Wiersze wybrane w grudniu 2021
Magdalena Lenard
drogi Starcze
zabijaj mnie w poniedziałki
i wskrzeszaj rankami piątkowej utopii
a zyskam iluzję kontroli
a po tym seansie szarpnij za spódnicę
wepchnij gorczycę w usta i zakończ ten pościg za
jedynym
poprawnym
kiedyś
nawyk czy
sentyment
a wyżej niż nad chmurami
i tak nigdy nie będę
Natalia Bokuń
na dobre i na złe
powiedział że by ją chciał
za żonę a jak chciał to i dostał
bo tacy jak on dostają wszystko
ksiądz był na ślubie bardzo miły
na weselu wujek puszczał do niej oko
kuzynki mówiły że szczęściara
potem był jakiś czas dobry
potem był już czas tylko zły
i dzień noc zawsze takie same
aż nagle przyszedł dzień wolności
urzędnik przekazał jej akt zgonu
a na pogrzebie ksiądz był bardzo miły
on już tam na ciebie w niebie czeka
powiedział
Patrycja Jarosz
*
spłonęły setki misiów koala a my wciąż trzymamy się kurczowo
władze Australii mówią o tragedii narodowej tymczasem
wczoraj znaleźliśmy nad rzeką kamienie o kształtach dziecięcych głów
włożyłam je do kieszeni i niosłam do domu jak najświętsze relikwie
wtulam twarz w sierść naszego psa pożar trawi wschodnie wybrzeże
sierść pachnie wodą i trawą kamienie ciążą w palcach
i trzeba przyznać bez wstydu: któryś z nich zaważy o wszystkim
Kuba Kapral
Gdzie raki zimują
tu raki zimują, oraz jeden chłopiec
co lodu barierę pochopnie przekroczył
krzyknął i zniknął w czarnej głębinie
gdzie czas
nagle stanął
gdzie czas już
nie płynie
zdziwione swe oczy podnosi
ku powierzchni
towarzyszom zabawy
każdej nocy
źle się śni
towarzyszom zabawy
każdej nocy
źle się śni
Małgorzata Pecold
spotkanie w sklepie
spojrzałam
znad regału z przeterminowanymi majtkami dla osób otyłych
zawisł
bez najmniejszego nawet zamiaru dotknięcia mojej ręki
męczył się
z tym wszechogarniającym uczuciem kochania jednej istoty
Martyna Czop
***
Drapowana spinką firana,
w przesłoniętym widoku
świeci brakująca wczoraj
część księżyca.
Idalia Gaudyn
Promieniowanie reliktowe
ja tylko sama mogę przeglądać purpurę
bo wiem że wtedy nie skrzypią uchylane drzwi
światło pada pod kątem który akceptuję
twoja twarz promieniuje w pociemniałym tle
to w końcu takie proste i wręcz oczywiste
nie wymaga wyjaśnień jak lagunowy brzeg
na który spada skrzydło przelotnego ptaka
ugodzone kamieniem złamane przez lęk
przemieszczają się warstwy odłożonych epok
na przekór obietnicom i twardym faktom wbrew
można z nich odczytywać nasze odyseje
z prawej do lewej w górę albo z biegiem rzek
Anna Lewicka-Klucznik
Poczucie wina
Nie będziesz kolejnym z mężczyzn,
Anno. Każdemu muszę dać kawałek
i czas. Umówiłam się na dwudziestą piątą,
bo moja doba się nie kończy. Kalendarz
nie zamyka. Bądź fit, bądź smajl, bądź pleżer.
Wypełniają mnie palce i słowa, zadania na czas i od
do, dedlajny. Mam uczulenie na maile tak jak
kiedyś na zeszyty w kratkę. Matematyka
w końcu nie przydaje się w życiu. Chemia
tylko czasami. Ważne jest, by pamiętać,
że pewnych rzeczy i spraw się nie łączy.
A o tym zapominam codziennie.
