Udostępnij:

Pocztówki Literackie KM – czerwiec 2023

Eliza Maria. Ma pani rację – nawiązuję do listu – mam określony gust. Gdybym go nie miał, cóż bym tu robił… I w jakim charakterze? Czyni pani zarzut, twierdząc, że jestem nieczuły na pewne poetyki. To aż tak widać? A teraz poważnie – jestem nieczuły na umizgi, fałsz, partactwo, a już szczególnie nas zlepek tego wszystkiego, udający wielką, natchnioną poezję. Nie wiem, co odpowiedzieć na ostatni zarzut – że jestem głuchy na poezję religijną. Hmm… Każda poezja ma w sobie coś hierofanicznego, poeta tak czy inaczej „miłuje” świat, w tajemniczy sposób go „ubóstwia”. Nawet najbardziej nienawistne czy bluźniercze wiersze wyrastają z urażonej miłości, ze zranionej dumy, z czegoś, co już na wstępie chciało być praktyką wyznawczą. Sama pani widzi, że dość szeroko rozumiem pojęcie „religijności”. Zatem te ckliwe rymowanki o Jezusie i Maryi nie tylko ze względu na słabość formalną pozostają poza moim zainteresowaniem. Tak, to się nazywa gust, nieczułość, wybredność, wybiórczość. Tak, w pewnym sensie jestem dość mocno ograniczony – na koniec przyznaję pani rację. Ale nie nadesłanym wierszom. Nigdy.

Janusz. Przepraszam za zwłokę. Przeczytałem od razu, lecz przez zapracowanie zapomniałem podzielić się pierwszym wrażeniem. Nie znalazłem niczego szczególnego, wyróżniającego, czegoś, co by mogło zatrzymać na dłużej. Poezja jako dość prywatna sprawa, próba uporania się z obsesją przemijania, obojętnienia, stawania się rzeczą obok innych rzeczy. Wszystko to monotonne, przewidywalne, choć jakiś skryty w tym ból docierał do mnie, i nie powiem – był mi bliski. Natomiast literacki wyraz nie bardzo…  Być może on był celowo skromny, jakby przez jego słabość i powtarzalność chciał pan pokazać bezradność, zasadniczą ludzką niemoc, jakby dawał się pan unosić fali, raz po raz zaświadczając o jej okrucieństwie i bezduszności. To na pewno do mnie dotarło, ta gorycz przelała się i na mnie.

Jan Krzysztof. Zaskoczył mnie pan pomysłem na poezję, która świadomie ma brzmieć jak relikt, jak coś demonstracyjnie wyniesionego z muzeum. Podczas takiego „skoku” wszystkiego nie da się wynieść. Wybrał pan tylko jeden artefakt i pozwolił czytelnikowi wraz z tym „przejęciem” przenieść się w lata sześćdziesiąte, w klimat poezji tworzonej przez poetów Orientacji „Hybrydy”. Trochę tu Żernickiego, trochę Biskupskiego, ale najwięcej Bordowicza. Pyta pan o wrażenie. Krótko: powstała wątpliwej jakości mieszanka. Zdecydowanie nieudany eksperyment. Martwe pozostało martwym. Jednak brawo za poszukiwania. Cały XX wiek pozostaje otwarty na kolejne skoki. Nieważne, co się wyniesie z muzeum (to może być i wieszak na ubrania), ważne, co się z tym zrobi, jak połączy z teraźniejszością.

Mateusz. Nie ma mowy o ukradzionym czasie, spędziłem go miło i z pożytkiem, podoba mi się to, co pan robi, to jest poezja dla kogoś konkretnego tu i teraz, a nie tylko dla historii literatury i jej zakatarzonych urzędników. Nie wiem, czy to już książka, czy to się układa,
nie wiem, co z tego wybrać, i jak… Bogaty materiał już jest, reszta to pana ból (równie słodki jak przy pisaniu).

Krystyna. Wiersze leją się jeden za drugim w emocyjnym (à la Różewicz) ciągu. A wiele z nich aż prosi się o inny zapis, zdaniowy, składniowy. Tu nie ma pani wyczucia, wszystko na jedno kopyto. Rozlewają się, a potem rozmywają. Wydają się nieważkie, w końcu nieważne. A to i owo trzeba uwypuklić, zaakcentować, zagrać składnią i wersyfikacją. Krótko: warsztatowy niedowład przy dużej wrażliwości i pewnym talencie.

Michał. Jeżeli prowadzę warsztaty (o czy pan wspomina), to dla początkujących. To są warsztaty poetyckie, a pan wyskakuje z prozą. Dobrze, wyjątkowo przeczytam i powiem parę zdań. No więc pan zdecydowanie należy do zaawansowanych, a takim już się rad nie daje. Muszą sobie radzić sami, rozwijając się po swojemu. Pan opanował technikę „życiowego” opowiadania do perfekcji. Żadnych zbędnych słów, tylko tyle, by naszkicować sytuację, bohaterów, emocje i nastrój. Nieraz dość pobieżnie. Wydarzenia górują, dyktują warunki. Ale jaki to mógłby być rozwój? Realizm wychodzi panu doskonale, więc może nie-realizm, oniryzm, fantasmagoria, coś, co wzbogaciłoby ten jednostajny ton, powielający się świat i sentymentalny temat utraty. Myślałem też o pogłębieniu psychologicznym. Ale nie wiem, czy to jest dobra rada. Opowiadań przeczytałem więcej. Jednak te trzy są rzeczywiście najpełniejsze, najlepsze i dobrze pokazują możliwości autora. Obok innych zalet jest i ta – nie nudzi pan. Tak szybko wciąga i przekonuje do swojego świata. Ten świat jest jednocześnie czyjś, więc nie ma tu pustego egotyzmu, pisze pan o czymś, stoją za tym ważne również dla czytelnika doświadczenia ( i, zdaje się, niebanalna biografia). Czy z tego (zaniechane uczucia, bolesne rozstania, gorzkie doświadczenia emigracyjne, specyficzny egzystencjalizm itd.) da się wycisnąć coś więcej? Czy pójdzie pan śmielej w stronę fikcji? Zacznie praktykować w
tym zakresie rozmaite gry, sztuczki, rozbudowywać tak zwaną literackość? Tego nie wiem; i do końca nie jestem przekonany, czy to tutaj potrzebne. Wszystko przed panem. Ten pierwszy krok już zwraca na siebie uwagę.

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

 

 

Odsłuchaj treść artykułu
Skip to content

Zapisz się do naszego newslettera

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych (pokaż całość)