Udostępnij:

Pocztówki literackie KM październik 2019

POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

 

Konrad. Przy niektórych, niezwykle sugestywnych i mocnych fragmentach, szczególnie rażą te słabsze, jakby puszczone. Widać jak na dłoni przypływy językowej mocy, siły wyobraźni, i widać też odpływy, miejsca puste. Miesza się to ze sobą w dość zagadkowy sposób, skleja i leje bez umiaru. Stąd myśl o pozamiataniu, wyczyszczeniu, o pracy nad formą. O wyraźne widzenie wiersza, bo widzenie lejącej się mowy, z temperamentem i o czymś, już jest. Należy wydzielić w tej mowie miejsca szczególne, nadać im formę. Pański talent na pewno na tym zyska. Proszę za jakiś czas coś przysłać. Ciekaw jestem tych poszukiwań. Pozdrawiam i kończę zastanawiającym fragmentem: nie nadaję się do tych licznych talent shows,/ gdzie każdemu umarli rodzice i wszystkim spłonęły domy/ mi spłonęło tylko kilkaset wierszy, które/ dwa lata po powstaniu już nie były wierszami,/ a w kwestii śmierci tracę tylko nadzieję.

Magda. U pani odwrotnie: jest forma, lecz treść zawodzi. Spora świadomość tradycji wierszowania, wyczucie rytmu, stosowanie urozmaiconych rymów (zarówno wyszukanych, jak i gramatycznych), budowanie z pojedynczych utworów cykli (np. tryptyków), to wszystko wdzięczne, ale… Noc ciemna, ciężka jak granit/ Sny i koszmary bez granic/ I skóry mojej aksamit/ Przesiąknął tęsknotami, a potem jeszcze „pergamin” żeby pewnej sekwencji rymowania stało się zadość. Pochwalam te umiejętności, jednocześnie podkreślając, że niczemu nie służą, nie towarzyszą odkryciom natury psychologicznej, społecznej, religijnej czy po prostu literackiej. To są tak zwane „puste przebiegi” i wcale nie w dobrym znaczeniu tego, określającego poetycki wysiłek, zwrotu. Tu wysiłek idzie na marne, spływa po czytelniku.

Dominik. „Jestem zagorzałym fanem waszej działalności, od lat  piszę i interesuję się poezją (szczególnie współczesną). (…) Jestem samoukiem, a wiersze traktuję jako sposób tłumaczenia zjawisk i używając języka, który uważam za współcześnie nieporadny, staram się wyciągać esencję zdarzeń, często odchodząc od realizmu na rzecz hiperrealności”. Pozazdrościć wyobraźni, zmysłu świeżej wizyjności – tyle dzieje się w tych wierszach, niemal wiruje. Chwilami jest to męczące, pan nie panuje nad wszystkimi mikroelementami dynamiki wiersza, i czytelnik jest cokolwiek bezbronny. Zastanawiam się, czy nie szkoda tego rozmachu. Jesteśmy tylko ludźmi i percypujemy w granicach pewnego porządku. Świetnie, że pan go zaburza, lecz przydałyby się momenty oddechu, zawieszenia emocji i energii dla podkreślenia znaczenia i siły następnych wybuchów. Niech to się wije bardziej dialektycznie, nie wycieńczając żadnej ze stron komunikacyjnego transferu. I nie udziwniać. Bo gdy panu brakuje impetu, zaczyna się jakaś sztuczność, podmieniony ton, który nie brzmi dobrze. O, ten kawałek ciekawy: Zamiana życzenia w kamień następuje pomiędzy nim a fontanną,/ czy tam sadzawką,/ wszystkie upadłe liście zbiorę i zrobię z nich wianek,/ tak ciężki, że będzie łamał karki,/ nosiciel jesieni o głowie przetrąconej w stronę pleców,/ vanitas i tym podobne. Oczywiście, zachęcam do dalszego pisania i rychłego debiutu na łamach „Odry”.

Agata Maria. Modlitewny, litanijny, dytyrambiczny, podniosły (i tak dalej w tym stylu) ton określa pani próby poetyckiego mówienia. Rozgrywa się to mówienie na dużych wysokościach, głos się roznosi po niedosiężnych szczytach. Nie wiem, po co to i dlaczego. Raczej z transcendencją czy Bogiem tu się nie rozmawia, tylko z drugim człowiekiem, a tego zwykłego człowieczeństwa nie ma nawet na lekarstwo. Jak długo można trwać w retorycznym eterze? Rozumiem, że człowiekowi zdarzają się fale uniesienia na skrzydłach z mgły oraz nieposkromiony wzlot marzeń niczym orzeł ponad szczyty skąpane we mgle też się zdarza, lecz każda mgła ma swoje słabe strony i nie rządzi, jak u pani, niepodzielnie, a ów nieszczęsny orzeł musi na chwilę gdzieś przysiąść, coś przekąsić i tak dalej. Duch bez zstępowania w materię stopniowo mdłym się staje. Gdy pani już zejdzie na ziemię, proszę dać znać.

Michał. I jak to z tymi wzlotami ducha jest, skoro stale niepokój pod podbrzuszem punktuje mizantropię? Pan upomina ducha, kontruje go przytykami wymierzonymi w stronę jego paradoksalnej materialności; lecz smak wnętrzności te mrzonki przegania, no właśnie. A teraz poważnie: cóż to za brewerie pan urządza na siedemnastowieczną modłę, gdy nam tak pięknie XXI wiek rozkwita? Te rymy à la Baka i eschatologiczna świadomość całkiem podobna, niczym nie przełamana. Rytualne to jakieś, ciężkie, stylizowane. Miało chyba uwznioślić czytelnika, poruszyć, a na razie jeno niewyobrażalnie śmieszy: moje jelito grube przypomina mi o ciele/ przypomina mi też o nim oddech nad ranem/ pamiętam, jestem tylko genów nosicielem/ zwierzęce ciało, boskością nieskalane/ tępy ból żołądka gani mnie za butę/
gdy zaczynam preparować sens swego istnienia/ wrzyna się w myśli pychą zatrute/ dumę z ludzkiej rasy ze mnie wyplenia
.

 

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem.  Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

 

 

 

 

Odsłuchaj treść artykułu
Skip to content

Zapisz się do naszego newslettera

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych (pokaż całość)