Powtarzasz, jak dobrze, że mamy siebie.
Milczę. Ja mam siebie.
Ty masz siebie.
Ale czy to dobrze?
Karolina Dzięciołowska
czernina
świąteczny stół w czterech ścianach
zastaw a postaw
nakryte cudze srebro cień wypełnia talerze
gospodarz wniósł wazę
paruje czerwienią się biesiadnicy
w maskach na maskach przecierają oczy
gospodyni zanurza chochlę drży
kropla kapie nie krzepnie cukier i ocet
gęsto rozlewa się po obrusie
słodko-kwaśny smak
tradycyjna zupa z krwi
poczęstunek bez łaski
Maja Gaweł
Ulepiłam
Lepię cię ulepiłam kulę twoją głowę obolałą
dłonie mam zimne jak światło latarni
ty odczuwasz głębiej ja odczuwam
ciszej nie wchodź tu
to mój dom podaj hasło
ulepiłam twoje ręce włożyłam w nie klucze
zadzwoń, kiedy dojedziesz
nie pamiętam w której galerii handlowej siedzieliśmy na ławce
a ja ulepiłam twoje oczy
kiedy bardzo boli zamykasz się w łazience na klucz
nie słyszysz syreniego śpiewu
iphona
Hella Bertz
strumień rozmowy między mną
musisz zabandażować sobie serce
umieść Jego zdjęcia pod mikroskopem
i zobacz że jest zrobiony z tych samych
brzydkich atomów co żyletka którą
właśnie wycięłaś na ręce Jego inicjały
napiszMuwiersz
bądź gospodarna łez musi ci wystarczyć
na głodujące dzieci dostanieszNikeOn
przeczytanibyprzypadkiem i wojny
na twoje nieopublikowane artykuły o
Sartrze na Sartre’a i artystów którymi
wypada się wzruszyć przypadkiemMistrz
dostrzegłżółtekwiaty na rozsypany cukier
i zgubione w torebce bezwartościowych
rzeczy klucze uściśniecidłoń
zasmucisięinicjałami
kiedy zaczniesz Go nienawidzić
nienawidź letnio silne emocje
prze inicjałyczasbolą mieniają
się w swoje prz ytulicięipocałuje
ciwieństwa żebyniebolały
będziesz Jego Małgorzatą
Maciej Gąsienica
Chrzest
babie lato, topiłem się kiedyś
w Jeziorze Pilchowickim,
wiem co to znaczy
ratować obcego człowieka
Krzysztof Bencal
W kwietniu przepracuję 260 godzin II
wyrzuć ten popsuty pasztet do kosza
Przez pomyłkę napisałem wiersz na odwrocie grafiku!
Cały tekst będę musiał teraz zamazać, aby nikt nie pomyślał,
iż jestem jakiś szurnięty. (Wcześniej przepiszę go na inną kartkę).
Ciekawi mnie najważniejszy powód, dla którego człowiek
stacza się czy zostaje bezdomnym. Nie mam odwagi
zapukać do drzwi, otworzyć ich i zapytać o cokolwiek kogoś,
kto siedzi uśmiechnięty w biurze lub we własnym domu.
Nie stać mnie nawet na wnękę w murze ni dziurę w ziemi.
Nie będzie rodzic uczył dziecka, jak pytać o sens i zabijać.
Ponoć było zwarcie i na dwóch spośród pięciu dźwigów nie świecą
lampy, ale drogi, którymi chodzę, są dość dobrze oświetlone.
Niepotrzebnie ładuję wciąż latarkę. Zabierając stąd swoje rzeczy,
zostawiłeś mi niektóre z nich, na przykład ręcznik, radio
i dywan. Wówczas myślałem jedynie o jedzeniu.
