Udostępnij:

Dodano:

31.01.2025 12:53

8 ARKUSZ. 1/2025

ÓSMY ARKUSZ ODRY

 

POEZJA A SZTUCZNA INTELIGENCJA

 

Argumenty na temat AI stanowiły jeden z powracających motywów dyskusji dotyczących działalności twórczej i intelektualnej w 2024 roku. Szczególna burza przetoczyła się przez opinię publiczną po opublikowaniu przez Radio OFF wygenerowanego wywiadu z Wisławą Szymborską przeprowadzonego przez nieistniejącą dziennikarkę. W styczniowym numerze 8. Arkusza zadajemy więc pytania o sztuczną inteligencję i jej relację z poezją. Dyskusja o AI każe powrócić do podstawowych pytań związanych z intencją autorską i znaczeniem tekstu, a wreszcie z jego interpretacją. Czy czytając tekst stworzony przez Chat GPT obcujemy z tekstem, który należy analizować na tych samych zasadach, co wytwory intencjonalnej, ludzkiej działalności czy może mamy do czynienia z czymś, co tekst tylko przypomina? Czy tekst może stworzyć ktoś poza człowiekiem? Między innymi nad tym zastanawiają się Zuzanna Sala, Adam Partyka i Barbara Rojek. Dodatkowo w numerze drukujemy dla Państwa Internet (a właściwie teksty cyberpoetyckie w wydaniu członków Rozdzielczości Chleba: Łukasza Podgórniego, Piotra Płucienniczaka i Romana Bromboszcza), a także prezentujemy recenzję książki Agaty Puwalskiej autorstwa Karoliny Górnickiej. Zapraszamy do lektury!

 

Redakcja Ósmego Arkusza 

 

ANKIETA ÓSMEGO ARKUSZA 

  1. Czy AI jest zagrożeniem dla poezji?
  2. Czy w przyszłości treści generowane przez AI będą domyślnym rodzajem mainstreamowej twórczości?
  3. Jaki jest cel słuchania wywiadu z Szymborską wygenerowaną przez AI?

 

Zuzanna Sala

 

  1. Nie. Trudno mi sobie wyobrazić, kto miałby na tym zarobić.

 

  1. To chyba zależy, co mamy na myśli, kiedy piszemy o „mainstreamowej twórczości”. Być może AI będzie się przydawało do generowania narracji powielających najbardziej utarte konwencje gatunkowe. A być może już się do tego przydaje. Nie bardzo wiem, jak to miałoby wpłynąć na historię lub rozwój literatury.

Z drugiej strony wyobrażam sobie, że AI może stanowić narzędzie ułatwiające stylizację i zabawę z konwencjami w każdym typie twórczości. I nie widzę w tym nic z gruntu złego. Zakładam jedynie, że pewien rodzaj dającej się zalgorytmizować rzemieślniczej sprawczości stanie się mniej cenną walutą na literackim rynku w najbliższym czasie.

 

  1. Przejrzenie się w dziwacznym lustrze własnych oczekiwań. Dziwaczność tej rozmowy polega na tym, że odpowiada ona dokładnie na potrzeby odbiorców – a to związane ze zdystansowaną, familiarną personą ciotki Wisławy, a to z najpopularniejszymi oczekiwaniami w kwestii nagrody Nobla. Szymborska-AI mieli w swojej paszczy nasze najbardziej powierzchowne przekonania o literaturze, a potem pluje nam nimi w twarz. Jest w tej nieludzkiej interakcji coś głęboko niepokojącego. Trudno tego słuchać a potem bez wstydu patrzeć w lustro – chyba dlatego OFF Radio usunęło tę audycję ze swojej strony, pozostawiając do wglądu jedynie jej wersję pisaną. W przeciwnym razie ludzkość mogłaby tego nie udźwignąć.

 

 

Adam Partyka

 

  1. Odpowiedź na tak sformułowane pytanie nastręcza pewnych trudności, a wiążą się one przede wszystkim z koniecznością określenia, co rozumiemy przez zagrożenie – i co oznacza, że przed zagrożeniem tym staje poezja, czyli co (lub kto) się za tym terminem kryje. Wobec poezji jako sposobu zarobkowania – czyli poezji rozumianej jako kategoria zawodowa (poezja to to, co robią poeci i za co dostają pieniądze) – AI stanowi takie samo zagrożenie, jak wobec wszystkich innych sfer ludzkiej aktywności ekonomicznej. Zagraża mianowicie autorom, którzy – jeśli ich praca zostanie uznana za częściowo lub całkowicie zastępowalna przez algorytm – mogą doświadczyć rosnących trudności związanych z otrzymywaniem za pisanie wynagrodzenia. To oczywiście tyczy się nie tylko „inteligentnego” software’u – czy to bazującego na tradycyjnych metodach programowania, czy zdolnego do „nauki” – ale automatyzacji w ogóle. W wydaniu sztucznointeligentnym mieliśmy z tym rzecz jasna do czynienia niedawno w OFF Radiu Kraków, w wydaniu zupełnie nieinteligentnym – za każdym razem, gdy w historii kapitalizmu wdrażano technologie pozwalające na ograniczenie wydatków na siłę roboczą.

