinie – ucząc się po kierunkiem Ernsta Cassirera i Georga Simmla. Od 1916 przenosi się na Uniwersytet Monachijski i Berneński, gdzie w 1919 roku broni z wyróżnieniem doktorat na podstawie dysertacji poświęconej pojęciu krytyki artystycznej w romantyzmie niemieckim. Mimo że usilnie próbuje, nigdy nie udaje mu się zmieścić stu linijek tekstu na jednej kartce papieru.
Marksistowski rabin
W 1914 roku poznaje Dorę S. Pollak, z którą trzy lata później bierze ślub. Mają tylko jedno dziecko – Stefana, który rodzi się w 1918 roku. W 1915 zaprzyjaźnia się z Scholemem, który wspomina później przewrotnie, że tytuł marksistowskiego rabina, Benjamin przyjąłby może z dialektycznymi zastrzeżeniami, zasadniczo chyba jednak przychylnie. Silny intelektualny zwrot ku myśli judaistycznej miał jednak również podłoże emocjonalne. Jesienią 1916 roku Benjamin pokazuje Scholemowi list od korespondenta, z którym z pasją poruszali kwestie żydowskie. Tamten zauważa, że fascynacje Benjamina zainspirowane zostały przez kobietę. Ma rację – chodziło o córkę profesora Leona Kellnera, czołowego niemieckiego syjonisty. Scholem odbierając z rąk przyjaciela demaskatorski list, dostrzega na jego twarzy porozumiewawcze mrugnięcie.
Benjamin od początku widzi się w roli krytyka i eseisty. Odrzuca go zawód historyka literatury i typowego uczonego. Jak zaznacza Arendt, wybiera jednak drogę prawie niemożliwą. Działalność tę uważa się bowiem w Niemczech za podejrzaną, dlatego spychana jest na kolumny felietonowe w pismach literackich i gazetach. Trudna relacja, jaka łączy Benjamina z domem rodzinnym, wynika z faktu, że z jednej strony pragnie on pełnej niezależności, a z drugiej oczekuje stałego – i niemałego – wsparcia finansowego ze strony ojca. Dodatkowa komplikacja związana jest z obraną przez niego ścieżką zawodową studia umożliwiają mu jedynie pracę na uniwersytecie, ta jednak nie przynosi pieniędzy, poza tym nieochrzczeni Żydzi praktycznie nie mogą jej utrzymać. Decyzję o doktoracie podejmuje Benjamin ze względu na rodzinę, licząc, że będzie dzięki temu dostawał pieniądze. Rok po obronie zaczyna rozważać podjęcie nauki hebrajskiego, z tych planów nic jednak nie wynika.
Zaczyna kolekcjonować książki. Fascynują go głównie rzadkie i nietypowe wydania, na przykład te napisane przez umysłowo chorych. Zbiera również literaturę dziecięcą. Arendt wspominała, że Benjamin chadzał do wielkich domów aukcyjnych, tak jak inni chodzą do kasyna. (…)