Anna Luberda-Kowal
wbij miedziany drucik w łodygę pomidora efekt cię zaskoczy
myślicie że joanna kulig jest idealna
spójrzcie na zęby aszchabadu
zapalić wrota piekieł by czarny piasek
wydał ostatnie tchnienie materii
to kolejna naiwna próba ingerencji w zło
złem wypalaj a potem kasuj myto
za udział w egzekucji
załóżmy kaptur kata na głowę
tego który nadchodzi
udawajmy że to los a nie moje twoje ręce
niedbale żłobią
nieboodporny świat
niebooporny świt
Kamila Korzeniewska
pran
zatęskniłam
do mojej pranbabki
która śpiewa mi
w obcym języku
smakuję go bardziej niż słyszę
w kościach ją mam
w paznokciach
w plamce żółtej oka
kto by słuchał kamienia
ja
ja wysłyszę z niego
sobie
ją
Magdalena Filipiak
Nie aż tak
Lubię dwusłowne tytuły
lubię pokonywać rekordy bycia i niebycia
lubię mieć kontrolę nad tym
co ktoś już za mnie wybrał
Lubię udawać, że czytam
i skarżyć pani
że inni nie uważają
a po szkole
uczyć się nieistniejących słów
być za wcześnie
skreślać niedokończone
zgłaszać reklamacje
lubię lubić
czasem lubię też
że inni nie aż tak
Michalina Cendrowska
*** (mój ojciec analfabeta…)
Mój ojciec analfabeta nie nauczył mnie pisać wierszy
Pokazał mi – patrz, to jest jałówka – zobacz jaka
malutka, jak mruży oczy
W słońcu było mi dobrze z moim tatą
Wąchaliśmy krowie łajno z moim pijanym tatą
Miałam pięć czy sześć lat, pamiętam
Imponowałeś mi
Nie miałam nawet wszystkich zębów tak jak ty tato
Mój ojciec pięknie grał na
a k o r d e o n i e
I co dzień przy kapliczce dawał koncert
Czerwieniała twarz taty kiedy walił w trąbę
A maryjki przy dróżce świeciły jasno jak słońce
i raz po raz to ukradkiem zerkały
to jakby zawstydzone przechylały głowę
Bartosz Dłubała
Ostatnia niedziela marca
Prześwity dnia dopadły nas przed świtem
Gdy uciekaliśmy z paczką cukierków
Rozdarci między nie kradnij a osłódź herbatę
Wiedziałaś że nie cofnę się przed niczym
Weterynarz zabił nam psa bo nie było już nadziei
Tamta noc była naszą karmą
Chciałem cię nakarmić typami bukmacherów
Każde przeciwstawienie gwarantowało wycieczkę na Karaiby
O ile zespół Piratów wytrzymałby presję
Mówiłaś że to nasz ostatni raz
W rękawiczkach kominiarkach i szalikach bo zimno
Tak cię matka wychowała
Przegapiliśmy jednak godzinę zmiany czasu
I lata zaczęliśmy podawać w jesieniach
Wiosna nie jest dobrym punktem zaczepienia
Dominika Kaliszczuk
Przeciwkompostownik
do końca daty ważności nie można leżeć na półce
ja to nie owoc egzotyczny za który w Lidlach umierają
między półkami,
ja to taki niechciany i właściwie przypadkiem zerwany
zewnętrznie prawie świeży
kilka rys i zadrapań w okolicy oka
tak poza tym
stan nienaruszony
nie trzeba nawet polerować
Potrzebny jest dobry przepis
jakoś siebie wykorzystam
samodzielnie
przysięgam
nie chcę gnić na kompoście obok obitych jabłek
nie chcę kucharza
ja chcę tylko przepis
szkoda życia
przedwczesne gnicie na półce jest straszne
przepis
Anna Sendor
O bezdomnym
Wyjątek stanowił Tomasz.
A że na drodze wyjątku wertepy,
buty miał zdarte.
Nie pił i nie grał w karty.
I wahadełkiem zdrowia nie wróżył.
W podróży
dał się okraść z powrotów.
Święta są dwa razy w roku.
Święta są dwa razy w roku.