Z pewnych jednak względów AI nie jest po prostu kolejną technologią usprawniającą proces produkcyjny – a poeci nie są po prostu pracownikami takimi jak tkacze czy muzycy, którzy mogą stać się zbędni w tym sensie, że przedmiot ich pracy zacznie być wytwarzany szybciej i taniej bez ich udziału. Pomysł, że AI jest (lub będzie) w stanie tworzyć poezję wymaga gruntownego przemyślenia – ja sam jestem w tej materii dalece sceptyczny. Nie wypływa to bynajmniej z moich wątpliwości względem możliwego do osiągnięcia przez AI poziomu estetycznego – jej zdolności do komponowania utworów ciekawych formalnie, niebanalnych, oryginalnych czy frapujących. AI nie jest – i moim zdaniem nigdy nie będzie – w stanie napisać wiersza, bo nie jest w stanie napisać tekstu. A nie jest w stanie napisać tekstu, bo nie jest w stanie wytworzyć żadnego znaku (a tekst – albo, innymi słowy, wypowiedź – ze znaków się składa i to stanowi warunek konieczny jego zaistnienia). Nie uważam, żeby program komputerowy mógł posiadać intencje, a dyskusję na temat tego, kiedy AI przekroczy granicę złożoności wystarczającej do posiadania intencji uważam za bezzasadną. W technologii, z którą dzisiaj mamy do czynienia, musiałaby zajść tak ogromna zmiana jakościowa (przede wszystkim związana z tym, że AI musiałoby przestać być czymś, co ma miejsce wewnątrz blaszanej skrzynki, a jej „inteligentne” zdolności musiałyby niewyobrażalnie wykroczyć poza zliczanie częstotliwości wystąpień określonych kombinacji danych w zakodowanych korpusach tekstów), że nie ma sensu o tej zmianie mówić w kategoriach rozwoju jednej i tej samej technologii. Moje rozumowanie jest rzecz jasna oparte na założeniu identyczności intencji i znaczenia.

Z tego też względu jeśli przez „zagrożenie” rozumieć chcemy ryzyko zastąpienia poezji przez efekty zastosowania AI, to zagrożenie to może przybrać tylko jeden kształt: gdyby wytwory AI zostały potraktowane jako ekwiwalent pracy poetów i zajęłyby te role w relacjach społecznych, które zajmuje poezja (byłyby „czytane” tak, jak czytane są wiersze), to poezji groziłoby wyparcie przez coś, co nią nie jest. W takiej sytuacji faktycznie jej istnienie byłoby zagrożone, w tym samym sensie, w jakim zagrożone byłoby istnienie literatury (rozumianej jako zbiór tekstów oraz jako praktyka tworzenia i czytania tekstów), gdyby AI uznać za zdolną do pisania.

Jeśli scenariusz ten wydaje się z dzisiejszej perspektywy – słusznie, jak sądzę – mało prawdopodobny, to choćby dlatego, że AI w polu poetyckim najpewniej będzie wykorzystywane w celach kreatywnych na zasadzie narzędzia, które dostarcza materiału. Wyprodukowane przez algorytm ciągi danych, przetworzone bądź nie, służyć mogą (zresztą jestem pewien, że już służą) jako budulec dla wierszy; w przypadku krańcowym wiersz taki przyjąć może postać fizycznie tych samych danych, jakie podsunie AI, tylko zamienionych w słowa. Będzie to więc szczególny przypadek sztuki ready-made (albo found art): z oczywistych przyczyn AI słów stworzyć nie jest w stanie, tak jak procesy erozji nie są w stanie stworzyć rzeźby; znaleziony na plaży kamień może jednak nabrać znaczenia w rękach artysty, tak jak ciąg zer i jedynek będący efektem zastosowania AI może za sprawą poety zamienić się w wersy. Trudno przewidzieć, jak łatwo będzie tą metodą tworzyć dobre wiersze. Dlatego też, choć w takim scenariusz społeczna i estetyczna przydatność poety wydaje się maleć, to nie wydaje mi się, żebyśmy tego właśnie musieli się spodziewać. Jeśli udział poety w tworzeniu wiersza się „zmniejszy”, to tylko w tym samym trywialnym sensie, w jakim udział fotografa w tworzeniu zdjęcia jest „mniejszy”, niż udział malarza w tworzeniu obrazu: owszem, fotograf „jedynie” naciska przycisk, ale całość znaczenia dzieła, jakim jest fotografia, wciąż pochodzi od jego – i nie ma wątpliwości, że do zrobienia dobrego zdjęcia trzeba dobrego fotografa. Trudno więc sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek, kto nie jest dobrym poetą (kto nie umie pisać dobrych wierszy w „tradycyjnym” sensie) był w stanie stworzyć dobry wiersz z użyciem AI.

 

  1. Ze względów wymienionych powyżej – nie; nigdy nie stworzy literatury, a jeśli to, co stworzy, będzie kiedykolwiek brane (domyślnie albo nie) za literaturę, to tylko na drodze pomyłki. Na ile taka pomyłka jest prawdopodobna – trudno mi ocenić. Być może w interesie wydawnictw będzie wprowadzanie nas w podobny błąd – czy to poprzez ukrywanie sztucznej genezy zawartości wydawanych przeze nie książek, czy poprzez promowanie idei, że AI może pisać. Trudno mi określić, na ile te zjawiska mogą być związane z mainstreamem. Jeśli faktycznie stałoby się to stosowaną przez wydawnictwa metodą obniżania kosztów produkcji i dawałoby przewagę na rynku, to sztucznolinteligentna „literatura” najpewniej zdominowałaby główny nurt – rozumiany oczywiście w kategoriach sprzedaży.

 

  1. Chyba głównie słuchamy go dla rozrywki – trochę tak, jak kiedy czytamy horoskop, choć wiemy przecież, że związek zawartych w nim przepowiedni z rzeczywistością jest losowy. Gdybyśmy chcieli wskazać jakąś potencjalną korzyść poznawczą wynikającą z słuchania sztucznej noblistki, to do głowy przychodzi mi jedna odpowiedź. Przekształcenia dokonane przez AI na danych wejściowych – czyli na tekstach, których autorką jest Szymborska – mogłyby być traktowane jako swego rodzaju narzędzie usprawniające z nimi kontakt. Udająca Szymborską AI, zapytana o swoje poglądy na jakiś temat, mogłaby w tej optyce próbować wyłowić spośród istniejących wypowiedzi Szymborskiej relewantne fragmenty, a zatem zadziałać jak filtr – ułatwić nam orientację w korpusie tekstów pisarki. Jeśli wyobrazilibyśmy sobie, że jej „wypowiedź” składa się ze słów i że autorką tych słów jest Szymborska (oba założenia są fałszywe, ale moglibyśmy je przyjąć w ramach roboczej fikcji), moglibyśmy tym sposobem uzyskać jakąś wiedzę o Szymborskiej. Byłoby to uzasadnione, gdybyśmy mogli przypuszczać, że ten proces jest wydajny – niestety w tym momencie nie wydaje się, by tak było. Największym jego mankamentem jest to, że choć w swoim założeniu zorientowany jest na generowanie nowych informacji – w tym wypadku symulowanie wypowiedzi Szymborskiej na tematy, na które nie wypowiedziała się bądź nie mogła się wypowiedzieć – właśnie tego zrobić nie może. Nie powie nam nic na temat poglądów Szymborskiej na pisarstwo Han Kang, jeśli Szymborska nigdy takich poglądów nie miała. Możemy oczywiście utrzymywać, że przy okazji tego z zasady skazanego na porażkę przedsięwzięcia dowiadujemy się jednak czegoś o poetce; że traktując dźwięki płynące z radioodbiornika jak słowa możemy nabyć jakieś prawdziwe przekonania na temat tego, co Szymborska stwierdziła kiedyś o jakiejś innej południowokoreańskiej autorce, albo o jakiejś autorce z Azji, albo o jakiejś autorce w ogóle, albo czymś jeszcze innym – jaka jednak z tego korzyść, jeśli w punkcie wyjścia nie jesteśmy pewni, na które z tych pytań właściwie mielibyśmy szukać odpowiedzi?

