Pocztówki literackie KM- luty 2020
POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO
Jagoda. Nie liczę, oczywiście, na wnikliwą analizę, ale na odpowiedź – czy w moich pracach można dostrzec coś poważniejszego niż po prostu jeden z etapów dorastania wrażliwego nastolatka?. Rzecz zadziwiająca: w wierszu powstałym na motywach wziętych z Kosmosu Gombrowicza można dostrzec, a nawet dostać coś w nadmiarze, natomiast w pozostałych nie dostrzegam niczego, prócz nieudolności. Może pani twórcza ścieżka wiąże się z czytaniem i interpretowaniem? Przynajmniej w tej chwili. Na „tym etapie”.
Tadeusz. Proszę wybaczyć, że posłużę się sformułowaniami pożyczonymi od przedmówczyni – tu jeszcze gorzej, niczego się nie widzi, nic człowieka nie wciąga w liryczną, intelektualną grę, nie ma żadnej gry czy pomysłu na nią, pustka wyeksploatowanego języka. I w tej pustce szeleszczą: „człowiecze twe ciało”, „twoje cierpienie gorzkie”, „ukojenie w brzasku”, „życia własnego zagubienie”, i tym podobne. Jeśli to możliwe, proszę się powstrzymać od dalszego szelestu.
Kamila. Nadesłane wiersze kojarzą mi się ze stylistyką utworów zamieszczanych niegdyś w czasopismach dziecięcych i młodzieżowych. W swoich poszukiwaniach krąży pani gdzieś między „Płomyczkiem” a „Na Przełajem”. Nie można tego na razie poważnie traktować. Sama świeżość, nie przeczę, ale tylko świeżość. Oraz takie rzeczy: Ech, ciemność króluje, chyba nachodzi mnie senność/ więc dobranoc ci mówię mój drogi kolego!/ Wiedz, że jutro będę tu czekać na ciebie,/ abyśmy mogli kolejny schyłek dnia spędzić razem.
Maciej. Jest zapał, jest sprawa, dręczący bohatera problem, są emocje, nie ma języka. Nie dysponuje pan na razie narzędziem mogącym sprostać oczekiwaniom, intencje rozjeżdżają się, nie mając wsparcia w adekwatnych słowach czy trafnie użytych zwrotach. A jak się taki język nabywa? Niektórzy podobno rodzą się z tym. Nie bardzo im ufam. Dlatego polecam raczej niezłomnych pracowników, wiecznych uczniów w ogromnym laboratorium mowy. Od nich się uczyć. Wtedy zrozumie pan, o co mi chodzi, gdy otrząsam się, czytając: Awizowany wstyd pokryje barki i przymgli spojrzenie albo Spojrzenia ocierających się przechodniów cuchnących/ sierpniowym dniem roztrzaskają golenie. Stosunkowo najmniej tego typu lapsusów w utworach Grudzień i Styczeń. One powinny wyznaczać kierunek.
Marcin. Czy pan działa w jakimś stowarzyszeniu odrodzenia poezji „analogowej”, rymowanej i rytmicznej? Te wiersze brzmią tak, jakby je pisał sam przewodniczący. Jakże Asnyk musi podskakiwać w grobie, słysząc te pienia późnych wnuków; że już o innych rymotwórcach nie wspomnę. Podziwiam warsztat. Jest pan w stanie stworzyć podróbkę niemal każdego romantycznego, młodopolskiego czy skamandryckiego poety. Pastisze, imitacje, parafrazy, na razie tyle. Bardzo dobra szkoła. Ale ja czekam na coś, w czym wykaże się pan dystansem wobec ślepo odtwarzanych wzorców, bo przecież Jest w człowieku wciąż siła do tworzenia świata,/ budowania wzniosłości na krawędzi chwili,/ jednym ruchem swych myśli mógłby cuda zdziałać,/ a tak często nie umie, lub nie chce zadziwić.
Paweł. Pan to nazywa wierszami. Mnie z trudem przychodzi tak owe zapiski nazywać. To są jakieś, chwilami dość błyskotliwe, monologi, przypominające z jednej strony felieton, zaś z innej kabaretowy (teatralny?) występ. Pan nie ma w sobie wyczucia wierszowej formy, te zdania nie wiążą się z jakimś określonym systemem rytmicznym, rozpadają się, ciążąc w stronę własnej energii. Dość nieokreślonej. I to jest, z pewnego punktu widzenia, ich siła. Ale zbioru wierszy z tego nie będzie. To wyraźnie dąży w innym kierunku. Oczywiście, muszę na koniec rzucić coś czytelnikom na żer. Wybieram wariant kabaretowy: no i z dnia na dzień czuję jak mnie te gacie gonią, ograniczają, frustrują, łamią, gniotą./ a przecież nie założę drugi raz tych samych/ bo to tak jakbym przeżył drugi raz ten sam dzień./ nie będę wtedy wiedział czy czas się zatrzymał czy co./ bo skąd mam wiedzieć, że jest następny dzień jak gacie są te same?.
Arkadiusz. Pan wybaczy, nie będę teraz miły. Spełnił się mój najgorszy sen. Że kiedyś ktoś wyśle coś w tym stylu. Zdumienie przechodzące w rozpacz wiąże się również i z tym, że pan coś publikował, że tomik wydał, że pan rozpowszechnia tak niedobrą poezję. Żona mnie uspokaja, mówiąc, że to tylko słowa. Dla mnie słowa są żywymi istotami. Wręcz somatycznie odczuwam ich brzmienie, znaczenie, wartość. Jeśli je coś boli, jeśli jest z nimi coś nie tak, to aż mnie szarpie od środka. Zresztą, może przesadzam z tymi mdłościami. Niech czytelnicy osądzą. I jeszcze tylko powiem, że tym „dziewiczym puchem” to mnie pan dobił. Anielskie sutki nabrzmiały widokiem wszechmocnego prącia/ nabrały kształtu sonetu tryumfalnego/ sposobiąc się do obrzędu bezkresnych ciał/ przyćmione lampy warg w wiecznotrwałym nienasyceniu/ rozświetliły próżnie oczodołów/ ciało w obliczu nadejścia zbawiciela pieści brzegi rozstępujących się fal/ na obfitość błękitu wzlatuję potęga bieli/ dziewiczego puchu.
KM
Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.