I wolał tynk z sufitu,
niż popiół na czole.
Wolał jednak pamiętać.
Małgorzata Osowiecka
To nie jest o Holandii
Nous ne sommes pas/ De cette terre./ Nous ne venons pas d’ici
Siergiej Rachmaninow, Isle of the dead.
Holandia jest czysta, ale ty nie chcesz
iść na spacer po Utrechcie: mówisz,
że trawnik przed budynkiem to nie natura.
Mówisz: oni się tu boją drzew, kochanie,
więc szpalery pod linijkę, poprawiane
rzeki i parki narodowe pachnące
metanem. Mówisz: tu na łące krowy
dojrzewają nierównomiernie,
ja widziałem ich obijające się
o nogi baniaki, oni chcą tu więcej
mleka, a w telewizji głowy, głowy, głowy:
to jest kraj dla ludzi.
Kiedy zerwał się wiatr i była burza, powiedziałeś,
że nie da się pokroić chmur.
Twoje mokre włosy pachniały
jak woda w polodowcowym jeziorze,
a deszcz był taki, jakby lądu
już miało nie być, małe krople
na twojej ręce, zapadam się
na tym grząskim trawniku,
którego tak nie lubisz.
Wtedy w Holandii naprawdę
nie dało się oddychać.
Alicja Regiewicz
Wykrzywnik twarzy
Na środku pokoju wykrzywnik twarzy
rozpuszczone stylistycznie dziecko przecina przecinek na pół
próbuje poskładać kropki w kopiec desperata nigdy średnik nie doczeka się
gramatycznego lata za jakie przejęzyczenia urodziłam się czerwonym długopisem
w domu nigdy niczego nie brakowało (za jakie błędy
dostałam kątomierz taty) siedź prosto garbusie powieś się
na marginesie niczego mi nie brakowało (za jakie zbrodnie
zeszyt poszedł za kraty) Siedzę w przeciągu
patrzę na świat w perspektywie ortograficznej ubieram
sukienkę z kreseczką na pergaminie rysuję odwrócony znak za
pytania dostanę w twarz.
Jakub Belina-Brzozowski
atlas
we wrześniu
szarżujesz jeszcze na czołgi
jesienią
w szałasie
z porzuconych gąsienic
wślizgujesz się w ziemię
chowasz się
łapczywie
zapychasz błotem twarz
mówisz
tylko przez dziurkę od klucza
stoisz
z wysiłku
ślepniesz
i kruszysz żwir kręgosłupa
próbujesz utrzymać
siebie
Marzena Mariola Podkościelna
Wolałabym
nie znać chłodu rosy o świcie
choć nie wiem czy może być rozkoszniejszy chłód
nie znać światła które wchodzi we włosy
i przełamuje ich osobliwość w moje zaskoczenie
wolałabym nigdy nie otrzymać ostrych w kolor
maków bo one nawet ze zdjęć pękają w sercu
nie znać nocy napiętych jak całun
zapięcia ich nie znać rozpięcia i zaklęć
nie znać ciebie gdy się palisz na wargach
palcami i po nich w spustoszeniu
albo żeby ta wiedza była mi użyteczna
w każdym z powodów
do napisania tego kłamliwego wiersza
Martyna Rogacka
Ludzie o rozgrzanych sercach
cudem jest robić swoje
cudem jest rozumieć
komendy na ekranie monitora
liczenie chmur to nieliczenie ułamków
chociaż trzy czwarte moich znajomych
skutecznie żongluje rzeźbieniem w glinie
i pustkami Excela
myślałeś że umrzesz na krzyżu? wykitujesz w śmietnik
mowa ludzi jest przejrzysta i wystarczająca do opisu
nieuniknionego
serce można rozgrzać wódką jak się chce
Kacper Młyńczak
Jest takie światło
ciśnie się na usta OK. boomer w lustro
kiedy płuczę twarz słuchając nowego singla Strokesów
i rażą mnie śmieszne dyskotekowe syntezator ki
oraz brak zdzierania gardła przez Casablancasa
chociaż numer wcale nie jest zły
po prostu nie brzmi jak Reptilia
(gdy wyszła, miałem 6 lat)
rzuca się na usta polej bo mi smutno
ale odpowiadają tylko dźwięku kolejnego utworu
i pusta ściana za głośnikami, na której od 5 lat mam zamiar coś powiesić
(różne są koncepcje, a ściana pusta i pusta)
polewam, ale tylko herbatę i trochę z siebie
że ciągle mam fobię przed piciem, kiedy sam siedzę
herbata z kardamonem jest niezła, ale jeszcze lepsza
jest piosenka Morriseya, która pierwszy raz trafia mnie mocniej
Take me out tonight, because I want to see people and I want to see light
gdzieś w tę noc weź mnie, bo chcę widzieć ludzi, jakiś ruch widzieć chcę
Marta Mitek
o czym jest ten pożar
na złych pogrzebach płaczemy.