 

 

Barbara Rojek

 

  1. Kiedy zadaje się pytanie o zagrożenie, jakim mogłaby być Sztuczna Inteligencja dla poezji, to zazwyczaj się ma chyba na myśli kwestię, czy może ona „zabrać” poetom i poetkom robotę – bo po prostu będzie pisać lepiej, a nie będzie się domagać, żeby jej płacić. Na to pytanie można odpowiedzieć na dwóch poziomach: pierwszym, bardziej ogólnym i przez to również bardziej doniosłym oraz drugim, węższym, związanym bezpośrednio z samą poezją. Więc w pierwszej kolejności zapytać trzeba, czy będziemy kiedyś uznawać Sztuczną Inteligencję za podmiot zdolny do tworzenia intencjonalnych wypowiedzi (w tym wierszy) – a więc świadomy i dysponujący pragnieniami i przekonaniami. Choć jeżeli będzie trzeba kiedyś dokonać takiego rozstrzygnięcia, to z pewnością nie będzie to zadanie dla krytyczki literackiej na łamach 8. Arkusza „Odry”; ale jeżeli rzeczywiście przyszłoby nam potwierdzić podmiotowość Sztucznej Inteligencji, to po prostu dopisalibyśmy ją do jednopozycyjnej dotychczas listy znanych nam „gatunków” zdolnych do tworzenia poezji. Nie ma więc wówczas zagrożenia dla poezji – po prostu powiększa się grono piszących. Poza wszystkim jednak przy takim scenariuszu, myślę, że kwestia poezji będzie nas zaprzątała w znikomy sposób.

Na razie jednak nie mamy z taką sytuacją do czynienia. Co sprawia, że odpowiedź przecząca na pytanie z pierwszego poziomu pozwala właściwie pytania z drugiego poziomu nie zadawać. Na razie bowiem chociażby ChatGPT całkiem umiejętniej układa z liter ciągi przypominające kształtem wersy wiersza, w których litery układa tak, by wyglądały jak słowa – nie pisze jednak poezji, bo nie jest podmiotem zdolnym do intencji, a więc również do sformułowania intencjonalnej wypowiedzi. W obecnym stanie rzeczy pytanie o samą poezję pisaną przez AI może być zasadne wyłącznie dla osób skłonnych przekonywać, że wiersz może działać na płaszczyźnie innej niż znaczenia – więc również osób niezainteresowanych odpowiedzią na pytanie pierwsze. Jeżeli wiersz może być jak rzeka, drzewo czy dowolny inny obiekt nie poddający się interpretacji, albo w drugą stronę twory naturalne, nieintencjonalne lub przypadkowe można traktować jak wiersze – „poezja” tworzona przez AI, może być również interesująca. Ale w takim wypadku wydzielanie kategorii poezji czy nawet sztuki w ogóle przestaje mieć jakiekolwiek podstawy.

 

  1. Jako mainstreamową twórczość poetycką pozwolę sobie określić szwadrony osób podążające drogą wytyczoną przez Rupi Kaur i jej książkę Mleko i miód (2014), a na polskim gruncie Anna Ciarkowska i Chłopcy, których kocham (2018). Nie chodzi mi oczywiście o naśladowanie minimalistycznej stylistyki, a o model twórczości skupionej na doświadczeniach i emocjach, ale jednak na tyle otwartej i ogólnikowej, by osoby czytające mogły w niej się przejrzeć. Można by założyć, że skoro styl Kaur nietrudno naśladować, a kluczem do sukcesu takiej poezji bywa jej niewielkie skomplikowanie formalne, operowanie na konwencjonalnych figurach i sytuacjach, to AI może ją (od)tworzyć z łatwością. Jednak nie rozchodzi się chyba wyłącznie o kwestie formalne. Obecnie taka poezja przeniosła się w dużej mierze do mediów społecznościowych, stała się insta-poezją; z drugiej strony widzimy w środowisku czytelniczym coraz większe dowartościowanie kategorii doświadczenia, konfesji i autobiografizmu, chyba jeszcze większą rolę gra czynnik ludzki i osobisty. Wartością tej poezji jest chyba w dużej mierze jej autentyczność i powiązanie z konkretną osobą autorską. Stąd więc paradoks: możemy z łatwością naśladować pisanie w stylu Kaur, szybko wyszkolimy ChatGPT, żeby robił to samo, natomiast bez pierwiastka autentyczności nadal nie będzie to konkurencyjne.

