Pocztówki Literackie KM lipiec-sierpień 2021
POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO
Maja. Teraz jestem zarówno katem i więźniarką/ Uciekinierem i strażnikiem/ Sobą i swym zaprzeczeniem/ Gdzieś na cienkiej nitce pomiędzy śmiercią a życiem. I tak dalej w tym stylu. Wielkie słowa, zadęcie, mowa wysoka o niczym – oczywiście dla pani jednak o czymś, lecz w sensie poetyckim o banałach i rzeczach przebrzmiałych. Potem mamy o tym, że „runie niebo” i „oddech przebije serce”, dalej brniemy w bombastyczne klimaty. Nawet „srebrne kłosy” nie są w stanie przeciwstawić się sztuczności. Wprawdzie Różewicz powiedział, że poezja jest od zdejmowania ciężarów, ale u pani nie widzę wiarygodnych podstaw, żeby o nich (ciężarach) na poważnie mówić. To brzmi i wygląda jak teatralny rytuał odgrywany według wzorców z XIX wieku.
Mira. Nie ulega wątpliwości, że pracuje pani nad wierszem i że ten proces pewnie długo już trwa. To, do czego udało się pani dojść, jest naprawdę ciekawe, lecz to nie koniec drogi. Proces jeszcze trwa. Wydaje mi się, że w prawdziwej twórczości trwa do końca życia. Jest pani w momencie klarowania własnego głosu, stoi przed wyborem poetyckiej tożsamości. Tylko trzy wiersze i aż trzy wiersze, bo każdy inny. Pierwszy szalenie rozbuchany, „stand-upowy”, hałaśliwy i dziki, drugi nieco wygładzony, bardziej klarowny, zaś trzeci prawie ascetyczny, pięknie powściągliwy. Lekką ręką wpisuje się pani w trzy typy ekspresji. Ten ostatni model przekonuje mnie w tej chwili najbardziej. Ale to tylko moje wrażenia podparte gustem i określonymi oczekiwaniami. Wyboru musi pani sama dokonać.
Radosław. Bardzo słaba „Skrócona instrukcja obsługi”, pełna sentymentalnych kalk w stylu poeta to istota wrażliwa czy „jedną z przyczynek do pisania wierszy jest cierpienie”. Przyczynka? Ta zmiana z rodzaju męskiego („przyczynek”) na żeński jaki ma funkcjonalny sens? W pozostałych wierszach nieco lepiej, lecz czytelnik ciągle drży, czy autor nie osunie się znów w ckliwość, banał, nieuzasadnioną dobroduszność, w łatwiznę po prostu. Blisko do niej wraz z takimi fragmentem jak ten: zegar stary łgarz chyłkiem przestawia wskazówki. Całość wpisuje się w klimat poezji dziecięcej czy nastoletniej. Panie Radosławie, proszę zaryzykować i zacząć coś robić w zakresie bardziej dorosłej poezji.
Józefina. O, wreszcie coś mocnego, własnego, oryginalnego. Chwilami nieco to dziwaczne czy hermetyczne, ale to już tak z każdą oryginalnością jest. Świetna jest rozmowa z drzewem iglastym bądź ten „obiektywistyczny” obrazek z gołębiem w tle. Kiepsko wypadł fragment dotyczący miejskiego tłumu (tutaj straszliwy lapsus – co dusi dusze, tłumu katusze). Krótko: ciekawy talent, któremu chciałbym kibicować. Proszę coś przesłać za kilka miesięcy.
Łukasz. Oczytanie i podstawowa, na razie na poziomie licealnym, sprawność kogoś więcej niż „przeciętny wierszokleta”. To cytat z jednego utworu. Podziwu godna autoironia. Tak jakby pan zdawał sobie sprawę z miejsca, które zajmuje, z roli, którą usiłuje odegrać. Trzy nadesłane wiersze bardzo mocno trzymają się wstępnych młodzieńczych rozpoznań, dość oklepanego autotematyzmu z atramentem, piórem i weną w tle. Nadzieję pokładam w kilku zaledwie linijkach. Zdradzają już pewną nadświadomość. Oczywiście nie mam na myśli tego fragmentu, w którym nadchodzi Wena/ w długim czerwonym płaszczu podbitym futrem/ ze świetlistą złotą koroną na głowie. Raczej chodzi mi o te słowa: to drzewo/ ma już przypisane kilkanaście nadepitetów/ widzę proste/ czytam krzywe w stronę lewą/ ciemna zieleń liści/ jest czerwona w słowach.
Agnieszka. Te wiersze wydają się bardzo rozgadane, brak im skupienia na szczególe, a przy tym są publicystyczne, powierzchowne, nie określają się wobec istotnych problemów, przez co wydają się puste, o niczym; sprawność językowa już jakaś jest, ale to ciągle za mało, żeby przykuć uwagę.
Łukasz 2. Gdy czytam wiersze takie, jak te nadesłane przez pana, dochodzę do wniosku, że pogłoski o istnieniu alternatywnych rzeczywistości nie są zbyt przesadzone. Niby posługuje się pan językiem polskim, opiewa Polskę (A do komnaty, w niezmąconej ciszy skąpanej/ Weszła Ona/ W czerwień i biel obleczona/ Z woalem na twarzy/ Utkanym z cierpień tysiąca/ Jak zawsze sama/ Polska), zatem istnieje pan tu i teraz, ale jakby obok – w przestrzeni hieratycznych, sztucznych, quasi-literackich gestów i wzniosłych słów. A przecież nie ma ich na co dzień, tylko od czasu do czasu widać i słychać je w formie sparodiowanej przez polityków i innych manipulatorów. A pan chce być czysty, wzniosły i szlachetny jak przedwojenny harcerzyk. Tak, jak pan (czy raczej pański bohater) w wierszu Cisza „błaga u bram”, ja również błagam pana – u zwykłych, skrzypiących, pokrytych łuszczącą się farbą drzwi: daj pan spokój, otrząśnij się z tego czaru à la Konopnicka i Asnyk razem wzięci. Panie Łukaszu, larum grają! Dlaczego? Bo tak się nie pisze. Nie uchodzi. Skóra cierpnie, Czymże są liche promyki?. No właśnie, czym?
KM
Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.