Pocztówki literackie KM maj 2025
Mateusz. Mam duży problem z rozpoznaniem pierwowzoru, to znaczy poezji, którą pan imituje, a także, niestety, bezwiednie parodiuje. Na razie jesteśmy na etapie odwzorowywania, jednak trudno mi sobie wyobrazić, czym jest to, co pan z takim oddaniem zniekształca, jakiemu świętemu doprawia pan rogi albo dorysowuje wąsiki. Trwa walka z tym niewidzialnym ojcem, a jako ktoś stojący z boku zastanawiam się tylko, czy wspomniany rodzic nie ma problemu ze snem wiecznym; krótko mówiąc, bez owijania w bawełnę: czy się w grobie nie przewraca. Słychać tu różne zastanawiające odgłosy, a to barokowe, a to związane z jakimś „postromantyzmem” i jeszcze Bóg wie czym; w efekcie: wstrząs i niesmak, że coś takiego może powstać w głowie (i przejść przez usta) współczesnego chłopaka. Owszem, ma pan dar swoistej, szalonej imitacji i cieszę się, że nawiązuje pan i uruchamia tradycję, tylko dlaczego w tak niefortunnym i krzywym zwierciadle. Cóż to właściwie ma być? Czemu, jeśli Ci takie zorze złocą / Dzień, co – zaprawdę ślepy – myślisz nocą / Przezywać, miałbyś w miejscu tkwić tetrycznie? Przyczynkiem ruchu będąc Pan nasz inne / W stworzeniach różnych wprawia w ruch przymioty; / Stąd kwietne soki gronem piąć się winne, / By owoc począć; Stąd też, gdy stukoty / Naglące kroku wzruszą serce czynne – / Idź: to śpiewa Duch, raniuszek wszechcnoty. Szczyt owej zagadkowej, i wręcz toksycznej, grandilokwencji osiąga pan w utworze Dwie modlitwy. Zaiste, modliłem się, by dotrzeć do końca lektury. Być może tylko ten „raniuszek wszechcnoty” mnie uratował, zatem niech będzie błogosławiony. Ale do rzeczy, bowiem chciałbym przenieść trochę ciężaru na czytelnika tej rubryczki: Ognisty ciężar na zgęstniałe karki – / Wszak Szczęściem znamy gniew Twój, kiedy płonie / I stapia hardych, nurt wracając wartki / Nie planom Twoim, wiecznie niewstrzymanym, / Lecz nam, zapartym, którzy to z powrotem, / Popioły czynów niosąc niby pianę, / Spłyniemy, wierząc w życie za nawrotem, / Na Twoje łono, gdzie poczęcie nasze. Wiem, że wiedziony „tetrycznym” zmysłem prawdopodobnie nie rozpoznałem geniusza, ale cóż począć, ktoś to musi robić.
Beata. Nieźle rozpisany, w miarę kulturalnie i „poetycko”, banał. Jest dyscyplina, porządek, logika, jednak nie ma poruszających emocji, odkrywczych myśli. Pełno takich drobiazgów krąży w Internecie i, jak widzę, bywają one ochoczo lajkowane w ramach solidarności nadwrażliwych. Marzy mi się najpierw solidarność rzemieślników, a dopiero potem wspólnota natchnionych. Nienaganna przeciętność. Wiele osób bez przerwy zapisuje coś w tym stylu: Zajrzała łza / w łkające usta / zawisła kroplą / na krawędzi czerwieni / zasmakowała słono / na języku / zostawiła za sobą / wyschnięty szlak / na skórze policzka / pamięć / niedawnego wzruszenia.
Agnieszka. Spory rozgardiasz, bardzo różne rzeczy leżą przede mną. Nieraz coś, co mnie przekonuje, trafia w sedno (tak jak to sedno rozumiem: natychmiastowe porozumienie bez dodatkowych trików). Nieraz to lejący się bez umiaru strumień świadomości, dobry do innej książki, jakiejś może prozy lub sztuki teatralnej (monodramu?), coś, co nie przekonuje jako wiersz, choć spełnia się w niczego sobie ekspresji, może trochę dla mnie niejasnej czy niezrozumiałej. Od razu powiem: nie jestem strażnikiem czystości formy, trzymam się poczucia „ekonomii wyrazu”, poetyckiej wyrazistości, która z gadulstwem (z rozsypującymi się okrzykami czy westchnieniami na próżno) niewiele ma wspólnego. Intuicyjnie i subiektywnie (czy można inaczej?) wskazuję na utwory, które przypadły mi do gustu: Dawca wolności, Endemity, książka, nie bój się kochana, Nie-winność, non existe pas, rozczarowanie, Przepraszam, czego pani szuka w życiu?, Sur la table, To nie jest literatura to jest wkurw. Czy mógłbym je powiesić na stronie internetowej „Odry”?
Emilia. W pierwszej chwili zachwyciłem się przedstawionym projektem, to znaczy odautorską deklaracją: W wierszach staram się zachowywać swoją dziecięcą stronę, jak i wypracowywać kobiecą. Obawiam się, że to są wzniosłe plany na przyszłość – to, co czytam, na razie bardzo infantylne, owszem urocze, dziewczynkowate, ale z tym rozpoznaniem kobiecości nie przesadzałbym. Przy sporej sprawności jakiś niedowład tematyczny, świat skończony i ograniczony do ja i ty, miłosnej lub bezmiłosnej relacji dziewczęco-chłopięcej. Wżyciu tej wiecznej nastolatki największym świętem są Walentynki (ale czy to nie tak że twój chłopak / podobną kartkę złączonych serc / kupował w zeszłym roku dziewczynie / za którą skoczyłby w ogień?). Tak, jest talent, coś z tego kiedyś będzie. Na razie wykluwa się i mówi na przykład tak: dotknij moich ust / przyłóż usta palec / dotykaj delikatnie / nie dotykaj wcale / widzę tylko obraz / porcelanowe aniołki / szafka małej dziewczynki / one nie znoszą widoku / zgubionej roztrzęsionej / bez swojego miejsca / w złych ramionach