Wiersze wybrane w październiku 2023
Natalia Dziuba, Olga Juskowiak, Michał Kielak, Aleksandra Rajkowska
Natalia Dziuba
Trawa
Buja się na wietrze,
ucieka spod palców.
Biegniesz, przecinasz łąkę –
wstęgę okalającą ziemię.
Tracisz puls,
pstryknięcie.
Wskazuje kierunek ścieżki,
dzieli na segmenty –
odczytujesz linie gleby.
Otwartej dłoni.
Zawilce
Zanurzasz stopy w bluszczu,
układzie nerwowym.
Wszystkie drogi prowadzą do kory.
Mózgowej, przewodzącej impuls
z głowy do korzeni.
Drzew, oddychających w tempie
kroków na sekundę.
Płatki zawilców spotykają palce,
symbioza odbywa się na poziomie
bijącego serca w potrzebie.
Ścieranie
Zdzierasz z olchy korę –
wierzchnie okrycie.
Rumieni się, kiedy obnażasz skórę.
Ramię, po którym
ześlizguje się ramiączko.
Dotykasz słój po słoju,
dreszcz przeszywa ciało.
Zespolone z dłonią,
odkrywa przed tobą drzazgę.
Wilczy bilet.
Landscape
Stopy zatapiasz w glinie,
formują świat.
Naczynia krwionośne
biegną po ziemi.
Ścigając się, które jako pierwsze
przywróci puls noworudzkim lasom.
Słyszysz bicie serca
w falującej klatce piersiowej.
Mgła przykrywa wzgórza –
budzą się ze śpiączki.
Podróż
Podążasz za horyzontem
opuszczonym do połowy masztu.
Kurs obrany na północ,
żarówki oświetlają trasę.
Busola wyznacza kierunek.
Przełamujesz pierwsze lody,
szklany sufit.
Zator żylny
Wypatrujesz polarnej gwiazdy.
Trzymasz w ustach smog,
który wypełza na ulicę.
Rozlewa się w żyłach,
temperatura wzrasta z tętnem.
Galopujesz, ktoś próbuje zatrzymać akcję serca,
krew płynie drogą ewakuacyjną.
Światła awaryjne
są wciśnięte
w pustostany miejskie.
Olga Juskowiak
podlewam schody
żeby szybciej rosły
chcę się wdrapać
nigdy nie byłam na drugim piętrze
ale kiedyś drugie piętro zeszło do mnie
spędziliśmy razem trochę czasu
spędziliśmy razem może 40 sekund
od tego czasu podlewam schody
zimne stopy zagrzebuję w trocinach
kołowrotek wygląda z dołu jak koło nad kopalnią
pomysłów [fedrować fedrować
]
miałam kiedyś taki pomysł
żeby te wszystkie rzeczy
które walają się wkoło
widzieć jedno
dzisiaj wracają dziewczynki
całe przedpołudnie namaczam się
maceruję w rosole [jadłonomia]
zmięknąć
zmięknąć stracić ostrość rozszczelnić
granice
wsiąkam w szpary
olejowanej sosny
niebo jest tutaj niebieskie jak chleb
lepię z niego domy
w których rodzę nowe dzieci. ale to później
na razie plan jest taki:
od rana będziemy gorączkować
potem możemy iść na plażę
słyszysz? morze
wali jak do siebie. może
moje ciało jest ujściem rzeki. nie podam źródła
niosę falę fala mnie niesie
płynąć dalej?
dalej już mi się nie chce
ogólnie dobrze
mówiła:
piątek
piątek
poszłam z nimi
zbierać dziko rosnące
młode słowa [dlaczego oni zawsze w coś wierzą]
kwitną krótko, ale warto
teraz odkleja się powoli
odchodzi płatami
opada jak łupież suchy
i twardy
narysowałam komorę deprywacyjną
to właściwie jest schron
chodźcie
chodźcie. weź psa
zanurzymy się w sobie
po dna. wiedzieliście
że 100 głowic nuklearnych
obniża globalną temperaturę o 1,25 stopnia?
nabieram wody w usta
w tygodniu palce mojej siostry
i jej siostry
i ich sióstr
zwijają się w kłębki i zasypiają na stole
trudno je wtedy ułożyć
żeby było na wierzchu
siostro mówią przez sen
siostro
i tak jeszcze 8 razy
potem śnią
że się wyłamują
do ogrodu
zanurzają w ziemi i szukają dorodnych
wygranych losów na loterii wzrostu
sprowadzone na ziemię
będą raczej pieczętować jej losy
ścierając opuszki
aż linie papila rne s taj ą si ę l ini ą prz er y w an ą
i wreszcie można wyprzedzać
.
