Udostępnij:

Pocztówki literackie KM lipiec-sierpień 2019

POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

 

Artur. Prozy nie czytałem, zajrzałem tylko do kilku krótszych opowiadań. Podziwiam pomysłowość, karcę wykonanie – język przewidywalny, konwencjonalny, nie wkłada pan w jego kreację zbyt wiele serca. Podobnie w poezji (tu przeczytałem zawartość pliku „Wiersze zebrane”) – żadnego wysiłku w kwestii wypracowania własnego, oryginalnego języka. Korzysta pan z gotowców, klisz, kalek, i to raczej z dziewiętnastego wieku: bezduszne padną korzenie; chcę rozpogodzić lico Twe słońcem; Może jam niedoskonały itd. To wszystko brzmi jak stylizacja, podszywanie się pod różne style i może jest „szkołą pisania”, nie wiem. Może pan przygotowuje się w ten sposób do sformułowania czegoś, co będzie można nazwać „własnym stylem”, piętnem oryginalnej osobowości. Na razie do tego daleko, ale proszę „walczyć” dalej.

Jagoda. Pisze pani o obcej osobie. Że mam poświęcić czas obcej osobie. Nie przyszło mi do tej pory do głowy, by jakoś rozmyślać nad ową obcością, by ją zauważać. Być może odruchowo traktuję wszystkich piszących wiersze jako rodzaj nadwrażliwej wspólnoty czy rodziny. Jako ludzi jakoś innych, dlatego godnych szacunku, namysłu, cierpliwości. Oczywiście, nieraz ją tracę, gdy widzę, że nadwrażliwość wyprzedza (o milę) elementarne poczucie formy. „Czy w moich pracach można dostrzec coś poważniejszego niż po prostu jeden z etapów dorastania wrażliwego nastolatka?”. Bardzo trudne pytanie. Bo można dostrzec, ale i nie dostrzec. Zależy, jak się patrzy. Razi namaszczenie, zadęcie, dziwnie pokraczna inwersyjność (np. Nie rok nie dwa minie mnie/ dzieli wciąż wystawy przestrzeń), jednak gdy się o tym zapomni, widać jakieś przebłyski, coś jeszcze obok oczytania, wrażliwości i innych rzeczy podstawowych. Słabo to widać, jakiś cień zaledwie, ale zaryzykowałbym i postawił na tę kartę. Śmielej, prościej, mocniej.

Izabella. Być może przydałby się tutaj większy znawca ekfrazy i form pokrewnych, ponieważ nadesłany zestaw tylko takie utwory zawiera. Dodatkowo wzbogacono go o reprodukcje obrazów, do których odnoszą się teksty. Jeśli chodzi o moje odczucie, to opiera się ono na niedosycie i niedowierzaniu. Niedosyt – dałoby się jednak głębiej wejrzeć w te malarskie wizje, nie tak dosłownie, mniej teatralnie i fasadowo, a bardziej osobiście. Niedowierzanie – w gonitwie za oryginalnością opisu, który koniecznie chce połknąć i wykrztusić oryginalność obrazu, zatraca się poczucie umiaru, elegancję stylu, piętrzy się puste i kuriozalne określenia typu: w epicentrum kosmologicznego olśnienia/ w winie skonsumowanej erekcji chłopki z obrazu Milleta/ zatapia się we wspomnieniach cielesnych erotycznych taczek. Być może takie rzeczy dzieją się w przestrzeni dzieła malarskiego, ale one muszą na nowo stać się w przestrzeni dzieła językowego. Nie kosztem języka, jego zasad i norm. Jego smaku. Rzecz w tym (jak rozumiem ekfrazę), żeby zeszły się smaki, nastroje, klimaty. U pani, moim zdaniem, schodzą się bardzo rzadko.

Magdalena. Tylko trzy nieduże teksty, więc trudno o rozwinięcie myśli na ich kanwie. Na pewno bliski jest pani model liryki filozoficznej. Nie sytuacja, nastrój, emocje, a raczej spokojna refleksja o życiu, śmierci, przypadkowym (bądź nie) zaistnieniu. Nie widzę tu niczego odkrywczego. Owszem, takie filozofowanie dla samej siebie, bo należy jakoś uporządkować świat, ponazywać wątpliwości. W starym sporze o transcendencję zdaje się pani przyznawać rację tym, którzy wierzą w jakiś rodzaj odgórnej opieki, sensu, planu. Oczywiście, nie chodzi o staruszka z brodą i jego pozłacany fotel. Raczej mowa o inteligentnej energii kosmosu, i jego mimo wszystko „pamięci”, w której odnotowano nasze pojedyncze zaistnienie i w jakiś sposób prowadzi się jego dalszą obserwację. Najbardziej zaciekawił mnie drugi fragment. Bardziej społeczny czy socjologiczny. Mamy tu wizję mocno podzielonej, wręcz skłóconej społeczności (właściwie tłumu), łatwo manipulowanej przez funkcjonariuszy owego podziału: Rzuć pojedyncze hasło/ A oni skandując coś czego nie sprawdzili/ Zrobią resztę. Tak, te pointę będę długo pamiętał. I rozmyślał o niepokojącej „reszcie”.

Dominik. Tak trochę na łatwiznę pan idzie. Proszę wybaczyć, ale nie czuję wagi i prawdy pańskich słów dotyczących lasu, łąki, wsi i innych pozamiejskich, jeszcze „wolnych”, przestrzeni. Wykonuje pan świetne podróbki poetyki znanej nam obecnie z wierszy Małgorzaty Lebdy, Urszuli Honek, Pauliny Pidzik, Macieja Bobuli, Justyny Koronkiewicz czy Grażyny Wojcieszko. Niektórzy określają to mianem eko-poezji i patrzą w stronę prawodawczyni nurtu, Julii Fiedorczuk. Pan chyba nie patrzy, próbuje robić po swojemu, ale, proszę mi wierzyć, na razie brzmi to fałszywie. A może pana celem jest szyderstwo, parodia dominującej teraz poetyckiej mody? Nie wydaje mi się. Brakuje w tych tekstach świadomości podjętego gestu, brakuje ironicznego komentarza, to jest wszystko bardzo dosłownie i odtwórczo potraktowane.

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem.  Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

Odsłuchaj treść artykułu
Skip to content

Zapisz się do naszego newslettera

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych (pokaż całość)