Pocztówki literackie KM kwiecień 2025
Daria. Nie wiem, co myśleć. Oczywiście, tak było po pierwszej czy drugiej lekturze, potem coś mi zaczęło świtać, budować wypowiedź. Może podkreślę to, że od razu pani zaufałem. Bliskie mi to odszczepieństwo od normy psychicznej czy raczej kulturowej, pisanie jako wybryk, ryzyko oderwania się od stada. Bliskie mi nadwrażliwość, cierpienie, samotność. Ale czy od takich osobników nie wymaga się więcej? Czy nie prosi się nas o uzasadnienie samotności, wyjaśnienie dziwactwa? Tylko trochę żartuję, chcąc powiedzieć, że jest pani przed pewnym ważnym odkryciem dotyczącym sytuowania się tekstu. Rzucenie w pustkę kartki kilku słów czy zdań, choćby najbardziej bolesnych czy rozżarzonych, to, jak sądzę, jeszcze nie wszystko. Tekst żąda jakiegoś wyglądu, wyrazu, formy. To, co pani trafnie nazywa, gromadząc słowa likwidujące jakiś pani ciężar, chyba jednak liczy na mediację z czytelnikiem, na możliwość dogadania się, uzgodnienia doświadczeń. Na razie tego niewiele, taka intencja jest poza pani staraniem. Teksty pozostają neurotycznie wsobne, zatem przed panią praca nad drobnym chociaż ustępstwem, jeśli chodzi o uniwersalność i komunikatywność Aha, najlepsze, co przeczytałem i ciągle pamiętam, brzmi: ścielę się, składam w kostkę czegoś innego od dotyku bawełny albo języka. Proszę znów coś przesłać za jakiś czas, może styl wyklaruje się na tyle, że teksty będą nadawać się do publikacji.
Dorota. Sprawne pisanie. Nie dziwią laury zdobywane w prowincjonalnych konkursach poetyckich. Tylko tak dalej, bo widać zmiany, rozwój, szukanie i przymierzanie, samodzielność w tym wszystkim… Jedno tylko niepokoi: jak dla mnie zbyt rozhuśtany horyzont aksjologiczny. Nie mam jako czytelnik w niczym oparcia. Raz bardzo poważnie afirmuje pani określoną wartość, a w innym tekście gromi ją, poniża, zohydza. Chciałbym widzieć jakiś kręgosłup. Nazwijmy go jakkolwiek, na przykład „moralny”. Chciałbym widzieć jakąś ciągłość, skoro czystość i naiwność w tym względzie nie są już możliwe. Wrażenie jest takie, że odda pani wszystko (łącznie z kręgosłupem) za doraźny efekt, chwilowe osiągnięcie, kolejną sztuczkę. Nie dziwię się, że niektórzy (na przykład jurorzy) wręczają koperty i biją brawo. Mnie jednak w pewnym momencie ręce opadły.
Anna. Mam, czego chciałem – prostotę, komunikatywność, afirmację. Jest nawet zawsze mile widziana melancholia. Tylko zdrowej ironii zabrakło. Ale czy ta zawsze musi wtykać we wszystko swój zaczerwieniony nos? Nazwijmy więc to (czego szukam) lekkością, tej wyraźnie brakuje. Przy dobrym poziomie tekstów, przy niezłym warsztacie, przy mądrej i tęsknej wrażliwości chciałoby się jeszcze kropelki dziegciu. Bo jest aż za poważnie, za sentymentalnie. I chyba tu się nie da nic zrobić, widocznie z taką konstrukcją psychiczną mamy do czynienia; więc może chociaż mniej wielokropków, więc może redukcja skłonności do wyrażeń typu „srogie szpony losu”. Naprawdę niewiele brakuje do specyficznej doskonałości, do bardziej śmiałego piękna zdań typu „wilgotne dłonie lepią z ziemi człowieka”. Najlepszym wierszem wydał mi się tekst zatytułowany Autograf. Rozmów z milczącym Bogiem nigdy dosyć, a ta pani jest bardzo własna, odrębna.
Szymon. Najpierw jest zniesmaczenie pierwszym wierszem zakończonym puentą Chciałbym dla was panaceum/ zamiast igrzysk w koloseum. Potem rzut oka na drugi i trzeci nieco poprawiają pierwsze wrażenie. Szukałem czwartego i piątego, żeby wypracować pełniejszą ocenę, niestety, nie znalazłem. W drugim utworze natrafiłem na passus o wierszach, których nigdy nie opublikuję,/ bo nie trafią tam gdzie powinny. Do „Odry” na razie na pewno nie, i to nie z wyżej wymienionego powodu nieodpowiedniego miejsca. „Odra” zawsze jest odpowiednia, ale do „Odry” trzeba dojrzeć, to znaczy być świadomym formy, panować nad nią. Na razie ona panuje nad panem. Wyraźnie widać, że pan „pływa”, bije na oślep. To są rzeczy w znacznym stopniu przypadkowe, naciągnięte, sztuczne. Ale blisko jest pan jakiegoś wyjścia z tej matni, blisko świadomego wybrnięcia. Szczerze tego panu życzę.
Grzegorz. Drugi tydzień studiów, o, to jest coś… Reszta grochem o ścianę, raczej zbędna gadanina. Im dłuższa, tym gorsza. Proszę celować w lapidarność, skrótowość, aluzyjność, nie starać się tak gorliwie wykładać wszystkiego punkt po punkcie. Aha, jeszcze o tej ścianie. Opiewa ją pan z szaleńczym uporem w pierwszym wierszu – i to jest kwintesencja nieporadności, to mamrotanie do „zimnych, wrednych, nieściennych” ścian. Litości! Rozmija się pan z czym rzeczywiście istotnym, poruszającym czytelnika, stoi pod ścianą i nie ma siły, żeby się od niej oderwać. Świat czeka (składając się z miliardów godnych podjęcia fenomenów), język też (składając się itd.). I jedno, i drugie trzeba dopiero odkryć. Aż panu zazdroszczę tej podróży, która być może uczyni z adepta poetę.
KM
Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.