Wtedy podmiot technologiczny wyprzedza,
spieszy się, chce szybko dotrzeć do swojej podświadomości.
Jest pewien, że ją ma.
płomień świeczki ciągnie mnie za rękaw
podskakuje nerwowo
patrz na mnie
patrz na mnie
nie patrzę
jestem wprawiona w ignorowaniu ważnych sygnałów
Michał Kielak
CZŁOWIEK KTÓRY KOLEKCJONOWAŁ NEKROLOGI
ciężko jest mieć życie
tak n a p r a w d ę
oprócz tego co na co dzień
dzisiaj spadł pierwszy śnieg
to znaczy
było to całkiem dawno —
kończyły się papierosy
a skostniałe palce u stóp żyły nowinką:
z najnowszych wypraw krzyżowych niesie się
wieść jakoby szkielet garbusa dalej czule
obejmował zwłoki Cyganki Esmeraldy
DZIEŃ DOBRY
NIE ODNOTOWANO PŁATNOŚCI NA KWOTĘ
gdyby nie szczątkowe rozmowy
oraz pewne dokumentacje
można by pokusić się o wniosek
iż tak naprawdę
nie przyszło mi istnieć
nie wiem
czy to dobrze
czy to źle
ale wiem
że pada deszcz
KRÓL ŚMIEĆ
pewnego razu
rozsypał się tak bardzo
iż górował nad bożym światem
ograniczała go jedynie ilość szpargałów
w kieszeniach płaszcza
poszukując chusteczki higienicznej
natrafił na kawałki szkła –
to ostatecznie utwierdziło go w przekonaniu
iż płakać potrafił
FORMA NIE CIEBIE
dziś jestem
ro
z
sy
pany
jak piasek nad morzem
stojąc na
brzegu
pozwalam bryzie
powyrywać mi ciebie
i z głowy
mam te kilka snów
w których
odchodzisz
daleko ///
by przykryć się falą
tam gdzie krzyczały mewy
pozostałem samotnie
błekitno słony
NIBY TO CIĘŻKO NIE KOCHAĆ
ktoś pozostawił kwiaty na parapecie –
a były to kwiaty
piękne
ktoś pozostawił je dawno temu
opadłe bo zdechłe –
przepiękne
i w cudzym śnie ktoś zadał pytanie:
dlaczego na każdą z rzeczy przychodzi kres
nie znam odpowiedz
wiem tylko że giniemy –
najpiękniej
na świecie
kwiatuszku.
Aleksandra Rajkowska
utrata łba
rząd mówi, że trzeba ograniczyć zużycie
więc już wszystko wyłączam, wprowadzam zalecenia w życie
zamieniam się w panel słoneczny
siedzę na ławce w parku z nadzieją na szybkie ładowanie
chcę się zrelaksować, a we łbie ciągłe pranie
maksymalna temperatura i najwyższe wirowanie
jeb, jeb, jeb
zobacz tylko, tam jest sklep
może mają tam nowe głowy albo używane z certyfikatem bezpieczeństwa?
chodź, kupimy ci nowy łeb, każdy będzie lepszy niż ten, który teraz masz
masz czy znów go straciłaś?
aha, straciłaś dla tamtego, co podobno strzela lepiej od Lewego
no więc dobrze, będziesz Anią, wyrzuć tę mąkę i żelki i do rąk weź hantelki
ten o terapeucie
nie widziałam terapeuty już trzy tygodnie
czy mu listopad mija swobodnie?
kran nie kapie, żona nie chrapie i odpłaca pięknym za nadobne?