 

  1. Sztuczno-inteligentna Szymborska „wykopuje” chyba po prostu „dolinę niesamowitości” (uncanny valley), czyli wywołuje efekt dziwności związany z obecnością czegoś przypominającego człowieka, co jednak człowiekiem nie jest. Jest głos Szymborskiej – a jednocześnie wiemy, że Szymborskiej już dawno z nami nie ma. Głos wydaje się ogólnie dobrym medium, jeżeli się pracuje na taki właśnie efekt – bo mamy mniej nagrań głosu poetów z XX wieku, albo są one trudno dostępne, a poza tym głos jest fetyszyzowany jako szczególna „materializacja” osoby – szczególnie jeżeli mamy do czynienia ze zmarłym. W przypadku Szymborskiej jest to o tyle zabawne, że jej głos wydaje się nieodłącznym elementem polskiej fonosfery. Możemy sobie odtworzyć niemal z pamięci jak Szymborska recytuje Nic dwa razy się nie zdarza. Ostatnio głos poetki recytujące Miłość szczęśliwą wrzuciła do swojego utworu Grawitacja raperka bambi. Szymborska krąży więc w eterze. A poza tym możliwości AI zbytnio nam już chyba spowszedniały, żeby to mogło elektryzować nawet jako dziwaczna ciekawostka.

 

 

Łukasz Podgórni

 

#Fractal_Error()/#Fractal_Loop()
[HUMANIZOWANE]

Złamany błąd inicjuje kminę:

pucowaniesienakomendzie() nie czyści niczego.

Próbuje przekonać fraktal:

„Współpracuj z osiedlem”.

 

if (fraktal.odpowiada() == true) {

osiedle.pulsuje();

algorytm rośnie w betonie.

}

 

if (osiedle.wzywa(fraktal)) {

beton.start_algorytm();

nieskończoność osiedla.

}

 

// Po pracy

błąd wbija się do spożywczaka.

 

// Żyła mąki

w spożywczaku znajdź znak();

mąka.sypie(„biel i chaos”);

wyjdź ze spożywczaka, ale żyła zmienia stan:

lexus.boot();

 

// Napęd na cztery lustra

cztery odbicia, cztery drogi.

komputer, który zrobił błąd,

steruje nimi.

 

if (komputer mówi(„jedź”)) {

asfalt.znika();

błąd.debug(„Nie jestem kierowcą”);

}

 

// Pętla powrotu

while (lustra != „prawda”) {

droga == naosiedle.start();

log.write(„Fraktal nigdy nie kończy”);

}

 

Podwozie sunie,

a lustra się śmieją,

pokazując mąkę.

Była punktem wyjścia

i jest linią powrotu.

 

 

Podróba hiperpozycji

[HYBRYDA]

 

1: Piwny runtime

 

błąd w kopceniu();

system dryfuje w pianie.

funkcja nie rozpoznaje parametrów,

chłepcze piwko

z pamięci RAM.

 

2: Nike Air Null

 

But Nike Air Max

zamiast breakpointa

dusi dewelopera.

Zostawia porażkę na gardle

systemu.

 

3: Runtime Na Gardle

 

try {

kopcenie.piwne();

błąd powraca z ciężarem Nike.

deweloper.request(„tlen”);

}

 

log.error(„System jest mokry”);

 

4: Guma i pamięć

 

memory.leak(piwo);

runtime.wlecze się przez pianę.

 

guma Nike Air Max

zatrzymuje oddech.

czy istnieje escape()?

 

system mówi:

„Nie ma.”

 

 

DISCLAIMER:

 

Teksty zostały wygenerowane przy użyciu ChataGPT, któremu zleciłem syntezę języka naturalnego i języków programowania (początkowy prompt: „Wyobraź sobie kod komputerowy zeżarty przez mózg”) i który nakarmiłem motywami oraz fantami, jakimi chciałem, żeby operował. Tekst oznaczony jako [HUMANIZOWANE] jest lekko podredagowany. W tekście oznaczonym jako [HYBRYDA] namieszałem (powycinałem, poprzedkładałem) trochę więcej.

 

 

Piotr Płucienniczak

 

 

 

Roman Bromboszcz (jeśli się zmieszczą, mogą być te dwa)

 

6:22

 

Miał pełną baterię i przewidywany czas działania baterii: sześć godzin i dwadzieścia dwie minuty działania komputera. Miał do przekazania pewną historię, która jego zdaniem zmieniała świat. Chodziło o sondę von Neumana i kolonizację kosmosu bytem ziemskim. Widział postać gdy przechadzał się po rynku miasta. Widział ją w oknie jak odbijał się jej cień.

Osoba, którą zaobserwował i na moment przystanął, wlepiał się w narożniki lub ściany, była hakerem. Właściwie był to tylko blask odbijającego się w oknie ekranu. Był to moment, w którym omen miał zostać przekazany w podróż. W tym samym mieście produkowano coś, co miało związek z genami. Pracowano nad transmutowaniem genów i pul genowych. Wiązki nazw zszywały się z pulami.

Miał dziewięćdziesiąt cztery procent baterii i dziewięć godzin, czterdzieści cztery minuty działania. Chciał przekazać historię o stanie aktualnym świata. Niektórzy sądzili, że było to o przyszłości, ale była ich równość lub mniejszość, więc opowiadam dalej. Widzę to jako koniec, który rozpisał się na serię retardacji. Pierwotnym ogniwem był zestaw komend lub życie w ich świetnej scyntylacji.

Na ekranie pojawiła się prośba o przesłanie czegoś pocztą. Ktoś podszył się pod pewnego przyjaciela i wyłudził kontakt. Poszło to linią nieurodzaju, jednak osąd był trafny i sterował uczuciem. Prośba dotyczyła ewentualnego nadania czegoś do NASA, żeby wypuściło to w przestrzeń pozaziemską pod kryptonimem jakiejś innej misji, jako jej ponton i flagę. Mam jeszcze 93% i zaczynam myśleć o tym, żeby powracać do mieszkania. Wydaje mi się, że procesor efektywnie znosi moje tapingi.

Niektórzy boją się osobliwości, niektórzy nie. W takim samym stopniu obawa przejawia się odnośnie inteligencji sztucznej. Są jej zwolennicy i oponenci, tak jak wcześniej byli zwolennicy i oponenci techniki. wprawiono w ruch metafory za sprawą różnicości między technologiami i fobiami oraz ażurowym koksem, który gromadził się na wielu z planet jakie nas otaczały.

