Udostępnij:

Pocztówki literackie lipiec-sierpień 2020

POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

 

 

Klaudia. Za dużo słów przy dobrych pomysłach i tak zwanym „drygu” do pisania (no i niezłym poetyckim słuchu). Razi tendencja do starannego wykończenia, zaokrąglenia, dopowiedzenia. A gdyby tak przerwać wcześniej? Wiem, odczułaby to pani jako gwałt na natchnieniu i własnej „duszy”, lecz to często na tym polega, że nie ufa się do końca „naturalnej” skłonności, przełamuje, jakby „zaskakuje” to, co rzekomo wydawało się takie ważne. Paplaninę zostawiać na inne okazje albo skierować do innego zeszytu. Słyszę i widzę tu wiele dobrego (na przykład „szelest chrabąszczy/ przedzierających się przez gęstą mgłę”), ale rozmienionego na drobne, przegadanego.

 

Rafał. Zastanawiam się, co mogłoby te w sumie niezłe wiersze usprawnić, dodać im skrzydeł. Skąd poczucie ciężkości? Chodzi o nadmierną retoryczność, nadużywanie zaimka „my”, o grzęźnięcie w ogólnikach. Przydałoby się więcej powietrza, faktów, szczegółów, mikroscenek. To sprowadziłoby te utwory z retorycznego piedestału. Proszę próbować. Autor tekstu „Każdy powinien znać swoje leki” na pewno sobie z tym poradzi. „Droga pani, czy mogę panią dzisiaj poobracać w żart?”. No właśnie.

 

Daria Maria. Emocje duże i gęste, jednak słowa nie radzą sobie z nimi. Nawet te, tak szlachetne, dotyczące przemocy, wojny, przywołujące Aleppo. Tak, jakby rozmijała się pani z istotą rzeczy. Głębokie przeżycie sobie, a płytkie słowa sobie. W tym wszystkim przewidywalnym i błahym odnajduję jedno świetne zdanie: „W tym samym świecie pustym/ ktoś/ nie ktokolwiek”.

 

Andrzej. Spokojna, refleksyjna poezja szukająca ogólnych praw dotyczących życia i człowieka, chwilami ironiczna i septyczna. Jednak na razie wrażenie pewnego bałaganu, nieuporządkowania tych cisnących się myśli albo też pewnego ich nadmiaru. W efekcie największe wrażenie zrobił tekst niemal dokumentalny, w którym powstrzymał się pan od wniosków, podsumowań i refleksji. Cytuję: „Juda Tadeusz/ lat 42/ zawód obywatel/ żona/ dwoje dzieci// został w Polsce/ nie wyemigrował za wielką wodę/ nie wyjechał do Ziemi Obiecanej/ został// zabity podczas/ manifestacji pokojowej –/ walczył o wolność/ sądów”.

 

Ewa. Większość utworów nie nadaje się do publikacji, powiem szczerze: amatorszczyzna,

archaiczny język i niesłychane banały (najczęściej pod hasłem „Uczucia me/ Szaleństwem zwę”). Takie jest pierwsze wrażenie. Coś znalazłem w „Polowaniu”. Tam, jakby się pani zachwiała w tej swojej grafomańskiej pewności, jakby zaczęła czegoś szukać. Oby te poszukiwania przyniosły efekt. Szybciej przyniosą, gdy zacznie pani czytać. Cała współczesna poezja przed panią. Słyszę (i widzę), że to nieodrobiona lekcja.

 

Adam. „Wydaje mi się, że nie ma sensu publikować wierszy, jeśli mają zostać zrozumiane opacznie. Mam wrażenie, że gdybym upublicznił je we własnym środowisku, intencja byłaby dość czytelna. Po prostu w miejscu, gdzie mieszkam, myśli się na skrzyżowaniu lat 60. z 90., co w jakimś ograniczonym zakresie generuje inny kod kulturowy, jeśli mogę się tak abstrakcyjnie wyrazić”. No cóż, zawsze komuś będzie nie w smak. Pisanie jest ryzykiem naruszania tego czy owego, dlatego sądzę, że myślenie o środowisku i jego reakcjach należy odłożyć na dalszy plan. Może powiedzmy to wreszcie wprost: „środowisko” trzeba nauczyć naszej odrębności, ludzkiej i artystycznej osobności, inaczej nas wchłonie, by po jakimś czasie wydalić w nierozpoznawalnej dla obu stron postaci. Pozdrawiam i nie wycofuję (pod naciskiem „środowiska”) żadnych wierszy.

 

Nina. Przyznam, że jestem skołowany. Początkowe wrażenie obcowania z nieporadnością i tandetą ustąpiło pod koniec lektury. Zadecydował o tym utwór „łka zima” i fragment: „marzanny poczęły topić się same/ o świcie się wloką po cichu przez sad/ kolejno w mokradłach grzęzną i brodzą/ dyskretnie się kładą pod taflą na wznak”. Udało się pani zgrabną żartobliwością zdławić nieumiejętność i pompatyczność. Ale to tylko jeden taki przykład. Proszę pracować nad następnymi.

 

Mitoman Gej. Trzy próbki, niewiele. Jednocześnie sporo, bo już w tym odbija się nieprzeciętna wrażliwość i przenikliwe wyczucie języka. Z tej mąki na pewno będzie chleb, proszę nie ustawać w jej przesiewaniu. Ze wszystkich rozsianych fragmentów najmocniej zapamiętałem ten: „Odbija ci wciąż w synapsach,/ chciałbym ci robić za syna/ lub, choć, za psa czy syna psa”. Proszę znowu coś przysłać za jakiś czas. Ale może tym razem obejdzie się bez kryptonimu, jestem ciekaw prawdziwego imienia.

 

Anna. „Noc smagana szeptem ciszy ja radością uśmiechnięta/ pełna marzeń zakazanych jestem cała w twoich rękach// zabłąkana w niepamięci/ zmysł dotyku się uświęcił”, potem oczywiście gwiazdy i księżyc, czyli skansen zaprzeszłej poetyckości. I tu żadne rady nie pomogą. Pozostaje pani pod bardzo mocnym wpływem lirycznej sztampy, a wiersze brzmią jak pieśni i ballady do spektaklu o dawnych poetkach i ich intymnym życiu. Dużo musi pani przeczytać, żeby dostrzec sens przemian zachodzących we współczesnym języku i żywiącej się nim poezji.

 

KM

 

Odsłuchaj treść artykułu
Skip to content

Zapisz się do naszego newslettera

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych (pokaż całość)