truchło nie zakłada szkoły, nie pyta,
co wiesz o bogach i cyklach,
o fokach wyciągniętych na brzeg
za szybko, by mówić. nie będzie już
nikogo, kto doręczy wiadomość
w pysku w górę – w rzekę. mała przyjemność
czytać maile, gdy nie można wejść w słowo.
mózg nad mięśniami, te nad miednicą,
kurczące się nad wodą
Michał Przyborowski
tu nie
tu nie mamo
wyjście musi być gdzie indziej
druga połowa listopada
chryzantemy wciąż walczą
w nocne przymrozki gromadzą się tłumnie
na grobie pani Kazi której synowi przełożyli lot o dwa tygodnie
o świcie zawsze wracają do siebie
by cały dzień patrzeć na wypalone knoty
czasami próbują rozgrzać się polerowaniem rys na marmurze
na próżno
są takie miejsca których nie da się opuścić. nieważne
ile razy wychodzisz
z siebie. nie dalej niż na ostatni
oddech
dziecko tu nie ma drzwi
jest tylko lustro
kiedy ja płaczę po drugiej stronie czuję smagnięcia deszczu
Agnieszka Rykowska
Codziennie
coś zakładamy przebieramy się
czasem łapiemy dystans szkoda że nie do siebie
w niektórych domach połamane języki
niemi i ślepi przechodzimy obok
tam ubrania tu ubrania
na moim łóżku twoje
leżę pod kurtką twoją pustką
niedawno zdjąłeś z suszarki
rozpostarłeś na mnie jak ciało ukrzyżowanego
Michał Filipowski
***
jestem typowym przedstawicielem swojego gatunku
dokładnie wypełniam sobą wnętrze kamienia
wszystko co leży po lewej lub po prawej stronie mojej osi czasu
nosi w sobie symptomy dawnych epidemii
przekonałem się i już wiem
jak skutecznie wyleczyć się z gorączki
jeżeli nawet jest ktoś poza mną to chce tylko wyglądać
mówi albo w dół albo ledwie półgłosem dziwię się
jeszcze nikt mnie nie poznał przecież mam lampę
nie trzymam jej pod korcem
Łukasz Cabajewski
Obcy język
Słyszałem wyrazy obce
co nazywały skoro
wszystko
rower rybki akwarium kredki krzesło klon konwalie mlecz
miało już imię
wieczorem gdy tak ciemno
że słychać szept spod ściany naprzeciwko
i rano gdy nie chciałem zupy mlecznej
rodzice mówili
boiken jonagold idared paulared kortland mekintosz lobo ligol
a ja wyobrażałem sobie nie wiadomo co
później nauczyłem się czytać
na kawałku tektury mama namazała cenę
i wetknięte między jabłka
słowo
zaczęło znaczyć.
Redakcja ÓSMEGO ARKUSZA:
Karol Maliszewski
Projekt wydawniczy:
Wydawca:
Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.