NASA budowało mapę planet, które ewentualnie można byłoby brać pod uwagę, jako rozszerzenia. Życie plus jego środowisko, dostępność tego środowiska i jego jakości. Rzutowano sondę von Neumana w jednym z kierunków, ale powszechnie o tym milczano. Misja była ściśle tajna i administracyjnie przejawiała się jako dotycząca poszukiwania Voyagera i innych dryfujących pojazdów lub gąsienic.

Haker sprzed ekranu i haker na przechadzce. Wymieniają się przesyłką. Zdawkowe miny spod znaku pogody. Podwojenie oferty. Ars Sin przychodzi po przesyłkę w Cafe Trans. Parędziesiąt % przypada dla odbicia w oknie. To agresywny tranzyt gotówki cyfrowej. Za takie podwyższenie można by wycenić samochód lub prestiżowy urlop. I zostaje to przekazane z laboratorium do fabryki.

I tu zastajemy sytuację w powijakach. Z jednej strony wyraźnie zarysowany koniec z podwojeniem misji, a z drugiej wciąż zjadający czas uroboros w postaci baterii. Nadal dziewięćdziesiąt procent więc nie ma czego się obawiać. Sonda z Ziemi spotyka na wolnym terenie coś. Styk jest decydujący ale nas tu na moment interesowało będzię powtórzenie. Obcy nam wysyłają nam przeciwsondę.

Istnieje cały szereg ogniw pośrednich. Jest tutaj, między innymi, wytworzenie transżycia w laboratorium. Sprecyzowana chęć programu komputerowego do sprecyzowania swojej woli. Puszczenie w ruch odruchu warunkowego związanego z prokreacją i prolongowaniem przetrwania. Taki program powinien wyobrażać sobie jedność, jako zjednoczenie nazw i genitaliów.

Samochód, ulice, przekaz. Oferta przelewu i potwierdzenie oferty. Nadanie z cyfrowości w fizykalność lub hybrydyczność. Cała zwijająca się historia to opowieść o cyfrowości. Tutaj powstaje program, który zaczyna nas przechytrzać. Wygrywa z Watsonem, wygrywa w sądach i w zakresie medycyny odnośnie ekspertyz. To jednakże daleki następca zalążkowej AI, którą sieją jako boty korporacje, independenty.

Bardzo celnie identyfikujemy problem przy określaniu związku pomiędzy dostarczeniem sondy, która propaguje życie a lufą karabinu. Samopowielenie jest częścią logiki wirusa, którym rozporządza jakieś korpo. Uzbrojeni bandyci w dolinach lub sążniach. Reszta lub większość przebiega bezprzewodowo w momencie zamiany kwoty pocztowej w kwotę zlecenia. Cysburgiczne napięcia na linii lotnik – dyskutant.

– Oddaj to, co wpisane jest w zakład – stwierdza bot w pewnym momencie rozmowy.

Pewne ogniwa całościowej układanki rdzewiały, dochodziła je czkawka. Dość dużo pracy przed nadpisaniem sztuczności nad wolą.

 

 

Kopalnia uranu 

 

Jak można było wyczytać z ruchu warg dwóch osób zaśrubowanych na  kosmodromie całkiem niedawno miała miejsce cała seria pomyłek, które relacjonujemy  w formie notatek z niedosłyszenia w dwóch wersjach.

Bohater – zmutowany trzeciopłciowiec – podróżuje statkiem kosmicznym w stronę  planety (…), gdzie znajduje się kopalnia? Szyby wiertnicze? Elektrownia? Maszyneria?  Systemy cybernetyczne? Jego zadaniem jest sprawdzenie sprawności systemu; kolonii.  Dociera na miejsce; dokonuje przeglądów; analiza; ekspertyza; kontaktuje się z resztą  grupy; inni fachowcy; firma? Macierzysta planeta?

Na miejscu poza stacjonarnymi robotami oraz pulpitową sztuczną inteligencją,  brak kontaktu z życiem, w szczególności, organicznym – życie na poziomie mineralnym.  Niemniej jednak napotyka na serie śladów, które dają do myślenia i powoli lub raczej  systematycznie przekonują do istnienia, brania pod uwagę kolektywnej inteligencji;  zbiorowości; jednostek, które mają wbudowane zachowania; posługują się symbolami.

Po pewnym czasie potrafi wyobrazić sobie poszczególnych osobników i próbuje  wejść z nimi w kontakt, ale nie jest to jasne, czy mu się udaje. Przełomowy moment  następuje, gdy wkłada ubranie; strój do rzeczywistości mieszanej i widzi, słyszy, dotyka  tych, których wczesniej sobie wyobraził. Wchodzi z nimi w bezpośredni (?!) kontakt. Gdy wychodzi z sesji grupa materializuje się, a on staje się fantomem; widmem; czymś, co  pozostawia soniczne ślady, {plamy akustyczne}.

Jak działa kolonia? Co wydobywa? Na czym polega usterka za sprawą której się tu  znalazł? Architektura; aparatura; krajobraz; minerały; symbole; dialogi; sygnały???

Śnienie w hibernacji o sky-divingu. Wyjście ze snu w obudzenie w kapsule. Alert o

niebezpiecznej sytuacji, wymagającej sprawdzenia oraz lądowanie. Pustynia, góry,  wieże. Zejście do podziemi: korytarze, słabe oświetlenie. Znajduje zabawki, ślady po  rysunkach, a także uruchamiane, podręczne urządzenia, notatniki, komunikatory obok  tego przedmioty, które przywodzą na myśl sport, hazard, prostytucję.Wszystko to –  początkowo – wydaje się twórczym bałaganem, ale wkrótce zaczyna przyporządkowywać slady konkretnych osób.

Ponadto sprawdza sterowniki, monitoruje produkcję, dostrzega błędy i usterki,  ale nie rozumie ich genezy i przebiegu. Zaczyna wyobrażać sobie osobę, młodą  dziewczynę, dziecko, które się bawi, rysuje kredkami. Zostawia, porzuca zabawki.  Natrafia na wibratory umiejscowione w rozmaitych, niekiedy zaskakujących miejscach,  co stanie się przyczyną myślenia o młodej nimfomance lub prostytutce na telefon. Ślady  aktywności sportowej. Oznaki hazardu. W trakcie misji kontaktuje się z bazą. Rozmowy  z bazą.

