Udostępnij:

Pocztówki literackie KM wrzesień 2020

POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

 

 

Eryk. „Jako młody artysta, bez sprawczej mocy rozpowszechnienia w jakikolwiek sposób swoich tekstów, zdecydowałem się na przesłanie Wam kilku z nich, z nadzieją nie tyle publikacji (choć ta umiera ostatnia), ile raczej uzyskania rzetelnej opinii, czy rzeczywiście jest sens, by ów młody przestał być z czasem tylko młody”. „Młodym” można pozostać do końca życia. Ważne jest to, jaki się zrobi z tego użytek. A wiersze? No cóż. Mam wrażenie, że pan omawia coś, co wymagało ekspresji, wyrażenia emocji. W pana wersji już wszystko dawno wystygło i do czytelnika dochodzą słabe sygnały. Coś ważnego ginie po drodze. Pan zakłada, że powinno ginąć. W efekcie do rąk czytającego trafiają destylaty, coś neutralnego, obojętnego. Zatem i czytelnik obojętnieje. Pora w siebie uwierzyć, zrezygnować z zasłon i przesłon. Wyswobodzić się z pętających wyobraźnię, i swobodę twórczą, kompleksów. Za rok coś znowu przesłać.

Paweł. Rzecz wyjątkowa, trudna do oceny, muszę poprzestać na bardzo subiektywnych wrażeniach. Mam skojarzenia z prozą poetycką niektórych surrealistów, ale u pana jeszcze większe zapętlenia językowe, czyli doszły zdobycze lingwistyczne. A tak po ludzku: zaciekawia, wciąga, śmieszy. Jednak tego nie da się czytać w dużych kawałkach,

powieść w tym stylu by mnie szybko znużyła, aczkolwiek byliby krytycy, którzy zwietrzyliby awangardową sensację. Nie wiem, co powiedzieć, bo to jest, mimo tych luźnych skojarzeń, bardzo niekonwencjonalne.

Piotr. Dręczy mnie zagadka pana estetycznego wyboru. Z całego bogactwa możliwości wybrał pan poetycki minimalizm. I to taki na granicy pojęcia i zrozumienia. Zapewne za panem wiele lat czytania poezji, więc ten wybór jest bardzo świadomy. Chciałbym zobaczyć całą książkę złożoną z tych szczątków, bo te pięć fragmentów bardziej dezorientuje niż orientuje. Bliskie mi to i jednocześnie dalekie. Zabrakło komunikatywności. Zapamiętałem mniej, a mógłbym więcej. Ostatni zapis wydał mi się doskonały, z niego proszę zaczerpnąć tytuł przyszłej książki. Jego tytuł Mniej. I jedna tylko linijka: Jeszcze jedno nic więcej.

 

Adrian. Tylko cztery utwory, zatem obserwacja i opis mogą być powierzchowne, mogą rozwijać się z istotą rzeczy. Podzielę się pierwszym wrażeniem: dwa wiersze słabe i dwa zdecydowanie lepsze. Te, które pan wciska w jakąś miarę rytmiczną czy w tradycyjną grafikę wiersza, wydają się martwe. Natomiast te, które pan od takiej konwencjonalności uwalnia, wydają się interesujące. Jestem za swobodą ujawnioną w Odwiedzinach i Rzece. Są to teksty bliższe prozie poetyckiej i czuję się, że pan w takiej formie jest o wiele bardziej „sobą”.

 

Laura. Całkiem dobre piosenki. Gdybym miał kapelę, natychmiast bym nagrał. Gdybym umiał śpiewać. W pierwszej nowatorskie zastosowanie nieznanego wcześniej rymu: promyk – algorytm. Całość pointy brzmi: mówisz/ że w swym szaleństwie jestem jak/ słońca promyk/ więc po prostu dalej mnie kochaj/ to najprostszy/ algorytm. Drugi utwór (Noc) już mniej piosenkowaty i przez to zaciekawiający. Ale tylko przez chwilę, bo zaraz w następnej dopadają nas niezdarne rymy („kolano” – „rano” itd.). Trzeci bardzo banalny. Jednak pisanie o miłości nieraz bardzo szkodzi. Że niby on razi w oczy, bo jest jak słońce, i według tego schematu lecą następne sekwencje. No i ten melodramatyczny ton. Nie do zniesienia, szczególnie w Syndromie sztokholmskim. Fajne są „blizny nieba” w ostatnim, skromnym. Myślałem, że będę miał z niego pociechę. Niestety coś w poincie przecięło moje oczekiwania, a dokładnie: o wieczności marzenia/ sny księżyca/ przecinają naszą jedwabną/ nić istnienia.

 

Wojciech. Tu mam problem z językiem, jego barwą i smakiem. Zupełnie nie wyczuwam istnienia owych parametrów, więc ten język brzmi w moich uszach jak coś mechanicznego, sztucznego. Wrażenie jest takie, że ktoś daleko odbiegłszy od żywego, soczystego, naturalnego języka, próbuję go teraz odtwarzać. Nie słyszę muzyki, tylko mechaniczny chrzęst zaledwie poprawnych zdań, które za wszelką cenę chcą stworzyć pozory naturalności. Jedynie w utworze Trzy dni udało się panu wyrwać spod władania tej słabości czy maniery: Jutro zaraz za drzwiami/ Dwoi się i troi by przyciągnąć słońce/ Aby moje na wpół otwarte oczy/ Zobaczyły nadzieję.

Krzysztof. Pierwszy raz ktoś mi przysyła wiersze wybrane z już wydanego tomu. On w całości może być interesujący, lecz te wysłane szczątki jakoś mi się nie układają w całość, nie widzę w nich niczego oryginalnego. Tak zwane „zaangażowanie” chyba właśnie doszło do ściany i zaczyna się dusić z braku pomysłów na sugestywne środki wyrazu. Wszystko to trąci Pułką, Kopytem czy Pietrek. Panu chyba najbliższy jest Bąk. Krótko mówiąc: ten nurt już nie tylko nudzi, widzę pierwsze objawy obumierania niegdyś żywej ekspresji.

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

 

Odsłuchaj treść artykułu
Skip to content

Zapisz się do naszego newslettera

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych (pokaż całość)