Udostępnij:

Pocztówki literackie KM – październik 2025

Aleksander. „Wiersze są dość nietypowe, bo napisane są naprzemiennie w języku polskim, włoskim i niemieckim, ale zawsze są opatrzone tłumaczeniem na język polski na następnej stronie”. Nie traktuję tej propozycji poważnie. Moim zdaniem, owocem tego eksperymentu jest bełkot. Un nero gatto a una strada. / Ktoś upadł nagle, przechodzień biada, / Farbeimer umkippt, ein Kopf sinkt buntend, / Ktoś krzyczy z okna, że kwiat mu żółknie. Oczywiście, w formie przypisu pojawia się wersja tylko w języku polskim. Brzmi tak: (wł.) Czarny kot na drodze. / Ktoś upadł nagle, przechodzień biada, / (niem.) Wiadro farby się przewraca, czyjaś głowa tonie kolorowo, / Ktoś krzyczy z okna, że kwiat mu żółknie. Czemu to ma służyć? Jeśli wziąć pod uwagę tylko polski odpowiednik wiersza, to brzmi on sztucznie, nienaturalnie, groteskowo. Gratuluję znajomości języków obcych. Teraz pora nauczyć się języka poezji. Po polsku.

Mateusz. „Chciałem chwilę porozmawiać, może poprosić o pomoc. Czy można zdrowo uprawiać poezję podniosłą? Oczywiście, z umiarem, zbytni przepych zawsze zaszkodzi, natomiast czy skończona już jest epoka gwiazd, serca, księżyca?. Tak, skończona. Pewien model się wyczerpał, lecz jeśli pan napisze tekst z wykorzystaniem tych słów, tekst przełamujący scholastyczną rutynę liryczną, to udowodni, że jeszcze można wrócić do takich rekwizytów. Potrzebny jest pomysł. A co do zdrowego uprawiania literatury, to ja już dawno straciłem złudzenia. Aha, jeszcze podniosłość. Najczęściej bywa toksyczna, ale niekiedy nieodzowna, tylko potrzebuje właściwego doboru słów. „Czy kiedykolwiek ta poezja była wielka – a jeżeli była, dlaczego dzisiaj nie jest? Czy lubi pan np. Gałczyńskiego?” Tak, lubię Gałczyńskiego. To wielki rzemieślnik był, z polotem. Niektóre teksty wciąż we mnie rezonują mimo obecności „gwiazd, serc, księżyców”. Jak pan widzi, obecność pewnych słów niczego nie wyklucza. „Pod spodem parę wierszy, niestety rymowanych”. Słusznie podkreślone słowo „niestety”. Bo te rymy za bardzo zawracają panu głowę, zasłaniają horyzont. Jednak bardziej wystrzegałbym się tonu. Pan przemawia, rezonuje, a chodziłoby o bardziej ściszony, intymny monolog – wtedy jakoś i rymy znikają, i te natrętne myśli o patosie. Jednak coś jest w tym pisaniu, warto kontynuować, warto dalej szukać.

Krystian. „Sonety. Kompozycja autorska (dystych, dwie tercyny, heksametr polski). Wiersze białe”. Do diabła z tercynami, trioletami i innymi takimi. Zacznij od siebie, człowieku, rozpoznaj i rozpatrz swoje możliwości, czyli to, co masz do powiedzenia. Rozszalej się w pierwotnej, dzikiej, nieudolnej formie, zanim staniesz się kimś, kto (dla porządku i harmonii z samym sobą) to i sonet przywoła, jeśli zajdzie taka potrzeba. Z piasku bata nie ukręcisz, z pustki trioletu. Uprawiamy siebie, potem poezję. Bywa, przy większych talentach, że rozgrywa się to równocześnie. Natrafiam na tylko nieliczne przebłyski czegoś oryginalnego, jakiejś z lekka odświeżonej metafory, stłamszonej przez fałsz, niewłaściwy punkt wyjścia i takiż punkt dojścia w myśleniu o poezji i jej praktykowaniu.

Aleksandra. „Jestem osobą kreatywną, wesołą i otwartą na ludzi. Od 2007 roku moją pasją jest pisanie wierszy”. Tak, pasja. Zawsze ona, jako usprawiedliwienie. A tu z całego mrowia słów ostał się tylko zwrot mowa nikłego horyzontu. On jeden mówi, że ma pani możliwości, tylko ich nie rozpoznaje, preferując badziewie skojarzeń i chaos przypadkowych słów, np. owinięta smugami / nałożnic w jej wzroku – brak wyczucia znaczeniowych dwuznaczności, bo można różnie sobie te „smugi nałożnic” wyobrazić, i jeszcze owe smugi „w jej wzroku”, zupełny dramat. W następnym wierszu o muzyce czytamy, że „łagodzi obyczaje”, odkrycie stulecia. Banał, bezsens, blaga – to tylko rzeczy na „b”, które przychodzą do głowy przy lekturze pani tekstów. A do końca alfabetu daleko.

Wojciech. „Piszę, bo bez pisania nie potrafię żyć. Może to akt nadziei, może chwilowy błysk zuchwałości, ale wierzę, że słowo – jeśli jest uczciwe i napięte jak cięciwa – potrafi dolecieć tam, gdzie trzeba, choćby tylko na chwilę”. Dobrze zrobione teksty, jeśli chodzi o architekturę strofy, rym, rytm, stopy rytmiczne. Na tym kończy się katalog pozytywów. Nie uznaję pana za kolejnego „epigona postmodernizmu” (cytat z listu). Jeśli już, to epigona „przedmodernizmu”. Coś w stylu Asnyka (lecz bez jego talentu), bo nie Przerwy-Tetmajera, a do Leśmiana bardzo, bardzo daleko. Zbyt podlega pan konstrukcji. Pewne gesty wydają się tym gorsetem sparaliżowane. To rzutuje na treść, która w związku z tym jest miałka i wydumana. Uprawia pan szlachetne hobby, wkłada w to tyle serca. Podziwiam. Ale do druku się nie nadaje.

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „Ósmym Arkuszu Odry”.

Odsłuchaj treść artykułu
Przejdź do treści