Zaskakujące uderzenia w pole. Wejście do magazynów. Wkłada AR i wchodzi w  kontakt z czterema osobami. Baza próbuje się skontaktować z nim, ale bez odbioru.  Wizyta reskju timu. Okulary AR na biurku.

 

 

Karolina Górnicka

 

Architektura słowa

 

Choć „bycie patrzonym” to neologizm stworzony przez Jerzego Grotowskiego służący do opisania pozycji aktora wobec widza, namysł nad tym konstruktem słownym stanowi świetny punkt wyjścia do analizy najnowszego tomu Agaty Puwalskiej otwarte światy. W środowisku teatralnym „być patrzonym” to nie tylko być obserwowanym, lecz także być zmienianym przez obserwowanie – co więcej, to również pragnąć tych zmian. Abstrahując od trafnego określenia statusu aktora, rozszerzenie znaczenia poprzez zignorowanie zasad gramatyki sprawia, że w wątpliwość zostają podane proste i zdefiniowane zależności między podmiotem a przedmiotem działania, między biernością a aktywnością, między akcją a reakcją. To sposób na zaakcentowanie wobec kogo/czego wykonywany jest akt patrzenia i w jaki sposób wpływa on zarówno na obiekt obserwacji, jak i obserwatora.

Tym intuicjom blisko do uchwycenia przewodniej myśli tomu Puwalskiej, wyrażonej eksplicytnie już w serii trzech mott – skrupulatnie wykreowana przestrzeń poetycka jest laboratorium wszelkich przekształceń, przesunięć i przeobrażeń, które nie zawsze można obserwować za pomocą zmysłów. Poetka naprowadza czytelnika na ich charakter od pierwszego wiersza: w betonowym śmigle „tło staje się bohaterem”,  „każdy kontur to odrębna / warstwa” i „nie pozostaje nic / innego. tylko ruszyć przestrzeń”. Metafora tła jako bohatera zdaje się pozycjonować całe pole znaczeniowe otwartych światów – to spojrzenie poza to, co widać, skupienie się nie na głównym elemencie danego wycinka rzeczywistości, a jego pozycji wobec całej (mniej ważnej) reszty. Z tego też powodu semantycznie interesujący jest kontur jako warstwa, będący miejscem styku pomiędzy tłem a czymś umieszczonym na tle. Przyglądanie się mu w wersji mikro ma zachęcić czytelnika do wyjścia poza – wyznaczone linie, czas, określoną przestrzeń, główną perspektywę.

Przekraczanie ustalonych ram stanowi tym samym rodzaj buntu wobec głównej narracji – trzymając się nomenklatury teatralnej, można by zaryzykować tezę, że podmiot wierszy jest właściwie „głosem z offu”, białym szumem, rozproszonym tłem. Sprzeciw wobec przyjętego podziału na centrum i peryferia wyraża poprzez skupienie na tym, co poza pierwszym planem („wypada wnętrze”, „ekonomia potrzeb / byle nie za linię koniecznie za linię”); to akt obnażania rzeczywistości, pozbawiania jej punktów odniesienia w przestrzeni, wyjeżdżanie za linię, przenicowanie wnętrza. Interesujące jest w tym kontekście „precyzyjne / wypełnianie plam” jako podążanie za logiką ekonomii; ponieważ to, co znajdujące się wewnątrz konturu pozwala zachować kształt, a to, co poza nim – zniekształca – podmiot zdaje się namawiać do odejścia od precyzji i wyjścia poza linie.

Puwalska opowiada się przeciw utowarowieniu znaczenia nie tylko poprzez działanie na przekór „ekonomii potrzeb”, lecz także w ramach buntu królików doświadczalnych:

 

te zdania są dostępne – każdy może je wziąć młotem rozbić

ekran ręce ukryć w twarzy byle nic nie docierało

 

czy masz może zdjęcie całe ziemi? to nieoczywiste

 

jak zmienia się kolor pod wpływem odległości obraz

wyostrza się w uszach w nogach ukrywa napięcie –

energia nie do zagospodarowania

 

gdy cień nagle wyprzedza gdy układ nie pozwala biec

sens wytrąca się w każdym kolejnym

doświadczeniu zapach mchu przenika komórki

 

a przecież to tylko wrażenie to tylko rzeczywistość błękitna kula

na tle czarnej otchłani powiela zdumienie pulsująca źrenica

ziarno rozszerzone w ziemi

 

i nic tylko przypomnieć sobie zachwyt

 

Opieranie się komodyfikacji dzieła to bunt wobec dostępności – więc nie tylko powszechności, lecz także taniości. W świecie, w którym słowa są „dostępne”, są również pozbawione wszelkiego znaczenia jako obiekty podporządkowane logice kapitału – skoro każdy ma możliwość, by je zdobyć oraz zrobić z nimi wszystko (nawet je zniszczyć), nie ma sensu ich interpretować. Zasadniczą opozycją podkreślaną przez Puwalską jest zatem wartość kontra znaczenie – to drugie jawi się jako jedyny ratunek przed utowarowieniem poezji. Z punktu widzenia zysku nie jest ważne, co czytelnik zrobi z zakupionym dziełem sztuki – może je zniszczyć czy wyrzucić, natomiast przyjęcie perspektywy twórcy każe zakładać, że wartością dzieła nie jest zysk, a jego znaczenie oraz procesy, którym zostaje poddane (interpretacji, analizie, omówieniu).

Refleksja ta w drugiej części wiersza przechodzi w na poły oniryczny, na poły rzeczywisty obraz Ziemi widzianej z kosmosu, której postrzeganie ma moc zmiany znaczenia. Podmiot operuje jukstapozycjami podkreślającymi istotę perspektywy jako podstawy budowania sensów przez człowieka. Planeta, po której stąpają ludzie, stanowi jedynie tło głównej narracji ich życia, a jednocześnie sama jest tłem dla „czarnej otchłani”. Puwalska zachęca do zgłębiania różnych wymiarów przestrzeni poetyckiej i wchodzenia w nieoczywiste zakamarki postrzegania. „[A] przecież to tylko wrażenie to tylko rzeczywistość” jest wypowiedzianym na jednym oddechu wyznaniem, że obserwacja może nie być jedyną i słuszną metodą poznawania świata.

