Wiersze wybrane w styczniu 2019
Marcin Podlaski, Krzysztof Gałaj
Marcin Podlaski
NIE ROZPOZNANO URZĄDZENIA USB
on coś mi zrobili podprogramowali okradli zło
dzieje się awaria błąd hakerzy atak haka mają
na mnie somnambulizm bulionem leczy się
ziołem marchwią koprem pietruszką hyzopem
wykradli dane informacje zniszczyli database
bazę dat usunęli wszystkie spotkania i randki no
nasze rendez-vous chowałem na godzinę w
w
w
w
wyjebali w pizdu
pizystrat kratylos platon nie mam nic na płytach
wita mnie jowita o pytę mnie pyta do
pyska chcesz bierz psisko się pierdoli na warszawskiej woli off
36
widzi pan tamtych ostarbejtrów
one robią te szosy tak żeby pękały
dolewają tetrachlorodibenzodioksyny
ćśś
dron
za panem
OTO BOWIEM CIAŁO MOJE
madness strikes at midnight
Stratovarius
disko w pianie ubijanej przez nagie nagie uda
wąż zwinął się spiralnie w zaułku prasowym
odgryzie cię pijaną z szerokiej wtargnie w cipkę
bóg położył nieprzyjaźń między węża i niewiastę
a w to odwrócone m niedwuznacznie czytelny jest literacko ukryty przekaz
uważaj na piętę piętę madame suczko
idź przede mną chcę patrzeć na twoją skórę ociekającą manną
zaprowadzę cię tam gdzie będziesz bez-pieczna
o tej porze wszystkie kościoły są puste
(i rzeczywiście, jeśli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu)
PAŹDZIERNIK NA WSI
ekstra szynka rozkrowię mięso na płachty trzy
świnki będą z jednej and
all the king’s horses and all the king’s men
spuszczą się w twoją maciorę gonady
co
gonisz się
czuję jak macie samogon lochy tę
raz tę raz tę raz
teraz gonię ja
TERROR
moje obrazy zajmują dużo ram
wschód zachód północ południe
czerwone krosty jej czoła pękają na sygnał trąb
jestem prorokiem nie mogę się kryć za wałami muszę
na rynek staromiejski przebić bęben atomowych bomb
moje obrazy nie mają żadnych ram
wczoraj o godzinie dwudziestej dziewiętnaście flisak powiedział mi że umrę na zapomnienie i odrodzę sie w słowie bo martwi mają czarny tembr
moje obrazy nie składają się z pikseli
zamiast nich gruzy miasta i trupy
czerwone zielone niebieskie
wschód zachód północ południe
stoję
czarny
w centrum
ERROR
Krzysztof Gałaj
THE PHANTOM OF IT
Czasem wystarczy kropla łzy
Niekiedy rtęci naparstek
A najlepiej troszkę śliny
Zebranej rano z cudzych ust
To może nadejść zaraz
Szybciej niż nowy sezon
Pewnie szybciej niż przelew
– tylko tłusty jak w rapsach
Just keep calm and scroll insta
Ta mgła wreszcie opadnie
NIEORGANICZNA FARMA
Stałem na balkonie domu na wsi. Wiatr
przemykał przez otwarty korytarz i
podrywał konia mistrza Ulryka. W dali
opalone torsy pochylały się nad rzędami
truskawek. Traktory parskały, a ja rosłem
wgapiony w lipę.
Jak to jest, gdy trzymasz w ręku wymię
krowy?
SZARA EMINENCJA NOSI FIGI
Mam dobry kontakt z kobietami
I zanim dostanę kulą w łeb
Lub zaleje mnie hejt na eFBe
Wyjaśniam, że chodzi o kontakt
W rozumieniu humanistycznym
Socjo i psychologicznym
Chrześcijańskim czy nawet prawnym
Mam dobry kontakt z kobietami i wiem:
że historie trzeba spisać na nowo
że kilka archetypów ma inną płeć
że szara eminencja nosi figi
że bezinteresowność ma kształt piersi
że tchórze zawsze mają wielkie jaja
i smarują je woskiem u barbera
A teraz tnij kacie zaśliniony!
DŁOŃ Z PORCELANY
Urodziła się w dekadzie krzyku
Cecha szczególna: dłoń z porcelany
Chociaż tyle widać gołym okiem
A czasem właśnie tyle wystarczy
Gdy jesteś głodny i jesz oczami
Marzy mi się odlew takiej dłoni
Ale tego jej nie powiem
Złaknieni mogą tego nie dojrzeć:
Kocha morze, dokąd czasem ucieka
Bez butów staje u brzegu i znika
Jej ramiona jak cumy w ciemności
Po omacku szukają polera
Mówi, że jest uszkodzona
Że coś jej nie styka w środku
Od zawsze – wada fabryczna
Zapisana w książce zdrowia
Tuszowana na receptę
Ale to nieprawda
I tego też jej nie powiem
CIUCIUBABKA
Wciąż wypadam sobie z rąk
[Ona nie]
Leżą płaty skóry i kawałki mięsa
[Ja nie wiem]
Paznokcie kruszą się pod butami
[Być blisko]
Gdy drepczę z twarzą w ramionach
[Ale nie za]
Posoka jak woda przez palce umyka
[Bo jak za]
Ginę z cichym pacnięciem kropli
[To tracę]