Pocztówki literackie KM grudzień 2025
Danuta. Deklaruje pani twarde zasady etyczne, przywołuje Dekalog, a zasady sztuki poetyckiej ma pani za nic. Te nabożne rymowanki, w stylu jakichś ludowych apokryfów, mają swój urok, jednak nie nadają się do poważnej prasy literackiej. Może miejscowe Koło Gospodyń Wiejskich zrobiłoby spektakl? Teksty bardzo się do tego nadają. Już widzę reakcję widzów – wreszcie zrozumiała dla nich poezja współczesna. Chyba że pomyślą, iż widowisko powstało w oparciu o utwory Konopnickiej. Życzę pani, żeby tak nie pomyśleli.
Magdalena. Rzeczywiście jakby trochę lepiej, podkreślam „trochę”. Efekt trzeźwości (przebudzenia?) psują rymowanki, dać sobie spokój z rymami, to wyższa szkoła jazdy, i nie polega tylko nam monotonnym dobieraniu końcówek. Wolę te skromniejsze rzeczy, bardziej powściągliwe, na przykład Pośród ludzi: Pośród kropli łez / spadających z nieba, / zabrakło przechodniów / do rozmowy. / Przystanek / wolnym krokiem wymuszony, / miejsce spotkań z bogiem / za szklanym ekranem. / Parasole chronią / zabiegane palce, / tylko jeszcze / trzeciej dłoni im brakuje. / Zabrakło zwykłego / Dzień dobry, / którego kiedyś / nikt nie skąpił. // Cienką nicią / pisane następne dekady. Jest lepiej, ale jeszcze nie znajduję tyle materiału, by wystarczyło na publikację w pocztówkach. Ściskam kciuki za dalszy rozwój.
Piotr. Tylko tyle? Nie powiem, porządne te zapisy, wyłapujące co się da z codzienności, te obserwacyjne noty, ale po Białoszewskim chciałoby się już czegoś innego, poprzeczka została zawieszona wysoko. Tej wysokości pan nie sprostał, stąd wstępne pytanie o to, dlaczego tak mało, tak płasko. Nic się nie wybrzusza, nie pęka żadna napięta powierzchnia, ślizgamy się po brudnawej ceracie. Z każdej pana obserwacji dałoby się wycisnąć więcej soku o zaskakującym smaku. A tu co mamy? Takie kwiatki: słychać / śpiew ptaków, / ukrytych za ścianą drzew i krzewów / Skaryszewskiego Parku albo moje miasto w nocy / odbite w zwierciadle Wisły / istna mozaika / marzeń i pragnień. Tylko tyle? I jeszcze brak językowego wyczucia, bo na przykład z „istną mozaiką” to uważałbym bardzo, a z „mozaiką marzeń” to już w ogóle.
Łukasz. Tak, ma pan rację, prawnicza korporacja czeka na swojego Homera. Rozumiem, że nadesłane teksty aspirują, krążą wokół tego wielkiego zadania. Odbieram je jako brulionowe zapisy, pierwsze przymiarki. Nie ma na razie pomysłu, który by je jakoś scalił. Leje się korporacyjna, biurowa dosłowność, pooddzielana tu i ówdzie przecinkami, wersy pękają, ustępując na rzecz pamiętnika prozą. Ale chwilami inteligentne to jest, błyskotliwe. Proszę spojrzeć, proszę się wsłuchać: „Drugi obok najstarszego zawodu świata, stary jak świat zawód / Zawód rodziców (rozumiany dwojako) / Mają ten sam zawód lub go przez nas przeżywają (trochę inny zawód) (lub przeżywaliby, gdyby nie / uzyskany przez nas status plemienny) (i te amerykańskie filmy – coś wspaniałego) / Prawnik to często osoba bez wyraźnej opinii / Pokłonem ku pladze tozależców stwórzmy syntezę Naszych poglądów na sprawę / Prestiż, misja, duma wstępnych (pojęciom nieostrym przypisz dowolne wartości) / To dopiero motywacja”. Może raczej powinien zmierzać pan w stronę sztuki teatralnej albo słuchowiska. Zręcznie pan wyłapuje krążące powiedzonka, krzyżujące się idiomy, to dziwne napięcie panujące w tym środowisku i w tym języku. Do poetyckiej prezentacji w pocztówkach daleko, ale do czegokolwiek innego w dziedzinie literatury znacznie bliżej.
Seweryn. Mieszanina rzeczywistej kreatywności i powielanych mechanicznie popłuczyn, banałów, klisz. Tym bardziej dotkliwe doznanie, że mamy możliwość wejrzenia w towarzyszące wierszom rysunki. To one wydają się pomysłowe, oryginalne, świeże; teksty przy nich bledną. A już najbardziej wtedy, kiedy „dorosły facet z sercem dziecka” zaczyna rymować w stylu Sąsiedzi plotkują na temat trupa / Czy już zmiękła mu skorupa. Wtedy poziom obniża się gwałtownie, wkraczamy w rejon czystej grafomanii. Aż szkoda tekstów trzymających fason (a trzymają go dlatego, że unikają rymów), na przykład Chcę już wrócić; na tym tle to całkiem porządny wiersz.
Wiesław. Najlepiej panu wychodzą fraszki, balladki, piosenki, czyli to, co trzyma piszącego w ryzach. Proszę wybaczyć, będę dosadny – bez kagańca ani rusz. Wszelkie próby wiersza wolnego kończą się porażką. Tak jakby pan mniemał, że wiersz tego typu to coś z natury nieposkładanego, bełkotliwego. Nic bardziej mylnego – wiersze wolne (w różnych postaciach) wymagają wyjątkowej czujności. Wie pan, takie one wolne, jak i pod kontrolą, odpowiednio zorganizowane. Ta organizacja jest panu obca, trzyma się pan ślepo tego, co regularne, metrycznie wierne melodii katarynki. Jeśli publikować, to tylko w branżowych pisemkach, ale zdaje się, że już nie ma ani „Karuzeli”, ani też „Szpilek”.KM
Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „Ósmym Arkuszu Odry”.