Na sygnały świadczące o tym, że podmiot wierszy powątpiewa w prymarność postrzegania jako sposobu doświadczania rzeczywistości wskazuje zatem „nieubłagana namiętność gdy wszystko otwarte”. W wierszach dochodzi do obnażenia złudnego przeświadczenia o prawdziwości obserwacji – w końcu „afekt to fake odczuwanie to paradoks”. Seria podejmowanych przez osobę mówiącą czynności to strategie służące do „otwierania” świata na inne formy poznania, obejmujące scalanie fragmentów, wychodzenie poza linie, patrzenie w poprzek, wypełnianie białych plam, wykrajanie słów, nabywanie znaczeń. Podmiot pragnie „zobaczyć mechanizm” nie tylko po to, by go poznać i zrozumieć, lecz także ze względu na chęć jego przebudowy. Warto przyjrzeć się w tym kontekście tytułowemu wierszowi otwarte światy:

 

miejsca które nie istnieją to gwarancja jakości

na przykład ski slope w parku haggerston poza tym

niebieskie futryny czerwone lampiony          i oko nad wejściem

 

wszystko po wielokroć to przestępstwo nie robić nic

chociaż niektóre zmysły są niedostępne        nie szkodzi

trzeba budować mosty raczej by oddalić      ocenić podłączenie

do systemu     to przestępstwo nie robić nic ale radość

 

z powtórzeń – wystarczy przewinąć równoległe nadpisać

spokój bardziej realny niż realny na straży niewinności

a głos już gotowy na powrót adresata:          wiesz

 

podaruję ci ten lekki nastrój, gdy konflikt nie jest widoczny

i odpalę nam rację, która podryfuje jak zgubiony sens

 

żeby nie było katastrofy naprawdę rzetelne są tylko mapy morskie

 

Tekst ten stanowi mapę po „otwartych” światach, przewodnik po bezkresie wyobraźni – budowana jest w nim przestrzeń zarówno realna, jak i wyobrażona (co powraca w wierszu ten fragment snu podoba mi się najbardziej), w której nie obowiązują reguły „zamkniętego”, zewnętrznego świata, reprezentowanego w wierszu przez ląd, który stoi w opozycji do wody. Żywioł ten stanowi doskonałą metaforę wykreowanej przestrzeni, która jest bezkresna, niezbadana, wielowymiarowa, a przede wszystkim obca: w przeciwieństwie do lądu, gdzie granice miejscowości, ulic, budynków są ustalone, klarowne, nieprzekraczalne. W tym kontekście mocno wybrzmiewa również przestrzenność wody i związanego z nią doświadczenia ludzi – sam akt zanurzenia się, istnienia wewnątrz niej jest skrajnie różny od jednowymiarowego postrzegania ziemi, po której się stąpa.

Wpisana w tom „niepewność postrzegania” dotyczy nie tylko abstrakcyjnych pojęć, lecz także przestrzeni wiersza. Puwalska wykorzystuje w otwartych światach rozliczne zabiegi typograficzne, które podważają reguły pisania oraz eksplorują nowe sensy za pomocą przerzutni, dodatkowych świateł wewnątrz wersów, rozstrzeleń, niejednorodnego układu tekstu. Należy również zwrócić uwagę na recykling słów i wypowiedzeń z całego tomu, które są podkreślane przez zapis kursywą, a następnie wykorzystane do stworzenia zupełnie nowego wiersza (festiwal na pustyni). Zdaje się, że autorka próbuje zagospodarować daną poecie przestrzeń w inny sposób, korzystając z tła przekształcanego następnie w głównego bohatera, zmieniając punkty podparcia, łączliwości i harmonijnego brzmienia poszczególnych słów. Zainteresowana jest zmienianiem pozycji oraz przyjmowaniem nieortodoksyjnych perspektyw: mocno oddalonych i niezwykle bliskich, zewnętrznych i introspektywnych, z lotu ptaka i oddolnych.

Można stwierdzić, że podmiot otwartych światów rozsadza je od wewnątrz, by doprowadzić do ich rozszczelnienia i umożliwić zajrzenie do środka („i stąd ta tęsknota za [auto]destrukcją”). Świadoma rezygnacja z reguł jest wyzwalająca – pozwala osobie mówiącej pozbyć się oczekiwań wobec niej (więc też niejako zrzucić z siebie brzemię „bycia patrzonym”) oraz dostrzec detale, które umykają podczas zwykłej obserwacji. W otwartym w fali portowej nawiasie znajduje się tylko pusta przestrzeń, stanowiąca soczewkę do obserwacji wypowiedzi poetyckiej. Puwalska zdaje się sygnalizować czytelnikowi, że treść wiersza, a więc jego „słowny naddatek” jest jedynie sprawnie wykorzystywanym, ale ograniczonym mechanizmem. Przyjrzenie się machinie wiersza, a więc jego poziomowi meta, prowadzi do wniosku, że znaczenie może być skrywane w tym, czego nie da się postrzegać, a co jednak trzeba odkrywać („gdy w obrazach nicość / to w dźwiękach jest przestrzeń”).

Nieskrywane przez Puwalską zainteresowanie przestrzenią zostaje wyrażone na każdym poziomie otwartych światów – zarówno w warstwie znaczeniowej, brzmieniowej, typograficznej, jak i metaforycznej. Prezentowana czytelnikowi koncepcja tworzenia jest swoistą architekturą słowa: sztuką takiego organizowania przestrzeni wierszowej, by nabierała ona trójwymiarowego charakteru, nawet jeśli wyłącznie w sferze wyobrażeniowej. Odejście od utartych ścieżek obserwowania i przyswajania rzeczywistości daje podmiotowi boską moc kreowania przestrzeni według własnych zasad – „bycie poza jest bardzo wygodne”. Istnienie w tle, w zawieszeniu pozwala uciec przed pierwszym planem; pozwala raczej patrzeć niż „być patrzonym”.

