Pocztówki literackie KM-listopad 2023
Natasza. Dotychczas w życiu zajmowałam się zupełnie innymi sprawami niż pisanie, jednak za pewnym życiowym zakrętem wylazło ze mnie sporo wierszy, chyba w formie autoterapii. Ponieważ chcą wyłazić nadal, nie wiem, czy im pozwolić, czy raczej powiedzieć STOP. Dojrzałe, mądre pisanie, jest o czym rozmawiać. Zatem na pani pytanie od razu odpowiadam: jakie stop, żadne tam stop, proszę się nie zatrzymywać i szukać siebie dalej. Jak na razie, odnajduje się pani całkiem sprawnie. W każdym tekście jest coś nieprzeciętnego, zastanawiającego, chociaż odnosi się wrażenie niepewności, nieśmiałości, chwilami nawet surowości; jednak, moim zdaniem, wyzwolona siła literackiego wyrazu bezbłędnie panią prowadzi. Jeden z tekstów odłożyłem na bok, chciałbym go zaprezentować w grudniowym arkuszu pocztówkowym.
Julia. Naprawdę nie trzeba tak wydziwiać, tak zapętlać. Wydaje się pani, że czymś takim powinna być poezja. Owszem, bywa, ale raczej nie w wydaniu piętnastolatki. Kiedyś dojdzie pani do punktu, w którym to się wyda konieczne, naturalne, może nawet nieodzowne. W tym momencie razi, zgrzyta, irytuje. Szczególnie na tle wyczuwanej wrażliwości i przewidywanego oczytania. Wierzę, że to przejdzie, a po otrząśnięciu się zacznie pani pisać jaśniej, prościej, bez wymuszonej (jakimi właściwie konwencjami?) celebry. Patos i sztuczność pozostaną wspomnieniem. Proszę zauważyć, jak bardzo wierzę w pani możliwości. A teraz podelektujmy się… Z dawką arszeniku w łonie rodzę pozarzynane ryby, „Przelało się siedem czasz gniewu, a wraz z nimi hipokreńska rosa”, „Wrząca krew przetopiła zniewolone kompasy naszych sinych żył”, „Ciało migdałowate wtłoczone w alembik/ Skostniałe na granicy wyjałowienia,/ Wyzute z emblematów przetwarzanych w percepcji”, „Gdy patrzę na almanach skrytych doznań,/ Na widniejące na nim zarysy twarzy ludzkich/ Gubi się gdzieś bezmiar, krzywi się jedyna stała prosta/ Spojrzeń istot, pożeranych przez rdzę zaklętą w zgryzoty bursztyn”, „A serce pozostawiam w atramencie dla istot prawdziwie godnych miana ludzi”. Potężne to niekiedy, ale głównie straszne. Sądzę, że chwila wyjścia z atramentu (wyzwolenia serca) jest już bardzo bliska. Ściskam kciuki i pozostaję w przyjaźni.
Agnieszka. Wiersze suche, wyrozumowane (jakby bała się pani odsłonić, to wszystko odbywa się za szybą czy gardą), ale solidne. Kolejka taka, że dopiero w styczniu pokazałbym je w „Pocztówkach”. Czy jest pani zainteresowana?
Mateusz. Może dzięki temu będę wiedział, czy brnąć dalej w te odmęty szaleństwa, czy jednak dać sobie spokój. Zostawmy odmęty, poczytajmy wiersze. No, niezłe, niezłe,
zaciekawiły mnie, a już szczególnie ten z Karolem Kotem. Świetlicki byłby dumny. A więc brnąć, a za jakiś czas zdać relację z przebytej drogi, pokazać kolejne efekty brnięcia. Coś mi się wydaje, że będą coraz lepsze.
Hieronim. Reaguję ostro i gwałtownie, gdy ktoś lekceważy samego siebie, poezję i język. Jakby pan bawił się z prowadzącym tę rubryczkę i oczekiwał jego blamażu: ha, stary dziad się nie poznał na moich wygłupach, jednym wielkim żarcie na temat poezji i jej pisania. Może się i nie poznał, ale coś mu tu śmierdzi, wyczuwa się pasję udawania. Ona niekiedy przynosi wspaniałe efekty artystyczne, jednak tu nic nie przynosi, brzmi pusto. Stare słowo „hucpa” wyjątkowo mocno odnosi się do pana „niecnych usiłowań”. W moim mniemaniu takich rzeczy poezji się nie robi. W każdym razie nie w tej rubryce.
Daria. Zwraca się pani „w sprawie publikacji swoich wierszy’. Oj, do publikacji droga kręta i cały czas pod górę. Jest pani na gotowa na tę drogę? Nie wiem, czy ku zagładzie, jak to pani zgrabnie ujęła (co zaczęte w tamtym sadzie/ zmierza prędko ku zagładzie), czy do jakiegoś wyzwolenia, choćby z chorobliwych ambicji, naprawdę nie wiem. Jeśli to panią kręci, proszę kręcić dalej. Na razie jesteśmy na samym początku, ledwie odbiliśmy od dna. Ale cóż, tak to bywa, pióra łamią się pisarzom, a dokładniej: owce płoszą się pasterzom/ pióra łamią się pisarzom/ ciasto klei się piekarzom/ przysłuchuję się plotkarzom. Smaczne kąski, tylko dla koneserów; a tyle serca w to pani włożyła. Może mniej serca, a więcej rozumu i wyczucia? Na te emocje dobre byłoby opamiętanie, wtedy coś może… Proszę przesłać to „coś” za pół roku.
Hubert. Przedszkole zaciekłego rymowania opuścił pan dawno, a teraz przymierza się do wiersza wolnego. Udaje się on w nielicznych fragmentach, i tu nawet życie, z którego pan obficie czerpie, nie pomaga stworzyć coś doskonalszego. Oczywiście, brawo za „życie”, za cytaty z rzeczywistości, jednak to wciąż za mało. Przydałby się od czasu do czasu jakiś wyrazisty koncept. Rzecz cała rozsypuje się na pojedyncze notatki, które nie porywają, nie zastanawiają, nie zaskakują, czyli „kurewsko nam niewygodnie/ w piątkowy wieczór”, a to chyba dla poety najgorsze. Przebywamy w królestwie banału, którego nie udało się ani obłaskawić, ani uwznioślić, ani też triumfalnie zaszachować choćby jednym świeżym ujęciem, mrugnięciem czy błyskiem.