Wiersze wybrane w kwietniu 2018
Natalia Dziuba, Antoni Tujek
Natalia Dziuba
GNOZA
Ludzie otwierają książkę jak mapę świata
lub tablet, zamieniający myśl w martwe piksele.
Niech przeliterują, co autor miał na myśli,
kiedy przejmował opolskie przedszkole
zabawkowym karabinem i krzyczał
„Prima Aprilis” przedszkolankom w twarz.
Nakładem krzyku mógłby wydać bezdomnych
na pastwę w Berlinie, opłacić rachunki księży
za nieskalane sumienie, skuszone przez małe ręce;
miniatura świata mieści się w ekranie,
codzienna gimnastyka kończy się na lajkach
pod zdjęciami syryjskich dzieci. Dobry wycisk
to transformator naszych czasów,
uzależnionych od ładowarki. Automatyka ludzi
ładujących wiedzę jak baterię.
NAKŁADANIE
Papa (ojciec?) nakrywa mnie na gorącym
uczynku, jak nadstawiam policzek
– bo należy się opowiedzieć po którejś ze stron dachu.
Kubek w kubek chorągwie depczą dachówki cieniem,
o ile nici nie wyprują się
w akcie sabotażu.
„Sztandar wyprowadzić” – wołają u kłębka i palą się
u podstaw; ta przemowa to opium
dla aktu samospalenia
cieni, będących nagimi od stóp do spłonki.
SZAFKA
Przewraca się od nadmiaru kurzu,
ściągniętego na swoje barki
Rewia mody, zamiast szału szalów –
zakurzone książki.
Gubią litery, ścierane
jak ślad po upojnej nocy.
To namiastka dreszczyku, herbata
świadkiem schadzek, gdzie jako ostatnia
pociągnęła za spust,
dokonując zbrodni
Linie papilarne wylewają się poza obręb
regału, ponoć trup ściele się gęsto
Cierpienia Wertera się skończyły
SZKŁO KONTAKTOWE
Pod kontakt łączy się szkło
rozbite w fraktale,
łuskane pod włos
Słownik sypie się w drzazgi
i przepływa przez ręce,
tnąc jak brzytwa
kiedy ten język używasz na mnie.
Drugie dno tonie w tulipanach,
rozbieranych z etykiet procentowych napoi
głaskanych po głowie, jakby ostrzem noża
o język sypiący się pod nogami
w trakcie ptasich godów
WŁOSY SOPHIE MARCEAU
Echo tłucze się po bruku jak myśl,
że deptany jest przez nogi
palące się od
nerwowych kroków.
Kto podniósł rękę, ten pierwszy rzuci kamień
z ziemi skąd nasz bruk i Bóg – wyniesiony na ołtarze
rękami niemieckich robotników.
To idzie falami, jak Falanga przez tłum.
Zwiewa wściekle flagi i ciśnie się na usta
pocałunek śmierci.
Bądź zazdrosny o ten pocałunek, niewierny Tomaszu
i petardą podpal włosy Sophie Marceau.
Niech płoną czerwienią, jak miłość do ojczyzny.
Udowodnij, że miłość ma jej kolor
a krzyk jest bratnim, zwartym wołaniem.
Jeśli nie wierzysz, włóż palec,
jakbyś zbijał szybkę.
Antoni Tujek
WYCIECZKA
Teraz krótko, jak nieurodzajny flet,
urwany refren, łeb.
Twoja kobieta z obcym mężczyzną
albo gorzej: ze znajomym,
przekracza granice kraju, w którym nie ma
granic, więc nic o tym nie wiesz.
Zatem nie możesz być smutny ani zły,
a mimo to nikogo bardziej smutnego i złego
nie jesteś w stanie sobie wyobrazić.
ZNACZENIE TERENU
Nie wolno się przywiązywać
jak psów do tłustego konaru.
Włosy mają być luźno osadzone
i przypominać niewyciągnięte góry, ciche rzeki.
Nieopalona jest skóra i twarz bez cienia wzruszenia,
kiedy wchodzisz pomiędzy drzewa
razem z kimś, kto cię kocha, i stajesz się jednym
ze sztywnych pionów.
Wierny szczeniak dotąd chowany przed słońcem
znaczy teren i niespłoszony odchodzi, czy to możliwe?
Las zamyka za nim
oczy.
Jesień jest smutna, nawet kiedy zbierasz dwa kasztany, żeby mi je przynieść po pracy
Pokoje bez ścian, bo siebie nie słuchacie.
Open space, ferwor,
można przejść, wyjść niepostrzeżenie.
Dwa trybiki, mieszczą się jak na dłoni.
Dłonie bez palców, czy to wciąż dłonie?
Nie chwycisz, ani nie utrzymasz.
Sturlają się, zostaną zebrane, ktoś mi je przyniesie
po pracy, a ja zapytam: czy słuchacie siebie jeszcze,
kiedy próbuję liczyć na palcach jednej ręki?
Myślę, że ten jeden pokój od ciebie wystarczy.
HISTORIA
Cherlawe wskazówki ponownie zataczają koło
i akurat mają pod górkę,
więc nie ma, że potrzebujesz więcej czasu.
6 grudnia 2016 roku leżysz, kiedy rozmawiamy
i wymyślam alternatywę nierozłączną.
Łóżko staje się ścianą, pod którą cię stawiam.
Wszyscy już śpią, ale beton jest zbyt niewygodny,
więc może dlatego stwierdzasz: nie bądźmy parą.
Mamy się już nigdy nie kochać,
więc nie możesz mnie pytać, w co wierzę,
bo to jest historia mogąca drapać chmury,
gdyby okazała się strzelistym budynkiem,
z którego albo się skacze, albo robi zdjęcia.
Z czwartego piętra trudno rozwinąć prędkość
Od razu trzeba tak było:
zasadzić w sobie drzewo,
rzucić się w las i wyszumieć.
Zamiast być kosem, który staje
na parapecie i pragnie z tobą latać,
to chcesz mi powiedzieć?
POSZLAKI
Udowodnić, że się kochaliście, drodzy państwo,
to nie byłby cud zmartwychwstania, ale warto.
Wątpliwości sprawiają, że myśli się kolorami
i to jest czarny w dwóch odcieniach,
bardzo niepodobnych do siebie.
W tym procesie wychodzi się przed zwęglony dom,
staje obok drugiego i zeznaje: to kiedyś był hotel,
w którym państwo się poznali.
Na jego tle ubrani na czarno ludzie, wy, małe synonimy
nicości, stawaliście do zdjęcia.
Rodzaj zabezpieczenia bojowego, maskowanie.
Nie rozumie tego wasz biały kot, nie chce się schować,
ale fauna, która nie udaje, może być poszlaką.
Na starość tylko jasne włosy, sierść
w odstępie między panelami, w połączeniach ćwierćwałków,
w splocie błękitnej czapki. Dowód, który weźmie się w palce,
a wiatr będzie nim majtać obojętnie.