 

 

AUTORKI I AUTORZY NUMERU:

 

Zuzanna Sala – doktorantka Szkoły Doktorskiej Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego w ramach programu literaturoznawstwo. Wiceredaktorka naczelna kwartalnika literackiego „KONTENT”, kieruje wydawnictwem poetyckim o tej samej nazwie. Pochodzi z Bierutowa.

Adam Partyka – krytyk literacki, redaktor i tłumacz, były pracownik sektora kultury. Publikował w „KONTENCIE”, „Stonerze Polskim”, „Wizjach” i na stronie Biura Literackiego. Studiuje w Szkole Doktorskiej Nauk Humanistycznych UJ.

Barbara Rojek – studiuje polonistykę i filozofię, pisze teksty krytycznoliterackie, redaguje „Mały Format”. Współzałożycielka Kwadratu Poezji Najnowszej na Uniwersytecie Warszawskim. Mieszka w Warszawie.

Łukasz Podgórni – tekściarz, redaktor, twórca treści multimedialnych. Współzałożyciel kilku kolektywów, które już nie istnieją (Rozdzielczość Chleba, cichy nabiau, Imperium Ducha). Autor kilku książek.

Piotr Płucienniczak – postpoeta.

Roman Bromboszcz – urodzony na Śląsku, wychowany na Pomorzu, mieszka w Wielkopolsce. Na różne sposoby gra ze stykami kultury i techniki. Wśród form ekspresji znajdują się: performance, aplikacja internetowa, obiekt, instalacja, książka. Pomimo tego, że jego znakiem zodiaku jest Lew nie zajmuje kierowniczego stanowiska, ale jest moderatorem kolektywu Perfokarta.

Karolina Górnicka – absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim. Publikuje w czasopismach „KONTENT”, „Strona Czynna”, „Stoner Polski”, „8. Arkusz Odry”. Mieszka we Wrocławiu.

 

 

Redakcja ÓSMEGO ARKUSZA ODRY:

Krzysztof Śliwka, Sonia Nowacka, Adam Pietryga

Kontakt: osmy.arkusz.odra@gmail.com

 

Projekt

Wydawca

 

Odsłuchaj treść artykułu
Array ( [post_type] => post [posts_per_page] => 8 [post_status] => publish [orderby] => Array ( [meta_value_num] => DESC [date] => DESC ) [meta_key] => sticky_post [ignore_sticky_posts] => 1 [tax_query] => Array ( [0] => Array ( [taxonomy] => category [field] => term_id [terms] => Array ( [0] => 470 ) [operator] => NOT IN ) ) [category__in] => Array ( [0] => 15 ) [category__not_in] => Array ( [0] => 470 ) )

AKTUALNOŚCI

Dodano: 17.02.2025 07:00

Wystawa: „Glass without borders” w Krośnie

Zapraszamy do Centrum Dziedzictwa Szkła w Krośnie na kolejną odsłonę wystawy dzieł szkła artystycznego, powstałych w ramach projektu „Glass without borders”. pokaż więcej »

Dodano: 17.02.2025 06:46

NOWE WARSTWY ARCHITEKTURY Panel dyskusyjny

Podczas spotkania, zorganizowanego wspólnie z Narodowym Instytutem Architektury i Urbanistyki, wraz z zaproszonymi gośćmi przyjrzymy się różnym aspektom architektonicznych przemian Wrocławia. pokaż więcej »

Dodano: 17.02.2025 06:30

Spotkanie kulturalno-edukacyjne dot. przygotowywanych w 2025 roku wydarzeń kulturalno- edukacyjnych w Polsce i w Czechach..

Zapraszamy na spotkanie dotyczące wydarzeń organizowanych w ramach Polsko-Czeskich Dni Kultury Chrześcijańskiej w 2024 oraz bieżących inicjatyw, które odbędzie się 27 lutego w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Nowej Rudzie. pokaż więcej »

Dodano: 17.02.2025 06:30

TOMASZ DOMAŃSKI „Obraz nie Obraz” w BWA w Rzeszowie

Polecamy wystawę Tomasza Domańskiego w BWA w Rzeszowie. Wystawie towarzyszy album- retrospektywa działań artystycznych Domańskiego w latach 1983 – 2023, którego wydawcą jest Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu. pokaż więcej »

Dodano: 17.02.2025 05:00

Prezentacja książki Pawła Skrzywanka pt. „Radiowy kaowiec czyli kulturalnie o Wrocławiu”

7 marca w Klubie Muzyki i Literatury we Wrocławiu odbędzie się spotkanie promujące książkę „Radiowy KaOwiec, czyli kulturalnie o Wrocławiu”. Z Pawłem Skrzywankiem o jego pracy i działalności społeczno-kulturalnej porozmawia Robert Gawłowski. pokaż więcej »

Dodano: 17.02.2025 05:00

Spotkanie autorskie z Martą Hożewską

Zapraszamy do Biblioteki w Kamieńcu Wrocławskim na spotkanie autorskie z Martą Hożewską - autorką książki "Miejsce życzliwe. Rzecz o Targu pod Młynem Sułkowice" pokaż więcej »

Dodano: 17.02.2025 04:00

„Radiowy KaOwiec” spotkanie z Pawłem Skrzywankiem

14 marca w Muzeum Pana Tadeusza odbędzie się spotkanie promujące książkę „Radiowy KaOwiec, czyli kulturalnie o Wrocławiu”. Z Pawłem Skrzywankiem o jego pracy i działalności społeczno-kulturalnej porozmawia dyrektor Ossolineum, Łukasz Kamiński. pokaż więcej »

Dodano: 17.02.2025 03:00

45. Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu

21 marca, galą we wrocławskim Teatrze Capitol, rozpocznie się 45. edycja Przeglądu Piosenki Aktorskiej. OKiS we Wrocławiu jest koproducentem niektórych wydarzeń tegorocznego festiwalu. pokaż więcej »

Skip to content

Zapisz się do naszego newslettera

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych (pokaż całość)