Udostępnij:

Pocztówki literackie KM czerwiec 2019

POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

 

 

Wybaczcie Państwo, że zacznę od umieszczonego w tym miejscu (bo to właściwe miejsce, jak myślę) sprostowania. Nie wszystko, co w poezji ciekawe, inne, wychodzi w Krakowie. Nieraz zdarza się to w Lubaniu czy Supraślu. Zatem nie Kraków, a Cekcyn powinien wystąpić w szkicu Z raptularza czytelnika nowości poetyckich, zamieszczonym w tegorocznym kwietniowym numerze „Odry”. Omawianemu tam tomikowi Anny Piliszewskiej Tibi et igni towarzyszy zwichnięta notka bibliograficzna. Jest „Kraków 2017”, powinno być „Cekcyn 2018”.

***

Małgorzata. Pierwsze, co uderza, to gadulstwo przemielające publicystyczno-polityczną papkę. Są koneserzy takiego poezjowania, ale jakże mi przykro – nie należę do nich. Te problemy prawdopodobnie są do udźwignięcia przez nowego typu poezję. Właśnie, nowego typu. Stary język dziwnie karleje i wyradza się w zderzeniu z nimi. I wtedy słyszymy szeleszcząca pustkę w stylu: To nie ja/ Przełom wieków, granica/ Po której błądzę nowymi drogami/ Szukam zagubionych wymiarów/ Jak w kinie patrzę przez kolorowe okulary/ Na życie/ (…) Zdejmuję kolorowe celofany z oczu/ Chcę spojrzeć dalej, w głąb/ Mózg boli od pomieszanych obraz. Tak, prawdopodobnie chodzi o straszliwe wymieszanie obrazów, wartości, idei, odruchów i pragnień. Ale nic nie pomoże jakakolwiek deklamacja i deklaracja dotycząca tego tematu. Bo właśnie u pani wygłasza się oświadczenia i przemówienia na temat tego zatrważającego stanu, a ja, jako czytelnik, czekam na konkretne przykłady, sceny, sytuacje, obrazy wymieszania i zbłądzenia. My po drugiej stronie komunikatu coś o tym wymieszaniu wiemy, ciekawi nas, jak je pani przedstawia i interpretuje. Nie ma przedstawiania, nie ma interpretacji, jest tylko powierzchowne omawianie w powszechnie dostępnym, zbanalizowanym języku. Myślałem, że może w tych wierszach bardziej osobistych pozwoli sobie pani na ucieczkę od narzucających się językowych klisz, niestety, i tam to samo, bezwład. Dusza rwie się do wolności wypowiedzi, lecz jak widać, dawno zapomniała, co to wolność. I jak się ją w poetyckim sensie robi.

Robert. Ponawiane od czasu do czasu przesyłki pokazuje ogrom zamierzeń i pewnego już nawet ich spełnienia. Imponuje bogactwo wiedzy, kulturowych aluzji, niebanalnych wspomnień, bardzo osobliwych skojarzeń itd. I oto kolejny plik utwierdza mnie w pozytywnym odbiorze pewnych fragmentów, tych stosunkowo mniej rozgadanych. Tu apel o selekcję, o dyscyplinowanie wypowiedzi. Tym razem wiersze bardzo mocno wiążą się ze sobą, zazębiają i, jak słyszę, jest to część planowanego tomiku pt. spokojna tafla jeziora (czy ostatecznie będzie spokojna, to się dopiero okaże, pisze pan w liście). Przytoczę jeden z wrocławskich fragmentów (chociaż i on prosi się o skróty): kiedyś był tu cmentarz/ niemiecki/ największy w przedwojennym Wrocławiu/ mama wspominała jak się bała/ widoku trumien wyrzucanych z grobowców/ kiedy przechodziła tędy na skróty do szkoły/ (pisała maturę z historii/ o neokolonializmie w Afryce)/ teraz są tu bloki/ pawilon i komisariat/ i szkoła teatralna w której studenci/ ćwiczą monolog Hamleta z czaszką w dłoni/ kiedy zamieszkali tu ludzie/ zmarli zaprotestowali/ pojawiły się szczury/ później też protestowali/ ale łagodniej/ zamiast szczurów przybyły mrówki faraona/ teraz już nikt nie pamięta że tu było/ miejsce wiecznego spoczynku/ przeprowadza się systematyczne deratyzacje. To stosunkowo prosty fragmencik z cyklu opartego na wspominaniu i podsumowywaniu zapamiętanego. O potencjale pana dyspozycji twórczych świadczą inne teksty (np. te, którymi mnie pan zaszczycił na facebooku), dalekie od bezpośredniości i tak zwanej „szczerości”, bardziej filozoficznie opracowane i wykoncypowane.

Justyna. Jedno mi się od razu na wstępie podoba. Umiar, powściągliwość, praca nad słowem i prawdopodobnie skreślanie cisnącego się nadmiaru. Ale za tym nie odzie oryginalność w przywoływaniu szczegółów, elementów obrazowania. O „pępowinie” słyszałem już z tysiąc razy w różnych wierszach, o „atramencie” też (w ogóle nie razi mnie i nie podnieca fraza o „zapładnianiu atramentem myśli”, tak wydaje się podejrzana i zużyta). Proszę popracować nad rozszerzeniem listy skojarzeń, nie zawsze to, co pierwsze przychodzi do głowy, jest najlepsze. Zazwyczaj poszukiwana świeżość czeka na zapleczu. Proszę tam sięgać coraz śmielej.

Ewa. Zestaw ma tytuł Patrzę na ciebie i składa się z zapisów mówiących o cierpieniu, bólu i żałobie. Ta ostatnia już w jakimś stopniu została „przepracowana”, skoro autorkę stać na tak beznamiętne teksty. Oczywiście, efekt beznamiętności można wypracować, na przykład skreślając wszystkie zbyt sentymentalne wynurzenia. Pozostają same obserwacje, rzeczowe i oschłe. W jednym tylko miejscu wyrywa się westchnienie, pojawia się informacja o łzach. Ciekawy efekt powstaje w tym momencie, gdy czytamy podwójnie, tzn. powstaje wrażenie jednoczesnego towarzyszenia matce i ojcu (czy jednak mężowi?) bohaterki w chorobie i umieraniu. Na tytułowe zawołanie „patrzę na ciebie” pada interesująca odpowiedź – „wreszcie cię widzę”. Na co dzień tego kogoś widać było niezbyt wyraźnie. Śmierć zmienia perspektywę.

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem.  Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

 

Odsłuchaj treść artykułu
Skip to content

Zapisz się do naszego newslettera

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych (pokaż całość)