Udostępnij:

Pocztówki literackie KM październik 2024

Katarzyna. Jest pewna poprawa, widać powolny rozwój, ale wciąż za wiele pustosłowia i abstrakcji; np. w stylu: Jestem tu, aby wskrzesić/ w tobie żar,/ pozwolić poczuć piętno fascynacji./ Pojawiam się, żebyś przeciwstawił się/ gwiazdom, odkrył drogę/ wiodącą poza rejony/ zwątpienia. Piętno fascynacji? Rejony zwątpienia? Takie rzeczy proszę skreślać, nie upajać się ich rzekomą doniosłością. Ten język nie jest doniosły, raczej popada w śmieszność. Pani wciąż tego nie czuje, zasypując mnie kolejnymi listami, w których wciąż to samo. Na druk w „Odrze” jeszcze za wcześnie.

Krzysztof. Dokładne, wręcz obsesyjne, wyliczanie detali otaczających podmiot, przez niego zauważanych i wybijanych na pierwszy plan, nie czynią jeszcze wiersza z takiej notatki. Przydałoby się coś w rodzaju lepiszcza. Ono nie musi się naprzykrzać i rzucać w oczy, ale powinno się lekko odzywać, zaznaczać. Tutaj się nie zaznacza. W efekcie otrzymujemy jałową enumerację, która od biedy mogłaby oznaczać jakiś eksperyment, awangardowe poszukiwania, lecz to już dawno było, zostało odkryte, znalezione i wykorzystane. Proszę coś zrobić z tymi rozrzuconymi rzeczami, jakoś choćby minimalnie sprofilować, skadrować. Chętnie zapoznam się z efektami tego nieznacznego przesunięcia poetyckiego obrazu.

Sylwia. Przeczytałem i zgodnie z prośbą przekazuję uwagi. Jeszcze raz podkreślam subiektywność. Polega to na tym, że mam pewien ideał poezji i jego właśnie się trzymam, jego oczami patrzę. I widzę, że coś nie gra, nie brzmi, że leci słowotok, że pisze się byle co i byle jak. Nie ma pomysłu na wiersz, jakby zgodnie z mniemaniem, że co ślina przyniesie, jakoś to się ułoży, i już mamy poezję. Nie mamy. Dla mnie poezja jest pracą, rygorem – nawet figlarność i lekkość trzeba „zrobić”, w tym celu stworzono odpowiednie formy. Chodzi m.in. o świadomość i poczucie takich rzeczy, jak wers, strofa, metafora, rytm itd. A tutaj to, co spontanicznie leci, już wystarcza, już udaje wiersz, a chwilami jest tylko zapisaną w słupkach zwyczajną, nieodkrywczą notatką z dziennika. Stąd to dojmujące odczucie obcowania z amatorszczyzną. A przy tym biją w oczy banały tak niesłychane, że aż dziw, iż mogą znaleźć się we współczesnym wierszu. Jednak, co ciekawe, nieraz sąsiadują z czymś zaskakującym czy nieco świeższym. Oto przykład. Utwór pt. Na wiosnę: początek typowy, banalny („budzi się nadzieja”, „natura rozkwita” niczym w wierszach dla dzieci), lecz w poincie nagle perełka – nie mam czasu na więcej/ odczuć doznań/ za wiele się dzieje, brawo!

Radosław. „Jestem studentem, piszę wiersze w jakichś przypływach energii, potem to wszystko rzucam. Na co dzień dużo czytam i to na mnie wpływa, dlatego Mydlenie oczu i Demokracja mogą trącić zabawami językowymi Barańczaka, a Minuty mogą trącić stylem niektórych współczesnych autorów. Ogólnie wydaje mi się, że potrafię przyzwoicie ująć hasłowo pewne obrazy, ale same te obrazy są chyba zbyt osobiste i może nieinteresujące dla czytelnika”. Owszem, piszemy wiersze w przypływach energii, w lukach wydzieranych życiu, nikt nie siedzi nad nimi bez przerwy. Na początku wszystko trąci, bo nie bierzemy się z powietrza, lecz z Barańczaków, Świetlickich, Miłobędzkich czy Zadurów, potem „trącenie” zasnuwa się czymś dobrze już wyrobionym, powiedzmy, że własnym. To, co pan określa jako czymś trącące, nie robi na mnie wrażenia, te fragmenty mam za manieryczne i puste (przy tym retoryczne rozdęte, po co na przykład Śpiewając pieśni wyzwolone od spójności, dlaczego nie np. „Śpiewając niespójne pieśni” – kondensować, dyscyplinować), a tam, gdzie pan zapomina o patronatach i niejako „ciągnie z siebie”, dzieją się rzeczy zaskakujące, coś w tym stylu: Pewnie o mnie pamiętasz, a ja/ mijam swoją dziurę w chodniku. Cóż powiedzieć… Niech te przypływy panu sprzyjają, energia nadchodzi w porę, zaś rzucanie czegokolwiek kończy się ponownym rozpatrzeniem, korektą, skreśleniem.

Joanna. Niewymyślne, prościutkie, nieoszukane czy nadęte… Ujmują mnie pani teksty, lecz do pewnego momentu. Wtedy, gdy zadaję sobie pytanie o to, czy coś z tej prostoty wynika, czy się czegoś nowego dowiedziałem, czy też coś zaskakującego przeżyłem. Niestety, za każdym razem odpowiedź brzmi „nie”. Ktoś już nieraz tak właśnie odczuwał, tak pisał. Mieści się pani doskonale w ramach domowego pisania do szuflady. Pisania o domu, osiedlu, małżeństwie, tęsknotach itd. Coś mi mówi, że stać panią na więcej, że potrafi pani coś z tej prostoty wycisnąć, odwrócić ją na nice. Tak, jak w Cichych dniach.

Jakub. Czysty, liryczny ton, ujmująca propozycja. To nie znaczy, że nie mam zastrzeżeń. Widzę wiele rzeczy zbędnych, zaś chwilami gadulstwo ów czysty ton zanieczyszcza, zagłusza. Pewnie, że może pan tak pisać, przecież nie mogę zabronić. Doświadczenia, które panu służą, wspomnienia, nostalgia itd., to wszystko działa. Chcę tylko rzec, że działałoby bardziej, gdyby pan te monologi oczyszczał, nie bał się skreśleń. Na razie najbardziej przekonuje Już wiem o co chodzi z Lisem Małgosiu L. – chyba udało się go w porę oczyścić.

KM

Odsłuchaj treść artykułu
Skip to content

Zapisz się do naszego newslettera

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych (pokaż całość)