martwię się, bo on tak rzadko mówi o sobie
i nie cieszy go ani trochę mój śmiech przez łzy
rozmawiamy ze sobą od roku, a wciąż nie przeszlliśmy na ty
nie przejawia żadnych emocji
i nie ocenia mnie, acz uważnie słucha
to chyba jakaś podpucha, albo sekta
foliarze mieli rację – ziemia jest płaska jak twoja stara, którą zabiła szczepionka
pamiątki z genetycznej gablotki
ile wody w Wiśle musi jeszcze upłynąć
skoro Odry już nie ma
czy jeśli Ewa i Adam poszliby na terapię to świat byłby lepszy
czy tylko bardziej świadomy
są na świecie domy i domy
wszystkie mają mury, nie wszystkie mają schrony
niektóre mury ciepłe, inne smutne, szare, zimne
z grzybem zamalowanym pod sufitem w latach 90tych
jako pamiątce po powodzi tysiąclecia
wolności późnego kapitalizmu
mówią że nie powinnam obwiniać o wszystko kapitalizmu
a ja mówię im
czy to nie wolny rynek sprawił że ciągle jestem wolna
czy to nie wolny rynek sprawił że moi zajęci koledzy ciągle są wolni na tinderze
czy to właśnie jest wolna konkurencja?
pstryczki losu
jesteśmy tak przywiązani do własnych istnień
jak matki do własnych dzieci, jak psy do dobrych właścicieli
jak korpo krawaty do regulowanych foteli, jak Polacy do pościeli z ikei
nie myślimy zupełnie, że cokolwiek z tych rzeczy moglibyśmy stracić
tymczasem nadchodzi dzień –
– dzień jak każdy inny
z pogodą dobrą lub złą
i niekoniecznie dobrą prognozą
ca125, tak tam było napisane
przed oczami miałam czerń, na głowie cierń, wszystkie książki już sprzedane
na szczęście to znajome mi brzmienie, wystukuję je palcami od dzieciaka
wtedy nawet myślałam, że to moja wina albo nuggetsów z maka
ale jak pisała Szymborska: tego się nie robi kotu
ani psu
ściszam Cohenowskie Alexandra’s Leaving, włączam Floydowskie Coming Back To Life
ciągle tego nie wiesz, ale po prostu mi uwierz – nie ma nic cenniejszego niż czas
(nie)radości z ostrożności
dam Ci pięćdziesiąt złotych
wydaj na głupoty, reszty nie trzeba
za tyle hajsu można już kupić sobie pięć metrów kwadratowych nieba
ku radości
zjedz bułkę brudną ręką, popatrz w oczy niebezpiecznym typom
nie daj się udrękom
pojedź na rowerze bez hamulców do obozu wroga
skacz wysoko i nieporadnie, niech ci się choć raz złamie noga
zjedz ziemniaki, zostaw mięso, planeta ci podziękuje
pij herbatę z łyżeczką w kubku, wydłub sobie lewe oko
(będziesz mieć jedno na Kaukaz, drugie na Maroko)
zamknij powieki, dotknij, czuj. niech ci do serca przyjdzie wiosna
zostaw tę czapkę, nie ubieraj się ciepło, niech cię przewieje
zaufaj mi – nieszczęście cię dziś spotka, trochę się zdziwi i oleje
pogłaszcz bezdomnego psa, na pewno nie gryzie
weź cukierki od obcego i wsiądź z nim do auta
nie bądź uparta, przecież odwiezie cię do domu, a tam zjedz lody na śniadanie
i na zawsze w pralce zostaw pranie
Alka, choć raz poczuj w końcu, że żyjesz
how i wish, how i wish you were here
co roku w święta dostaję to samo
i kiedy nikt nie widzi
połykam kompot z nostalgii
czy myślałeś kiedyś o tym, że
któryś raz na sankach będzie tym ostatnim
że ta górka – kiedyś tak wielka
dziś będzie już mała
i porośnięta Barszczem Sosnowskiego
czy myślałeś kiedyś o tym że kiedyś babcia kupi ci drożdżówkę
i to będzie ostatnia kupiona ci przez babcię drożdżówka