Wiersze wybrane w grudniu 2017
Robert Kania, Szymon Szymczak
Robert Kania
BOGOWIE
jak tu napisać poemat metafizyczny przełamać się wydłużyć wers
pogłębić myśli szukam Ameryki w pamięci widzę pierwsze spojrze-
nie na panoramę Chicago z Kościuszko Street żywa pocztówka
na dotknięcie ręki z wieżowcami w słońcu wygląda lepiej niż lasy łąki
oceany stepy góry doliny bagna lasy łąki oceany stepy góry doliny
musiało ją stwarzać wielu nie raz musiało ją niszczyć wielu nie raz
BOGOWIE II
szósta rano wstajemy wyciągamy torby z bułkami do hamburgerów
spiżarnia jest nimi wypełniona kupionymi za niewielki procent wartości
koty Susan czekają cierpliwie na swój czas wychodzimy na taras bierzemy buł-
ki do rąk dzielimy i rzucamy im wszystkim przybyłym z lasu skunksom i wie-
wiórkom
PODRÓŻ DO
I biegnąc po łące
czuję się bezpieczna jak plusquamperfectum
najbezpieczniejszy z czasów
Ewa Lipska, Oni
ten czas gdy jadę autostradą przecinając lasy w Pensylwanii
ten czas gdy spaceruję po ogrodzie botanicznym w okolicach
ten czas bez ludzi białych czarnych czerwonych Ameryka
w kolorowych drzewach i kwiatach ten czas przeszły zaprzeszły
STACJA BENZYNOWA ELISABETH BISHOP
coraz trudniej znaleźć taką jak tamta teraz każda przezroczysta wybruko-
wana żadnych plam po oleju co najwyżej po keczupie a i tak zaraz wyczyści
je ktoś uprzejmy w nowym kombinezonie dowolnego koloru z czapeczką na
głowie ledwie ukrywającą zapach szamponu dwa w jednym szukam wciąż
szarej serwety takiej jak tamta (wyszywanej jakby w stokrotki lub margerytki,
nie wiem, dobitej szarą mereżką)* i takich rąk które mogły ją wyhaftować
znajduję w zamian pusty dźwięk wiatr
gra puszką z napisem E.B. gra puszką
* fragment wiersza Elizabeth Bishop Stacja benzynowa w tłumaczeniu Adama Wiedemanna i grupy poetów z warsztatów Pomost 2012
Szymon Szymczak
JEDEN PRZY DRUGIM JAK ŻAGLE
Te dwa, jeden przy drugim rozłożone leżaki jak żagle
wydęte na drugą stronę przez wiatr, jakby do wspólnej podróży,
stoją niezajęte, puste.
TO BIAŁA LINIA
Chyba to jest smutek; długa biała linia pobocza
ciągnąca się, ciągła;
tylko gdy się włączasz do ruchu – przerywana, na krótko.
DWA POŚRÓD
Dwaj bezdomni śpią pośród ostatniego śniegu otuleni
ogrodową folią jak kwiaty.
A MOŻE TERAZ
A może teraz słyszysz to zdanie na które czekam
jak mnich, który kiedy przychodzi
zapisuje je jakby przyszło samo zbawienie,
potem nim leczy, uzdrawia?
CI STARCY
Ci starcy drobią kroki
jakby to były okruchy
karmy dla nich, uprzykrzonych gołębi.
PROSZONO O COŚ INNEGO
Proszony o spinacz miałem coś innego,
klamerkę, klips do papieru ściskający wydruk
dłużników, długów jakimi jesteśmy,
zaciągniętych wobec tych kilkorga,
którzy gotowi byli dla nas stracić.
PSY, TY I JA
Dwa psy, ty i ja, obok garaży, wieczorami
przychodzą spać ze sobą,
leczyć się sierścią, oddechem.
TE WSZYSTKIE BRZYDKIE
Kto zapładnia te wszystkie brzydkie kobiety, kto
mówi im, gdy dławią się dymem papierosa, „kochanie,
tak kaszlą anioły”
ZAWORY BRACIA
Dwa zawory nad szpitalnym łóżkiem, tlen i próżnia, bracia
Groucho Marx i Karol Marx;
komizm z tragizmem wędrują przez życie, bliźniacy.