Pocztówki Literackie KM październik 2021
POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO
Emilia. Dużo uczuć i wzruszeń, to takie delikatne i czyste, ale bardzo prywatne, osobiste – jako coś, co miałoby zaistnieć publicznie, zupełnie nie przekonuje. Proszę pisać, jeśli to pani potrzebne do życia, ja to szanuję (taką własną ekspresję), natomiast z publikacją byłoby krucho, na razie za słabe.
Damian. Niewzruszona/ maszyno, wzrusz się wreszcie,/ do ch…!. Zdaje się, że przeceniamy ekspresywną wartość wulgaryzmów, Stracone złudzenia, proszę pana. Tak samo retorycznie mocno zabrzmiałoby: niewzruszona/ maszyno, wzrusz się wreszcie,/ na Boga!. Zaznaczam, że nie jestem przedstawicielem jakiejkolwiek dewocji. Ja tylko szukam nowej ekspresji. Żeby coś wreszcie zaczęło poruszać. Ciężko z tym będzie. W arsenale środków zostało niewiele karabinów.
Karolina. Dziękuję za zaufanie. Te początki na razie nieporadne, niepotrzebne rymy gramatyczne, oklepane zwroty, zero odkrywczości, jakiegoś pomysłu na niespodziankę.
Dużo pracy przed panią. Proszę śmielej sięgać po współczesną poezję, zobaczy pani, jak ona się rozwija i jakie daje możliwości.
Mira. Te teksty już są drukowalne, lecz gdybym miał oprzeć opinię o mój prywatny gust – za rozwlekłe; jakiekolwiek olśnienia czy „perełki” tracą na swej wartości w przegadanej magmie. W takiej perspektywie ten najkrótszy jest najlepszy, wypowiada tyle ile trzeba w określonej tonacji i emocji, w określonym i skondensowanym czasie, nie zdążywszy popaść w jakąś mechaniczną retoryczność. To są moje, i tylko moje, odczucia. Nikomu ich nie narzucam. Pani szuka i coraz lepiej znajduje. Proszę coś podesłać za jakiś czas, ale spokojnie, luz, niech pani zapomni, że pisze wiersze (niech się nie napina, nie usiłuje), niech pani popłynie. I tak płynąc, jednak się powściągać, wyczuwać przegadanie.
Paulina. Pasja i energia godne podziwu, kilka niezłych pomysłów czy przemyśleń, ale mimo tego wrażenie braku istotności, na darmo sypią się te słowa jakby z zaprzeszłej epoki poetyckiego języka. Wiersz o Syzyfie powtarza wszystkie banały związane z tym motywem, podobnie utwór z aniołem w tle – a przecież można było to przełamać, podejść z innej zaskakującej strony. Nic z tego, z uporem trzyma się pani utartych ścieżek. Jakaś nieśmiała próba spojrzenia po swojemu pojawia się w tekście pt. Żmija.
Daniel. Słowa brane z popularnych piosenek… Nie zna pan innych, co obnaża lekturowe braki. Jak można marzyć o pisaniu, skoro się nie czyta? Proszę pana, to jest poezja, to zwieńczenia językowych poszukiwań, a pan zna z tego języka zaledwie kilka podstawowych liter. Co można z nich ułożyć? Jakieś najprostsze komunikaty, nic więcej. Jeśli pan marzy o bardziej wyrafinowanych przekazach, to musi wziąć się do roboty. Na razie mamy tylko to: Ból targa ciałem na wskroś/ Jedyny lek jaki znam/ To odrzucić to całe zło… i zacząć czytać, poważnie traktując wyzwania płynące ze strony poezji.
Katarzyna. Zaletą jest lekkość, brak zadęcia, próby robienia poezji z czego tylko się da, z tego, co jest pod ręką, poniewierając się w szarej materii codzienności. Dobry punkt wyjścia! Teraz trzeba popracować nad językiem, tak go wzbogacić i uelastycznić, żeby umiał sobie z tym całym gospodarstwem jakoś radzić. Na razie nie wychodzi, powstają dość infantylne kawałki – nawet nie wiem, czy z przeznaczeniem dla odbiorcy dziecięcego. Najbardziej udany fragment brzmi – kocham Cię// jak kanarek/ swoją klatkę.
Anna. Tu się zatrzymałem na dłużej, coś już jest w tych wierszach, jakaś tajemnicza wartość. Chwilami za dużo słów pracuje na dość średni efekt, lecz w najlepszych miejscach coś mnie głęboko porusza. Chyba właśnie Wschód słońca taki jest; w tym sensie najlepszy, niewiele zdań złożyło się na zaskakujący efekt. Krótko mówiąc, udaje się już pani wyraźnie zarysować własny świat – lęków, kompleksów, niepokojów, dobrać odpowiednie słowa, zbudować nastrój, wypracować rytm. Ciekaw jestem dalszego rozwoju, Proszę za jakiś czas coś podesłać.
Helena. Przedwojenne piosenki pani pisze, i to nieraz na całkiem przyzwoitym poziomie, rymując lekko, trzymając rytm. Śmiem twierdzić, że to jednak nie ma żadnej współczesnej wartości. Coś tam się podśpiewuje, a nasze obecne życie, czekające na jakiś znak od poezji, przemyka obok i ginie. Niekiedy też rymy zawodzą, a raczej ta chęć rymowania za wszelką cenę. Wtedy jest pod górkę i z trudem się czyta (gdy ucho wybredne) rzeczy takie, jak to: Boję się w supermarkecie i w domu./ Obawy mam wśród ludzi i po kryjomu./ Na spacerze, w rękawiczkach i maseczkach/ na łące, w lesie, idąc przy kamieniczkach.
KM
Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.