Udostępnij:

Pocztówki literackie KM marzec 2025

Teresa. Tak niewiele brakuje, tej odrobiny zapomnienia. Jasne, że należy panować nad wszystkim, że jesteśmy inżynierami słowa, ale nieraz dobrze zostawić jedną niedokręconą śrubkę i potem patrzeć, co z tego wynika. Czytelnik też chętnie popatrzy, będzie miał poczucie przewagi, że niby panuje nad czymś, nad czym nam się nie udało zapanować. Krótko mówiąc: nie można mieć większych zastrzeżeń do tego, co pani pisze, to już są pojękiwania perfekcjonisty, któremu marzy się nieco inne działanie (usytuowanie?) tych tekstów. Umówmy się, że za kilka miesięcy prześle pani nowy zestaw, a ten, mam nadzieję, trafi na stronę internetową „Odry”. Może nawet ośmieli się pani nadać tytuły tym luźnym,  rozrzuconym zapiskom.

Igor. Nie myślałem nigdy wcześniej o wysyłaniu moich wierszy do jakiejkolwiek redakcji. Ba! Nie myślałem nigdy wcześniej o dzieleniu się nimi z resztą. Uważam, że uprawiam sztukę typu współczesną, ale i tak czuję się archaiczny w odniesieniu do mojego pokolenia. Nie znam rówieśnika, który by tyle pisał, tzn. oddawał swoją całą duszę tej czynności. Teraz praktycznie każdy pisze, to prawda, ale mam wrażenie, że u większości to może być wynikiem trendu i rosnącej XXI-wiecznej świadomości. (…) Piszę regularnie od 13 roku życia, więc nawet jeśli długo dojrzewam, to zacząłem dojrzewać wcześnie, całe szczęście.
Nie chcę się zbytnio rozwodzić nad tym i owym, może liczę po prostu też na sensowny dialog, może po prostu potrzebuję pogadać. Załączam Państwu 4 wiersze, zależało mi na różnorodności, stąd taka płynność w formie
. Z załączonych wierszy jeden jest felietonem (całkiem sensownym, odpowiednio jadowitym) chłoszczącym nieprzyjemne nawyki kinowych bywalców, zaś drugi przymiarką do eseju o możliwości matematycznego podejścia do stałych aspektów człowieczeństwa jako takiego. Jedynie dwa pozostałe błąkają się w granicach zapisu poetyckiego, lecz w końcu jeden z nich okazuje się jednak całkiem zręcznym, inteligentnym teatralnym monologiem (chciałbym zobaczyć sztukę, z której pochodzi). Zostaje ten jeden biedny, samiuteńki wiersz pt. Nie wyjeżdżam. Wreszcie wiersz. Jest najgorszy z tych wszystkich tekstów, bo wysilony; bo „wiersz”, więc pana coś sparaliżowało, postawiło na baczność, kazało rymować. Widać, że te rymy sobie, a pan sobie. Proszę pisać, na pewno kiedyś pojawią się efekty jeszcze bardziej okazałe. Już jest nieźle, coś prześwituje w tym chaosie. Jednak rymy proszę zachować na czas większej pisarskiej dojrzałości.

Mateusz. Głodny skrzydlatych zawirowań rzuciłem się z nadzieją na następny zestaw, a tu jakby ktoś dał mi w twarz, coś zupełnie poza subtelnymi kategoriami, w których jednak mieścił się dorobek wcześniej omawianych autorek i autorów. Tu wypadamy poza tak zarysowane granice, znajdujemy się na ziemi niczyjej. Dosłownie. Zamęt ciężki dostał nam się, ciemiężone plemię,/ widzieć rozkrwawione Świętokrzyskie ziemie/ ciężka nasza pora, listopadowa słota/ wschód słońca, złota warstwa krucha/ gdzie każdy gaj oliwny, każda sosna to Golgota. To wy już tam, w Kieleckiem, oliwki macie? Ocieplenie klimatu aż tak przyśpieszyło? Owszem, nieraz czytanie i zmuszanie się do odpowiedzi w ramach tej rubryczki przywodzi na myśl niejedną Golgotę, ale bez przesady. Nie chcę nikogo publicznie linczować, usiłuję sobie poradzić z odczuciem niesmaku, jakoś go grzecznie rozpisać. Nie da się jednak w obliczu tak nieudolnie spiętrzonej frazy, naszpikowanej dumnie recytowanymi „pierdołami”. To puszenie się, silenie, głoszenie kazań, szaleńcza górnolotność… No, nie mam słów. Pierwszy raz w życiu zatkało mnie tak dotkliwie; proszę Ciebie, Chryste, kiedy zejdę w spokój wieczny/ by niebo było jak dzisiejsze nad stadionem leśnym/ buki skrzypią nam hosanny, mroźne błoto twardo stuka/ idziemy by moralności Polak nie musiał daleko szukać. Nie szukam tu moralności, jakem Polak, nawet ze świecą, szukam jakiegoś ładu w chaosie, choćby jednego fragmentu napisanego z trudnym, skromnym sensem. Nie znajduję. Zobaczyć mi trzeba choć jedną duszyczkę, lichą i skromną/ dla której mógłbym powrócić na ziemię. Właśnie! Na ziemię. W stronę języka bez pustych i dętych przebiegów, do ludzi wokół i ich mało wzniosłych spraw, do siebie samego, bo pan jako człowiek, jako podmiot, tak naprawdę nie istnieje. Widzę tylko wytwórcę zużytych retorycznych formuł. Tak, woda, za dużo wody. Miast lania wody chociaż jakiś jeden szczegół, konkret przyziemny i ludzki, namysł nad nim. I nie „kroczyć”, a iść, dreptać, spacerować, pełzać itd. Chyba jednak nie możemy mieć nadziei, bo tu nie tylko woda, ale, jak widzę, jeszcze pusta. Brawo za bezpardonową samoświadomość: w ostatnim akcie kończącym opowieść/ patrząc w niknące kręgi stanąłem/ nagi nad wodą ciemną, przed Bogiem/ i wszedłem pewny do wody, a ona/ zalała mi eterem oczy i usta/ nie mogłem już niczego poczuć ni widzieć/ jaka nade mną ta woda jest pusta.

KM

Odsłuchaj treść artykułu
Skip to content